Tanio już było. Ceny na rynku mieszkaniowym w największych miastach nie chcą wyhamować. Jeszcze niedawno temu wydawało się, że przed drożyzną można uciec – na przykład z Warszawy do Łodzi. Ale mieszkanie w Łodzi od dewelopera też już nie jest tanie.
W czasach głębokiej pandemii wydawało się, że – przynajmniej częściowo – znaleźliśmy receptę na drogie mieszkania. Powszechna była praca zdalna, więc można było przeprowadzić się to nieco tańszego miasta, a do tego większego dojeżdżać np. raz-dwa razy w tygodniu. Całkiem sporo osób przeprowadziło się w tym czasie na przykład ze stolicy do Łodzi.
Niestety, sporo się zmieniło. Firmy walczą z pracą zdalną, a „tanie” miasta już wcale nie są tanie.
Mieszkanie w Łodzi kosztuje już 10 tys. zł za metr
Jak podają analitycy Otodom, na wszystkich siedmiu największych rynkach mieszkaniowych za metr kwadratowy mieszkania deweloperskiego trzeba płacić już przynajmniej 10 tys. zł. Ostatnia ten próg przekroczyła Łódź. Trudno więc uznawać już to miasto jako „tanie”. Choć patrząc na inne rynki, to i tak nie jest to bardzo dużo. W Poznaniu jest to średnio 12 tys. zł za metr, a we Wrocławiu – 13 tys. zł. Stawki w Trójmieście i Krakowie przekraczają z kolei 15 tys. zł. Najdroższa jest natomiast niezmiennie stolica, w której za nowe mieszkanie płacimy już prawdziwą fortunę. Średnia cena metra to 16,5 tys. zł!
Tak prezentują się średnie ceny mieszkań na najważniejszych rynkach w Polsce
Eksperci Otodom zauważają, że ceny w dłuższym ujęciu rosną niezwykle szybko. W styczniu 2024 r. w stolicy metr podrożał o 17 proc. względem tego samego okresu w 2023 r.
Czy jest szansa, żeby ceny spadły – lub chociaż wyhamowały? Rządowe projekty – jak „Bezpieczny kredyt”, który ma się zamienić w „Mieszkanie na start„, oczywiście pompują ceny i będą je nadal pompować. Ale nie tylko to jest powodem boomu. Polacy pokochali inwestowanie w nieruchomości. Są głosy, że tak bardzo, że aż przestaje się to opłacać – chociażby z tego powodu, że część osób korzysta z rządowych programów i nie chcą już dłużej wynajmować. Ubyło też ostatnio z Polski Ukraińców. A skoro chętnych na wynajem jest mniej, to inwestycje w mieszkania przestają być już tak kuszące.
Może się okazać natomiast, że to wszystko płonne nadzieje. A ceny będą ciągle szły w górę tak bardzo, że Warszawa będzie niczym Londyn. Tylko najzamożniejsi będą mogli mieć tam własne lokum.