Dezinflacja jednak nie taka pewna. Analitycy pesymistycznie na temat sytuacji w 2023 r.

Finanse Dołącz do dyskusji
Dezinflacja jednak nie taka pewna. Analitycy pesymistycznie na temat sytuacji w 2023 r.

Analitycy już od dawna wróżyli, że „dezinflacja” może stać się ekonomicznym słowem roku 2023. Okazuje się jednak, że wbrew wcześniejszym prognozom, dezinflacja wcale nie jest taka pewna, a już wkrótce może czekać nas wielki „powrót” inflacji – a w zasadzie zahamowanie jej spadku. 

Dezinflacja już nie jest taka pewna

Jeszcze niedawno zdecydowana większość analityków wróżyła, że w 2023 r. będziemy mieć do czynienia z dezinflacją. Jak podaje Interia Biznes, Ekonomiści globalnego banku inwestycyjnego Global Stanley przestrzegają jednak, że dezinflacja nie jest taka pewna, jak mogłoby się wydawać do tej pory – a spadek dynamiki inflacji może się zatrzymać.

Z opublikowanego raportu „Trzy ryzyka inflacyjne, których inwestorzy nie mogą ignorować” wynika, że zdaniem analityków banku szczyt inflacji jest już prawdopodobnie za nami, jednak to nie oznacza jeszcze wcale, że banki centralne (w tym m.in. Fed) mają powody do świętowania i mogą zaprzestać walki z inflacją. Po pierwsze – analitycy prognozują duży wzrost cen paliw. Obecnie baryłka ropy kosztuje ok. 80 dolarów; ich zdaniem w trzecim kwartale 2023 r. może to być już 107 dolarów. Przyczyn takiej prognozy jest kilka. W ostatnim czasie ceny paliw spadały m.in. ze względu na łagodną zimę w Europie i wschodniej części USA; po spadkach prawdopodobnie nadejdzie jednak czas na wzrost cen. Dodatkowo analitycy Mott Capital Management prognozują, że wzrost cen ropy jest prawdopodobny m.in. ze względu na ponowne otwarcie gospodarki Chin i plany USA co do uzupełnienia strategicznych rezerw.

Wzrost cen paliw to jednak tylko jedno z ryzyk, o których wspominają w raporcie analitycy Global Stanley. Kolejne to słabnący kurs dolara. Zdaniem ekonomistów Mott Capital Management, osłabienie dolara jest wręcz najistotniejszym czynnikiem wskazującym na to, że zamiast dezinflacji świat będzie raczej borykał się z nawracającą inflacją. Co więcej, dotyczy to nie tylko USA, ale i reszty świata – słabszy dolar prawdopodobnie pociągnie za sobą wzrost ceny surowców, a tym samym impuls inflacyjny będzie odczuwalny również m.in. w Europie.

Zdaniem analityków Morgan Stanley jest i trzecie ryzyko – w postaci wzrostu cen usług spowodowanym m.in. niedoborem siły roboczej.

Powrót inflacji tylko w USA? Niekoniecznie

Mogłoby się jednak wydawać, że prognozy analityków dotyczą głównie USA. I w zasadzie tak jest – tyle, że jak sami zauważyli, impuls inflacyjny może pojawić się również poza Stanami Zjednoczonymi. Dla Europy szczególnie niebezpieczny byłby znaczący wzrost cen paliw, co z kolei jest najbardziej prawdopodobne. Niepokojem mogą napawać również wizje innych drożejących surowców. Być może zatem zamiast dezinflacji będziemy mieć – na całym świecie – ponowną walkę z inflacją.