Internet pokazuje, jak wielu ludzi jest w stanie z pełną świadomością przeczyć faktom, żeby poczuć się wyjątkowym. Pół biedy, jeśli mamy do czynienia ze zwolennikami teorii o płaskiej ziemi czy o tych, którzy twierdzą, że dinozaury nigdy nie istniały. Prawdziwą plagą stanowią jednak wyznawcy homeopatii i tak zwanej medycyny alternatywnej.
Jak nazywa się medycyna alternatywna, która działa? Medycyna. Niestety, w dobie internetu ludzie dostali do rąk mnóstwo fałszywych informacji, które chłoną niczym gąbki. Co jakiś czas bombardują nas więc informacjami o tym, że smugi kondensacyjne to spisek mający na cel wytruć społeczeństwo, że szczepionki powodują autyzm, a lekarze to jedna, wielka mafia mająca na celu kontrolowanie populacji za pomocą leków dostarczanych przez Big Pharmę.
Może brzmi to jak żartobliwa hiperbola, ale takie są fakty – czyli najbardziej uparta rzecz pod słońcem. Na Facebooku jak grzyby po deszczu wyrastają grupy promujące alternatywne metody leczenia. Na każdej znajdziemy istne zatrzęsienie rad, wskazówek oraz diagnoz, które mają na celu uzdrowić człowieka… niekonwencjonalnie, rzecz jasna. I chociaż od czasu do czasu pojawia się fanpage, który zaraz obśmiewa takie szalone zbiegowisko – przykładem niech będzie tutaj To tylko teoria, stronka bezlitośnie punktująca i wyśmiewające wszelkiego rodzaju medyczne teorie spiskowe. Facebookowych szamanów to jednak nie zraża, wręcz przeciwnie, utwierdzeni są tylko w przekonaniu, że prowadzą jakąś świętą wojnę, a jak to na wojnie bywa, trzeba posiedzieć w oblężonej twierdzy. Wiarę w teorie spiskowe Polska może spokojnie wsadzić do grona sportów narodowych.
Rzeczywistość jest tak nudna, że musimy stworzyć sobie inną
Grupy skupiające się wokół teorii spiskowych skupiają się na celu, że oto posiedli jedyną w swoim rodzaju, mistyczną wiedzę. Społeczeństwo wokół postrzegane jest jako banda ślepców, a każdy neofita będzie witany z otwartymi ramionami. W takich miejscach nie można wyrażać wątpliwości, bowiem można w ten sposób podważyć wiedzę lidera lub guru, niezachwianego autorytetu, którego każde słowo będzie przyjmowane bezkrytycznie. Christopher French, profesor psychologii z Uniwersytetu Londyńskiego tłumaczył to w następujący sposób: ludzie chętniej przyjmują dowody na tezę, która im odpowiada, ignorując natomiast te informacje, które mogłyby podważyć w to, co wierzą. Wokół takich grup szybko narasta również syndrom oblężonej twierdzy – wszędzie dostrzegają wrogów, są przekonani, że ludzie kontestujący wartość nabytej przez nich wiedzy to spiskowcy, a władza oraz różne nieokreślone lobby tylko czyhają na to, żeby wsadzić ich do więzienia… lub psychiatryka.
Tak jest na przykład ze scjentologami. Ich legendarny przywódca, L. Ron Hubbard, nienawidził psychiatrów i wypowiedział im wojnę, a cały jego „kościół” zapamiętale zaczął ścigać lekarzy tej specjalizacji. Wyszukiwali oni partaczy oraz przestępców wykonujących ten zawód, po czym triumfalnie obwieszczali światu, że choroby psychiczne nie istnieją, a psychiatrzy chcą wsadzać do szpitali zdrowych, normalnych ludzi.
