Dyskusja na temat podatku katastralnego odżywa co jakiś czas – i nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że nowy podatek mógłby objąć sporą grupę właścicieli nieruchomości. Lewica, która współtworzy rząd, opowiada się za wprowadzeniem takiego podatku. Do możliwości stworzenia nowej daniny odniósł się wiceminister finansów Jarosław Neneman.
Czy rząd wprowadzi podatek katastralny? Wiceminister ucina temat
Temat wprowadzenia podatku katastralnego powrócił już na początku tej kadencji parlamentu – głównie za sprawą ówczesnego wiceministra Kukuckiego, będącego zwolennikiem wprowadzenia nowego obciążenia dla części właścicieli nieruchomości. Wtedy jednak rządzący twierdzili, że podatek katastralny nie zostanie przyjęty.
Sporo osób mogło mieć jednak wątpliwości, czy rząd faktycznie dotrzyma słowa w tym zakresie – choćby ze względu na stanowisko Lewicy, która popiera wprowadzenie katastru. Zdaniem polityków tego ugrupowania podatek katastralny (nawet niekoniecznie w „klasycznej” formie) mógłby m.in. ograniczyć nieco działalność flipperów oraz zniechęcić do dalszego kupowania mieszkań osoby, które inwestują kapitał w mieszkania pod wynajem. Jak podaje „BI”, w trakcie Local Trends – Samorządowego Kongresu Finansowego, wiceminister finansów Jarosław Neneman postanowił jednak odnieść się do medialnych spekulacji i uciąć temat – polityk zapewnił, że podatku katastralnego nie będzie.
Taka deklaracja nie powinna specjalnie dziwić. Podatek katastralny wywołuje skrajne emocje, co oznacza, że jego wprowadzenie mogłoby przyczynić się do obniżenia poparcia rządzących, którzy już i tak muszą zmagać się z reakcjami na program Kredyt na start. Wprowadzenie podatku katastralnego (lub choćby rozpoczęcie prac nad nim) mogłoby wywołać kolejne skrajne reakcje.
Bardziej prawdopodobny jest podatek od pustostanów, ale nie wiadomo, czy rząd będzie chciał od razu rozpocząć prace
Nie jest tajemnicą, że innym rozważanym rozwiązaniem jest podatek od pustostanów – czyli mieszkań, które nie są zamieszkane. Dodatkowa danina byłaby wymierzona przede wszystkim w tych właścicieli nieruchomości, którzy mają kilka lokali mieszkalnych, ale ich nie wynajmują (np. ze względu na obawy przed zniszczeniami czy ryzyko trafienia na nieuczciwego lokatora). Nie wiadomo jednak na ten moment, czy rządzący faktycznie rozpoczną prace nad tym rozwiązaniem.
Jest jeszcze kwestia tzw. ustawy antyflipperskiej – czyli podwyższeniu stawki podatku PCC (zarówno dla kupujących mieszkania od flipperów, jak i dla samych flipperów nabywających kolejne nieruchomości). Teoretycznie ten projekt ma akurat szanse na wprowadzenie (zwłaszcza że uderza w grupę, która nie cieszy się zbyt dużą sympatią społeczeństwa), ale problem polega na tym, że projektowane przepisy, jeśli wejdą w życie, będą mieć też negatywne konsekwencje. Można się spodziewać, że swoje koszty flipperzy przerzucą na kupujących, natomiast kupujący często i tak będą zmuszeni kupić takie mieszkanie – ze względu na stosunkowo niską podaż (zwłaszcza w dużych miastach).
Na ten moment trudno zatem wyrokować, na jakie rozwiązanie postawi rząd. Nie ma jednak wątpliwości, że każda zmiana prawa rzutująca na rynek nieruchomości wywoła spore emocje – i to wśród większości społeczeństwa.