Pani Katarzyna napisała na naszym Facebooku „Tematu Brauna nie zauważyliście czy boicie się go poruszać na swoich łamach?”. Tak pani Katarzyno, po prostu drżymy na samą myśl.
Z pisaniem o tych wszystkich korwinach i braunach jest ten problem, że nie da się ich publicznej działalności recenzować z pominięciem słów powszechnie uważanych za obelżywe. Trudno oczywiście przesądzać, czy to peron im dawno temu odjechał, czy tylko świetnie udają, że są pijani, przesuwając tym samym granicę tolerancji dla ich kolejnych odpałów. A może jednemu wiek się już poważnie udziela, zaś drugi robi to z determinacją i za na przykład sowieckie pieniądze. Powiedzmy, że w taki rozkład szaleństwa i zdrady ojczyzny byłbym w stanie uwierzyć, choć póki co muszę na szczęście pozostać jedynie w sferze przypuszczeń.
Grzegorz Braun znów na świeczniku
Kilkadziesiąt godzin temu w Sejmie miał miejsce incydent gaśnicowy. Poseł Braun w akcie jakiejś dziwnej furii i ograniczonej poczytalności zaczął biegać po korytarzu z gaśnicą, atakował nią obecne w pobliżu osoby oraz zgasił świecznik odpalony w ramach żydowskiego, chanukowego obrządku religijnego.
Czy w polskim Sejmie jest miejsce na chanukowe świeczniki? Ja akurat nie jestem jakimś przesadnym zwolennikiem stale powracającej koncepcji wyrzucania krzyża z Sejmu, ponieważ wiem jak wielkie ma znaczenie dla naszej tradycji, historii i kultury. Skoro przez tysiąc lat pod tym symbolem ginęli nasi przodkowie, w tym posłowie na Sejm, to niekoniecznie trzeba się od razu przejmować, że posłanka lewicy nie miała akurat pomysłu na zasięgowego tweeta i dziś coś się jej nie spodobało akurat właśnie w tym temacie. Nie traktuję go więc jako symbolu czysto religijnego (tych prawdopodobnie w miejscach publicznych być nie powinno), ale historycznego już tak. W tym samym kontekście trudno jest natomiast ignorować fakt, że elementem naszej historii, tradycji i kultury są też elementy żydowskie.
Jeszcze od czasów średniowiecza Polska okazała się gościnną, bezpieczną przystanią dla Żydów wypędzanych i mordowanych w Europie Zachodniej. Pozbawiony własnego państwa naród na setki lat znalazł w naszych granicach bezpieczną przystań, częściowo się asymilował, częściowo niestety nie, ale na pewno stanowił element polskości. Więc kiedy ktoś zapala hanukowy świecznik w polskim Sejmie, to ja tam nie widzę na pierwszym miejscu obrzędu religijnego, tylko – jak w przypadku krzyża – przede wszystkim nawiązanie do polskiej kultury i tradycji. Ukłon w stronę obywateli – i to nie tylko tych żywych, ale i tworzących naszą ojczyznę przez wieki.
To ważne, bo Izrael jest państwem jawnie wrogim w Polsce
W styczniu 2020 roku pisałem, że Izrael i Rosja to aktualnie najbardziej wrogie Polsce kraje świata i tę opinię podtrzymuję. Izrael nie poczuwa się do długu wdzięczności względem setek lat gościny, za to bardzo skrupulatnie chce za tę gościnę wystawiać nam jeszcze rachunki – często tam, gdzie sami Polacy nie mają najmniejszych szans na finansową rekompensatę, bo tak pechowo potoczyła się dla ich przodków historia. Próby fałszowania rzeczywistości i zakłamywania relacji polsko-żydowskich są w Izraelu na porządku dziennym: w przestrzeni medialnej, politycznej, ale też społecznej. Czasem, czytając komentarze w tamtejszym internecie, trudno zdecydować czy w Izraelu obecnie bardziej nienawidzą swoich niemieckich oprawców, czy jednak Polaków, którzy najwyraźniej nie zostali odpowiednio ze swojej roli państwa-gospodarza II Wojny Światowej rozliczeni. Izrael w odróżnieniu od Rosji nie wygraża nam swoimi czołgami, ponieważ dysponuje o wiele subtelniejszą soft power, a ta soft power ma moc pociągania za sznurki nawet w Stanach Zjednoczonych.