Rzeczywistość jest dość nudna, a jeśli dodać do tego Brzytwę Ockhama – założenie, że najprostsze wyjaśnienie jest najlepsze – to momentami staje się nie do zniesienia. Ludzie sięgają więc po filmy, książki, gry, a kiedy to nie wystarcza – po plotki, przekłamania i teorie spiskowe. Dzięki temu ich życie staje się nieco bardziej atrakcyjne, a bycie członkiem grupy daje im poczucie celu i sensu. Jeśli ktoś próbowałby im go wyrwać, na przykład podważając ich wierzenia, zaczynają walczyć.
Anatomia facebookowego szamanizmu – witamina C, rak, amigdalina, pamięć wody
Do grona szkodliwych wielbicieli teorii spiskowych i rzeczywistości alternatywnych zaliczyć można z całym przekonaniem wszystkie grupy, które na Facebooku wspierają tak zwane „leczenie naturalne”. Ich wierzenia niczym chwasty wyrastają na grupach o ziołach i naturalnych metodach leczenia. Czasami administratorzy szybko odcinają się od takich osób i dodają do regulaminu zapis o tym, że grupa ma za zadanie tylko wymieniać się wiedzą na temat pomocniczych właściwości stosowanych przez nich preparatów, oraz, że nie zastąpią one wizyty u lekarza. Nie ze wszystkimi jednak się tak dzieje.
Do najliczniejszych apologetów homeopatii zaliczają się fani doktora Jerzego Zięby, autora książki „Ukryte Terapie”. O tym panu niejednokrotnie rozpisywały się media – nie posiada on wykształcenia medycznego, natomiast chętnie udziela rad, jak wyleczyć większość schorzeń. Do stosowanych przez niego metod należy zaliczyć zażywanie witaminy C (najlepiej ze źródeł naturalnych), uważa, że do wody należy dobrze mówić, bo ma ona pamięć (stworzona przez niego marka Visanto sprzedaje strukturyzatory tej cieczy za – bagatela – 2500 zł), twierdzi, że mammografia przyczynia się do powstawania raka piersi, w szczepionkach znajduje się rtęć, proponuje też stosowanie amigdaliny. Zwłaszcza to ostatnie wzbudza ogromne kontrowersje wśród lekarzy – związek ten rozkłada się w organizmie na (między innymi) śmiertelnie niebezpieczny cyjanek.
Z „zaleceniami” Zięby lekarze rozprawiali się niejednokrotnie. Robili to onkolodzy oraz pracownicy naukowi. Blog de Bart bezlitośnie wypunktował co głupsze teorie Jerzego Zięby. Na nic to.
Jak się można jednak łatwo przekonać, istnieje całe mnóstwo grup, które Ziębę popierają. Są nawet takie, których zdaniem jest on pod ostrzałem wrogich mediów, chcących ukryć prawdę o niebezpiecznej medycynie. Oto opis grupy „Jerzy Zięba – grupa poparcia „POMOGŁO”” (pisownia oryginalna):
Grupa powstała w trosce o życie i zdrowie Pana Jerzego Zięby, który jest nieustannie prześladowany przez wysłanników lobby farmaceutycznych. Pan Jerzy zastraszany przez BIG Farme, z powodu obnażania jego głębokiej wiedzy w kwestii naturalnego i skutecznego leczenia chorób przewlekłych. Misją naszą jest ochrona i wsparcie Pana Jerzego we wszystkich możliwych kierunkach. Każda osoba, która słuchając i stosując rady Pana Jerzego Zięby poprawiła stan swojego zdrowia, a ma chęć się tym z nami podzielić – proszę opisać to w naszej grupie. Dzielmy się dobrymi, sprawdzonymi wiadomościami z innymi, potrzebującymi pomocy!
W grupie aż roi się od dowodów anegdotycznych, które wyśmiał w podlinkowanym wyżej wpisie Blog de Bart. Żadnego nie można sprawdzić, niczego nie można zweryfikować. Pobieżna lektura profili osób, które twierdzą, że metody Zięby wyleczyły ich całkowicie pozwala stwierdzić, że są to ludzie, którzy uwierzą we wszystko, co przeczytają w internecie.
