Jeszcze niższe stopy procentowe? Czas naprawdę łapać się za portfel

Finanse Dołącz do dyskusji (91)
Jeszcze niższe stopy procentowe? Czas naprawdę łapać się za portfel

O tym, że 2021 będzie rokiem łapania się za kieszeń, wiadomo od dawna. Jednak pod tym względem może być jeszcze gorzej, niż sądziliśmy. Szef NBP właśnie po raz kolejny nas zaskoczył. Jeszcze niższe stopy procentowe? To realne już w pierwszym kwartale.

Stopy procentowe są wyjątkowo niskie – od połowy 2020 r. stopa referencyjna utrzymuje się na poziomie 0,10 proc, stopa lombardowa wynosi 0,50 proc. Biorąc pod uwagę wysoką inflację, można by się spodziewać wzrostu stóp – albo chociaż ich utrzymania na obecnym poziomie.

Jednak okazuje się, że prezes NBP ma chyba inny plan. „[..] W pierwszym kwartale następnego roku możliwe jest dalsze obniżenie stóp. Prowadzimy w NBP odpowiednie analizy możliwych okoliczności i potencjalnych skutków takiego obniżenia” – powiedział Adam Glapiński „Obserwatorowi Finansowemu”.

Jeszcze niższe stopy procentowe? Mniej na kontach, mniej w portfelach

Co spowodowałaby taka decyzja? Na pewno nie pomoże w walce z inflacją. A w 2021 r. czeka nas mnóstwo nowych opłat i podatków. Biorąc pod uwagę to wszystko, naprawdę nie będzie to łatwy rok. Choć zarabiamy coraz więcej, raczej nie będziemy mieć poczucia, że w portfelu mamy więcej pieniędzy.

Jeszcze niższe stopy procentowe spowodują, że już zupełnie nie będzie się opłacało oszczędzać. Już teraz oprocentowanie lokat jest śmieszne. Jeśli jeszcze bardziej się zmniejszy, inflacja jeszcze szybciej będzie „zjadać” środki na kontach czy lokatach.

Jeszcze niższe stopy procentowe? Czy w tym szaleństwie jest metoda?

Oczywiście nie jest tak, że NBP nie wie, co robi. Niskie, czy wręcz minimalne, stopy procentowe to dla Kowalskiego wiele problemów. Jednak są i plusy.

Skoro nie będziemy trzymali pieniędzy na kontach, to będziemy je wydawać. I o to chodzi – rok 2021 będzie gospodarczo trudny i NBP najwyraźniej chce, byśmy wydawali jak najwięcej.

Pewnie to nie wszystko. NBP ostatnio gra na osłabienie złotego. Nie wszystkim to się rzecz jasna podoba, ale pomaga to tym polskim firmom, które żyją z eksportu.

Ekonomiści coraz częściej zauważają, że to „węgierska droga”. Węgry też ścinały stopy, aby pomagać małym i średnim przedsiębiorcom. Traciły na tym oczywiście banki, ale to węgierskim rządzącym jakoś nie przeszkadzało. I chyba nie przeszkadza też polskim – w końcu większość z nich należy do zagranicznych koncernów. Wygląda na to, że nie przeszkadza to nawet premierowi Morawieckiemu, który w zagranicznym banku zrobił przecież zawrotną karierę…