Takie drobne gesty jak jakieś świeczniki w Sejmie, to jest właśnie nasza soft power. Żeby była jasność, wyznawców judaizmu w Polsce dziś praktycznie nie ma. Stanowią 0,004% wszystkich Polaków, co oznacza, że taką chanukę świętuje w Polsce 2,5 raz mniej osób niż – nieironicznie – słowiańską Noc Kupały. Zapalanie świeczek w Sejmie to oczywiście z jednej strony ukłon w stronę polskiej przez wiele lat tradycji, ale z drugiej – to też fajne zdjęcia, które idą w świat. Delikatne, tanie, ale efektywne budowanie klimatu, na skutek którego te wszystkie płynące z Izraela pretensje, roszczenia i sugestie dotyczące polskiego antysemityzmu wyglądają lub mogą wyglądać jak tanie pieniactwo.
Chyba, że pieni się akurat gaśnica polskiego patrioty
Ostatnie dni miały być świętem polskiej demokracji i to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, pomimo wyzywania Jarosława Kaczyńskiego od najgorszych dyktatorów, jednak bez zająknięcia oddał on władzę – w fatalnym stylu, ale z poszanowaniem prawa. Żadna z katastroficznych wizji się nie sprawdziła i to było dobre. Wysłało czytelny sygnał do świata, że demokracja w Polsce może być uśmiechnięta lub ponura, ale co do zasady jest i pomyślnie zdaje kolejne egzaminy.
Po drugie, do władzy doszła liberalna obyczajowo koalicja różnych ugrupowań, która ma bardzo dobre relacje ze światem zachodnim. Asertywny w prymitywny sposób rząd PiS miał fatalną prasę na zachodzie, podczas gdy Donald Tusk jest tam powszechnie lubiany i znany jako człowiek, z którym da się dogadać. Czy to dobrze, czy źle – trudno powiedzieć, ma to swoje wady i zalety. Wielu obawia się, że Donald Tusk marzy, by Polska już na zawsze miała co najwyżej ambicje być takimi większymi Czechami. Na pewno jednak sam widok notowań z polskiej Giełdy Papierów Wartościowych już od dnia wyborów pokazuje, że takie rzeczy mają znaczenie, a Polska zyskała na wiarygodności.
Trudno więc o lepszy prezent dla wrogów Polski, niż biegający po Sejmie z gaśnicą poseł, który po pierwsze robi rzecz szaloną z perspektywy każdej możliwej religii, etniczności i normy społecznej, a po drugie – robi rzecz, która w światowych mediach zostanie sprzedana pod łatką polskiego antysemityzmu.
Patriotyzm wymierzony w Polskę
Nie umiem jednoznacznie przesądzić i brak mi twardych dowodów, by zawyrokować czy Grzegorz Braun jest szalony, jest agentem rosyjskiego państwa, a może po prostu ma tak prymitywny obraz świata, że ilekroć tylko działa w imię subiektywnie pojmowanego patriotyzmu, wiecznie czyni krzywdę Polsce (i przy okazji samemu sobie). Na pewno nie mam o nim zbyt wysokiego mniemania, zwłaszcza, że dociera do mnie głównie za sprawą przekazów medialnych, gdzie z kimś się bije, przepycha, zabiera coś nieswojego, niszczy lub wyrzuca do kosza. Lubimy sobie ostatnio żartować, że polski Sejm czeka kariera w streamingu, ale poseł Braun odstawia akcje, po których federacje patocelebrytów zrywają kontrakty na kolejne walki.
O ile to, że polityk będzie miał twarz umorusanego białym dymem wariata jakoś kompletnie mi nie przeszkadza, to nie pierwszy raz jego happeningi nie realizują absolutnie żadnego celu pozytywnego dla Polski: to puste, pompatyczne sceny, które mogłaby odstawiać niestabilna emocjonalnie nastolatka by zrobić na złość swojemu chłopakowi. Natomiast konsekwencje wizerunkowe są bardzo poważne. Bo zdjęcia znowu idą w świat, ale na świecie nie wiedzą, że to taki niegroźny pokemon, wypadek przy pracy zaawansowanej demokracji.
W normalnych okolicznościach ktoś chcący zaszkodzić Polsce musiałby się mocno natrudzić, by wymyślić coś takiego. Natomiast Izrael zasiada teraz do rozmów z nowym polskim rządem mając od razu na ręce mocnego Brauna.