Millenialsi wolą komunizm od kapitalizmu – tak wynika z badań, które dowodzą, że młodzi ludzie nie mają pojęcia o otaczającej ich rzeczywistości.
Komunizm, podobnie jak inne, XX-wieczne ideologie totalitarne, zdaje się być – z naszej, polskiej perspektywy – czymś upadłym i zapomnianym. Dawne, komunistyczne mocarstwa albo upadły (jak ZSRR), albo funkcjonują jedynie pod płaszczykiem komunizmu, na co dzień wielbiąc kapitalizm (jak Chiny). Na świecie funkcjonują co prawda partie i ruchy polityczne z komunizmem w nazwie, ale, po pierwsze, to raczej margines politycznego mainstreamu, a po drugie – i one rzadko kiedy zajmują się wielbieniem Stalina i Lenina.
Millenialsi wolą komunizm. Bo go nie znają?
Tymczasem, jak pokazują badania, millenialsi (przynajmniej ci amerykańscy) tęsknią za komunizmem, ceniąc go wyżej od demokratycznego kapitalizmu. A dokładnie: połowa z nich wolałaby żyć w kraju komunistycznym (ewentualnie socjalistycznym) niż w USA. Po części to z pewnością kwestia nieznajomości tematu: 71% millenialsów nie jest w stanie komunizmu zdefiniować. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że młodzi ludzie tęsknią niekoniecznie za gospodarką centralnie planowaną (i mordami politycznymi), a za czymś, co daje złudne poczucie ekonomicznego bezpieczeństwa.
Ale to byłoby wytłumaczenie niepełne. Jak bowiem wynika z tych samych badań, niemal co siódmy ankietowany uważa za bohaterów Stalina i Lenina, a co piąty: Mao Zedonga. To jednak raczej dowód na fatalny system szkolnictwa w USA. Mimo wszystko wątpię, by millenialsi – nawet ci uważający, że serial Przyjaciele jest homofobiczny – uważaliby Stalina za bohatera, gdyby wiedzieli, że to nie był miły, rosyjski wujek z dziwnym wąsem, ale zwykły dyktator-ludobójca.
53% millenialsów uważa, że obecny system ekonomiczny działa na ich niekorzyść. Nie powinno zatem dziwić, że szukają oni alternatywy i z tęsknotą patrzą na spadkobierców Karola Marksa. Co z kolei tłumaczy sporą popularność kandydata na prezydenta USA, Berniego Sandersa – znanego z bardzo socjalistycznych poglądów. Z drugiej strony w Polsce problemem są młodzi, leniwi pracownicy, o zarazem bardzo roszczeniowym podejściu do pracy.
Czy zatem millenialsi na całym świecie marzą jedynie o spełnieniu komunistycznego snu pt. „czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”?