Depresja zaczyna się w jelitach
Pseudomedyczne informacje, jakie znajdujemy na rozlicznych grupach facebookowych dotyczących medycyny naturalnej można mnożyć. Czasami zdarzają się absolutne perełki: za przykład może posłużyć tu kobieta, która twierdziła, że bolały ją zęby, toteż wzięła pięć tabletek przeciwbólowych i 3000 mg witaminy C. Rzecz jasna, pomóc miało to drugie, to pierwsze nie miało nic wspólnego z ustąpieniem dolegliwości. Osobie borykającej się ze stanami depresyjnymi zalecono oczyszczanie jelit, gdyż – wedle wszelkich przesłanek panujących w tym gronie – to właśnie tam lęgną się te zaburzenia. Na wysokie ciśnienie polecają sok z buraków i dużo ruchu. Twierdzą, że paracetamol zwiększa ryzyko autyzmu. Sarkają na fluor, gdyż ich zdaniem jest on zabójczy. Przykładów jest wiele więcej, a każdy wydaje się głupszy od poprzedniego.
„Autorytety” fanów medycyny alternatywnej tylko dolewają oliwy do ognia. Twierdzą oni, że jeśli lekarz coś zaleci, to trzeba tego koniecznie unikać, ponieważ żaden nie jest godzien zaufania (no chyba, że zaczyna powtarzać te brednie o pamięci wody albo szczepionkach wywołujących autyzm). Z tego tytułu wiele przestraszonych matek unika szczepienia dzieci, co w konsekwencji prowadzi do tragedii.
Zabójcza homeopatia
Co jakiś czas media huczą o nowej ofierze „mądrych” homeopatów. A to w Brzeznej zamożna rodzina zagłodziła swoje półroczne dziecko. Woleli jeździć do znachora i stosować „alternatywne” metody leczenia, toteż na tragedię nie trzeba było czekać długo. Dziecko, wedle relacji świadków, przypominało ofiarę obozu Auschwitz. Ostatecznie, szarlatan został skazany, ale krzywda już się stała.
Dwunastoletni Boguś, który chorował na ostrą białaczkę limfoblastyczną, był leczony przez matkę wspomnianą już przez nas amigdaliną. Chociaż miał ponad dziewięćdziesiąt procent szans na wyzdrowienie, zmarł. Znachor kazał przerwać chemioterapię i podawać „witaminę B17”. Brak leczenia doprowadził do tego, że chłopiec wskutek przeziębienia zmarł. Jak tłumaczyła matka dziecka, był on leczony ziołami, metodami naturalnymi, a odszedł, bo „jego dusza nie chciała już żyć”.
Poza Polską głośny przypadek miał miejsce we Włoszech. Siedmioletni Francesco chorował na zapalenie ucha. Znachor zakazał rodzicom wyjazdu do szpitala, proponował homeopatię i „sprawdzone” środki z zakresu medycyny alternatywnej. Choroba posunęła się do tego stopnia, że nie pomogła już nawet antybiotykoterapia – doszło do śmierci mózgu, zaś chłopczyk pożegnał się ze światem. Z kolei w Kambodży pewien „znawca” wskutek swoich alternatywnych terapii zakaził ponad sto osób wirusem HIV.
Mówią, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Jeśli dorosły dobrowolnie wybiera homeopatię, teoretycznie nic nie powinno stać mu na przeszkodzie do tego, by stopniowo się wykończył. W grę jednak wchodzi życie dzieci, a znachorskie grupy grają na emocjach młodych matek i chętnie podjudzają je przeciwko „zabójczej mafii medycznej”. Niektórzy z kolei chcą poczuć się wyjątkowi. Ta wyjątkowość zabija. Bo na grupach facebookowych mnożą się coraz głupsze pomysły, których nie ma kto zweryfikować. Ten, kto zaprotestuje, zostaje zbanowany i sprowadzony do parteru. Chora na depresję zacznie natomiast oczyszczać jelita i pewnie będzie się dziwić, dlaczego z dnia na dzień jest coraz gorzej…