Polacy nie ufają systemowi emerytalnemu. Najlepszy wynik wciąż ma ZUS, PPK daleko w tyle

Finanse Państwo Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Polacy nie ufają systemowi emerytalnemu. Najlepszy wynik wciąż ma ZUS, PPK daleko w tyle

Z badania „Zaufanie do poszczególnych elementów systemu emerytalnego” wynika, że Polacy nie ufają systemowi emerytalnemu. Spośród obecnych filarów systemu emerytalnego najlepszym wynikiem cieszy się ZUS. Mowa o 39,6 proc. respondentów. Zaufanie do oszczędzania w ramach PPK wynosi jedynie 18,8 proc. Prawdę mówiąc, trudno się dziwić.

Nawet emerytura z ZUS nie jest w stanie przekonać do siebie choćby połowy Polaków

Kto by pomyślał, że Polacy nie ufają systemowi emerytalnemu? Najprawdopodobniej każdy, kto obserwował ciąg kolejnych reform, licząc od 1999 r. Teraz jednak dysponujemy danymi statystycznymi, które dość wyraźnie wskazują na taki stan rzeczy. Mowa o wynikach badania „Zaufanie do poszczególnych elementów systemu emerytalnego” przeprowadzonego  na zlecenie Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, które trudno nazwać zaskakującymi.

Spośród wszystkich filarów systemu emerytalnego największym zaufaniem cieszy się ZUS. Nawet w tym wypadku wynik trudno nazwać oszałamiającym, czy nawet jednoznacznie pozytywnym. Zaufanie do oszczędzania na emeryturę z ZUS zadeklarowało zaledwie 39,6 proc. respondentów.

Czterech na dziesięciu badanych (39,6%) zadeklarowało, że ma zaufanie do oszczędzania na emeryturę w ramach ZUS, przy czym co dziesiąta osoba (10,6%) stwierdziła, że zdecydowanie ufa tej formie oszczędzania, a trzy na dziesięć osób (29%) raczej ufa tej formie oszczędzania. Wyraźnie częściej zaufanie do oszczędzania w ramach ZUS deklarowali najstarsi badani, powyżej 60. roku życia. W tej grupie co szósta osoba (15,4%) zadeklarowała, że ma zdecydowane zaufanie do tej formy oszczędzania.

Ponad połowa ankietowanych zadeklarowało, że ich postrzeganie odkładania na emeryturę za pośrednictwem ZUS wynika z ich własnych doświadczeń. 26,5 proc. respondentów kieruje się opinią innych osób, a 16 proc. stawia na wizerunek instytucji jako takiej.

Na drugim miejscu zestawienia znajdziemy Indywidualne Konta Emerytalne i Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego. Tym elementom systemu ufa 22,6 proc. badanych, w tym przede wszystkim osoby zaczynające pracę świeżo po studiach.

Nie wiemy zbyt wiele o nowych filarach systemu, więc im nie ufamy

Zaraz za IKE i IKZE uplasowało się niechciane dziecko systemu emerytalnego, jakim są Otwarte Fundusze Emerytalne. Zaufanie do nich zadeklarowało 22,4 proc. respondentów. W tym przypadku zauważalnie wyższy poziom zaufania wykazują osoby, które są członkami OFE, lub kiedyś nimi były. Wyjątkowo niski poziom zaufania wynoszący 14,2 proc. wykazuje ta grupa badanych, która nigdy nie miała z OFE nic wspólnego. Trzeba przyznać, że jest w tym pewna logika.

Autorzy badania wyciągają wnioski, z którymi trudno się nie zgodzić. Prezes IGTE Małgorzata Rusewicz zwróciła uwagę na jedną bardzo ważną kwestię.

Niewysoki poziom zaufania do form dodatkowego oszczędzania na emeryturę jest martwiący. Wydaje się jednak, że uzyskane wyniki badania w większej części wynikają z niedużej społecznej znajomości IKE, IKZE i PPK, niż z doświadczeń wynikających z korzystania z tych produktów.

Pisaliśmy już wielokrotnie na łamach Bezprawnika, że zarówno PPK, jak i IKE/IKZE wcale nie są takimi złymi rozwiązaniami. Wręcz przeciwnie: są w stanie zauważalnie zwiększyć naszą przyszłą emeryturę. W obecnych filarach systemu nie ma nic, co by uzasadniało na przykład masowe wypisywanie się pracowników z PPK. Pomijając jeden dość istotny szczegół: rolę państwa i czynnika politycznego w systematycznym niszczeniu wizerunku systemu.

Powiedzmy to wprost: Polacy nie ufają systemowi emerytalnemu przez „genialne” pomysły polityków

Jak już wspomniałem, Polacy nie ufają systemowi emerytalnemu w dużej mierze przez kolejne jego reformy. Rezygnacja z obywatelskiego charakteru tzw. starego systemu na rzecz pseudokapitałowego potworka reformy z 1999 r. była w tej kwestii ważnym pierwszym krokiem. Wówczas jednak nic nie zapowiadało dramatu następnych dwóch dekad. W latach dwutysięcznych szerzyła się plaga wykorzystywania umów cywilnoprawnych jako „takich fajniejszych umów o pracę”, co przy okazji zwiększyło grono osób, które nie zwiększały swojego kapitału emerytalnego.

Później rząd PO-PSL najpierw podniósł wiek emerytalny. Było to posunięcie słuszne, ale ówczesne władze nijak nie były w stanie przekonać do niego Polaków. Później rządzący sami storpedowali własne wysiłki, reformując Otwarte Fundusze Emerytalne w sposób, który media ochrzciły mianem „skoku na OFE”. Platformie wyborcy tych dwóch reform nie wybaczyli do dzisiaj. Równocześnie cała operacja skutecznie podkopała jakiekolwiek zaufanie społeczeństwa do dalszego reformowania systemu.

Przekonał się o tym PiS, który przygotował kolejną reformę. Była całkiem nieźle skonstruowana, przynajmniej jak na legislacyjne umiejętności obecnych prawodawców. Tylko co z tego? Teraz Polacy nie ufają systemowi emerytalnemu jako takiemu. Prawie dwie trzecie z nas nie wykazuje zaufania nawet do ZUS. Przy czym decydujące wydaje się nastawienie pokolenia obecnych dwudziesto- i trzydziestolatków.

Jeżeli osoby, która mają się składać na funkcjonowanie systemu, nie będą choć trochę mu ufać, to nie będą mieć motywacji nie tylko do oszczędzania na własną emeryturę. Nie będą też skłonni finansować emerytur swoich rodziców i dziadków. Bez tego elementu za kilka dekad cały system emerytalny nie będzie w stanie funkcjonować w sposób wydajny.

Czy jest jakieś rozwiązanie problemu? Oprócz działań czysto edukacyjnych można zrobić jeszcze jedno. Niech politycy się nie dotykają do filarów systemu emerytalnego: żadnych podejrzanych transferów pieniędzy, tworzenia nowych instytucji i podkopywania już istniejących. Po jakichś dwudziestu latach stabilizacji może zaufanie Polaków do oszczędzania na emeryturę uzyska zadowalający poziom.