Ech ci millenialsi. Pracodawcy nie mogą przeboleć, że młodzież nie myśli tylko i wyłącznie o pracy, lecz poświęca więcej energii na dodatkowe aktywności. Praca nie jest dla nich sensem życia, a najczęściej jedynie środkiem, który ułatwia realizowanie innych celów. Dlatego robią wszystko, żeby praca nie była dla nich katorgą, a przyjemnością. Starszemu pokoleniu oczywiście to nie odpowiada i twierdzą, że młodzi pracownicy to roszczeniowi pracownicy.
Zupełnie nieprzyzwyczajone do takiego podejścia starsze pokolenie bardzo łatwo szufladkuje millenialsów jako leniwych pracowników. Niestety bardzo często jest to uzasadnione. Brak zaangażowania w pracę, brak szacunku do stanowiska, kolegów z pracy, jak i szefa to tylko niektóre z ich grzechów. Do tego po często są to po prostu leniwi pracownicy, którzy czas w pracy w większości poświęcają na marzenia o piciu sojowego latte na bulwarach, czy kreowaniu swojego wizerunku w mediach społecznościowych. Do pracy jednak ostatecznie muszą przyjść, żeby zarobić chociaż na jedną lampkę prosecco.
PulsHR przytacza wypowiedź Moniki Bajki, która jest prezesem Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży.
Pracodawcy zadają sobie pytanie, jak angażować ludzi i realizować cele firmy, jednocześnie dając młodym poczucie realizacji samego siebie. Dodatkowo młodzi potrzebują zmian. Chcą także widzieć sens wykonywanej pracy. Projekty społeczne pomagają połączyć pracownika z miejscem pracy, a także dają poczucie wspólnoty.
Roszczeniowi pracownicy, bo chcą pracować jedynie 8 godzin dziennie? To chyba przesada
Wyraźnie widać istniejący konflikt pokoleń. Generacja naszych rodziców jest przyzwyczajona do etosu ciężkiej pracy. Innej możliwości zresztą nie było. Poprzedni system gospodarczy praktycznie nikogo nie rozpieszczał i jedynie ciężką pracą można było zapewnić odpowiedni byt swojej rodzinie. Transformacja gospodarcza postawiła wszystko na głowie, chociaż sens pracy pozostał ten sam. Trzeba było pracować jeszcze ciężej i jeszcze więcej kombinować, żeby dziki kapitalizm lat 90. nie puścił nas z torbami. Tymczasem millenialsi to zupełne przeciwieństwo i zaprzeczenie etosu pracy naszych rodziców. Dla tego pokolenia zakład pracy już nie jest drugim domem.
Z tego powodu pracodawcy nie do końca wiedzą jak się z millenialsami w pracy obchodzić. Z jednej strony rąk do pracy wcale nie jest tak dużo, więc ciężko każdego zwolnić i zastąpić kimś innym. Już nawet rolnicy mają problem ze zbiorami. Motywowanie do pracy to również nie jest mocna strona przedsiębiorcy, który za jedyną formę motywowania pracownika zna budowanie poczucia strachu przed zwolnieniem. Coraz więcej firm oferuje liczne benefity pracownicze, licząc, że to wystarczy do zaspokojenia potrzeb roszczeniowego pracownika.
Młodym trzeba dać poczucie wpływu na to, co robią. Muszą mieć też możliwość popełniania błędów, przy jednoczesnym ponoszeniu odpowiedzialności za nie.
To zdanie Jolanty Czernickiej-Siweckiej – prezes fundacji Iskierka. Jednocześnie równie często słychać głosy przedstawicieli starszego pokolenia, że młodzi pracownicy są roszczeniowi, bo chcą pracować jedynie przez 8 godzin dziennie, a obecny system edukacji kształci narcyzów. Przyznam szczerze, że określanie kogoś mianem roszczeniowego tylko dlatego, że w pracy spędza taką ilość godzin, jaką przewiduje kodeks pracy, jest zbyt daleko idącym wnioskiem. Ciężko również kogoś uznać za roszczeniowego dlatego, że za nadgodziny domaga się wynagrodzenia. To już nie te czasy, kiedy w pracy trzeba być wdzięcznym tylko dlatego, że ona jest.