Inpost, którego prezesem jest Rafał Brzoska, sprzedał Bezpieczny List wraz z pracownikami. Teraz listonosze mogą dostać po tysiąc złotych darowizny z fundacji Inpost. Szkoda, że nie wynagrodzenia

Praca Dołącz do dyskusji (133)
Inpost, którego prezesem jest Rafał Brzoska, sprzedał Bezpieczny List wraz z pracownikami. Teraz listonosze mogą dostać po tysiąc złotych darowizny z fundacji Inpost. Szkoda, że nie wynagrodzenia

Nie jest łatwo być w naszym kraju przedsiębiorcą, a już w szczególności takim, który zarabia miliony. Szybki sukces powoduje przypięcie łatki cudownego dziecka, wizjonera i guru biznesu. Im większy splendor, tym mocniejszy upadek, który obnaża cechy, które trudno określić cnotami.

Rafał Brzoska, najbardziej znany z sukcesu swojej spółki InPost, która swego czasu mocno namieszała w naszym rodzimym wymiarze sprawiedliwości, nie ma ostatnio dobrej passy. Kłopoty zaczęły się od przegranego przetargu na obsługę korespondencji sądowej, co zapoczątkowało kłopoty finansowe całej grupy. Przeciętny przedsiębiorca, w obliczu problemów finansowych, które przerastają jego możliwości, swoją uwagę zwraca na postępowanie upadłościowe. Przedsiębiorca, który jest przedstawicielem pokolenia think outside the box, do problemu podchodzi kreatywnie. Gdy jedna ze spółek córek nie jest rentowna, należy ją sprzedać. Nie moja spółka – nie mój problem.

Tak w skrócie wyglądała historia spółki Bezpieczny List, która zatrudniała niemal 1200 listonoszy. Spółka Inpost, której Rafał Brzoska jest prezesem zarządu, sprzedała wszystkie swoje udziały w spółce Bezpieczny List za 10 tysięcy złotych spółce Tenes One, a ta dwa miesiące później sprzedała ją spółce zarejestrowanej na Cyprze za 5 tysięcy złotych. W taki właśnie sposób przedsiębiorca, na całej operacji jeszcze zarobił. Można? Można. Widocznie nie byli ambitni. Rafał Brzoska w 2014 tak charakteryzował idealnego pracownika.

Pracownik przychodzi pracować, wyznacza sobie cele i chce je osiągać – a nie idzie do roboty. Do roboty chodziło się w czasach komunizmu. I niestety, niektórym tak już zostało. Przychodzą do pracy o 8, wychodzą o 16 i nie odbierają telefonu służbowego albo wyłączają od razu za progiem. Po 16 całkiem wypisują się z życia firmy – i to właśnie jest przychodzenie do roboty.
Natomiast człowiek, do którego mogę zadzwonić z pytaniem o 21, albo wysłać maila a on odpisuje po pół godziny – to dla mnie wartościowy pracownik, nowoczesnej organizacji.

Dobry pracownik nie przychodzi do roboty, ale czuje się częścią zespołu

Nie wiem, czy listonosze odbierali telefony po 21, ale wiem, że pozostawieni na lodzie walczą przed sądami o zaległe wynagrodzenia. W międzyczasie o całej sprawie przypomniała sobie fundacja InPost, która skierowała do byłych współpracowników list, o czym donosi money.pl . Fundacja oferuje jednorazową darowiznę w wysokości tysiąca złotych. Fundacja stawia jednak dwa warunki. Przede wszystkim oferta jest skierowana do osób, które 8 sierpnia były zatrudnione w spółce Bezpieczny List. Po drugie, darowizna ma być przeznaczona na dowolny cel edukacyjny i rozwojowy. Fundacja przyjmuje zgłoszenia do końca stycznia 2018 roku, a wypłaty mają nastąpić wiosną.

W drugim liście, który otrzymali byli pracownicy spółki od swojego byłego pracodawcy, czyli Bezpiecznego Listu przeczytali, że celem spółki  jest priorytetowe uregulowanie wszelkich kwestii formalnych. Niewątpliwie należy pochwalić inicjatywę wsparcia byłych pracowników darowizną, którzy najbardziej ucierpieli na zmianach, jakie spotkały spółkę. Nie wątpię jednak, że równie kluczową dla nich kwestią jest wypłata zaległych wynagrodzeń. Sama grupa Integer S.A podkreśla, że InPost nie ma żadnych zobowiązań wobec pracowników Bezpiecznego Listu, a to  ta spółka bezpośrednio za to odpowiada. Przecież została sprzedana nowemu inwestorowi, a to właśnie on jest stroną wszystkich ewentualnych roszczeń.  Fundacja Inpost poczuwa się jednak do pomocy swoim byłym współpracownikom właśnie poprzez wypłatę darowizn.

Grupa Integer otarła się o bankructwo w związku z remonopolizacją rynku pocztowego na rzecz Poczty Polskiej. Teraz gdy przy pomocy nowego inwestora stanęliśmy na nogi chcemy pomóc także tym ludziom, którzy z nami budowali wolny rynek. Chociaż InPost nie ma żadnych zobowiązań wobec pracowników Bezpiecznego Listu, to firma w pierwszym możliwym finansowo momencie podejmuje inicjatywę mającą na celu wsparcie ich w trudnej sytuacji.

Jak na ironię, Rafał Brzoska wielokrotnie narzekał na mentalność Polaków, która ma być największą przeszkodą w osiąganiu sukcesu. Łatwo chwalić swój model zarządzania, gdy biznes jest na fali wznoszącej. Niestety polska szkoła przedsiębiorczości lubi blichtr i błysk, a niekoniecznie odpowiedzialność.

Aktualizacja

Po publikacji tekstu z redakcją skontaktował się rzecznik prasowy Grupy Integer S.A, który wskazał, że już w kilka dni od rozpoczęcia akcji wypłaty darowizn byłym pracownikom spółki Bezpieczny List, chęć udziału w programie zadeklarowało 40% uprawnionych do tego osób. To oczywiście pokazuje, że ich nastawienie do inicjatywy fundacji jest jak najbardziej pozytywne. Wskazał również na szerszy kontekst całej inicjatywy, która spowodowana jest trudną sytuacją całej grupy, która stanęła w obliczu niemałych problemów po tym, jak Centrum Usług Wspólnych formalnie nie podpisało ze spółką umowy o świadczenie usług pomimo wygranego przez nią przetargu, pomimo 14 orzeczeń sądowych, które potwierdzały prawidłowość oferty InPost.

Kluczowy w obecnej sytuacji, zarówno byłych pracowników spółki Bezpieczny List, jak i firmy InPost, jest kontekst. Od kilku lat mamy do czynienia z procesem zamykania rynku pocztowego dla prywatnych firm, których ofiarą padła zarówno Grupa Integer.pl jak i Bezpieczny List. Sytuacja ta wpisała się w cały szereg decyzji politycznych, które doprowadziły do remonopolizacji rynku usług pocztowych w Polsce na rzecz państwowego operatora i wyparcia z tego rynku prywatnych spółek. Także sama Grupa Integer.pl musiała pozyskać nowego inwestora, gdyż w wyniku monopolistycznych praktyk państwowego operatora groziło jej bankructwo. Spółka Bezpieczny List nie miała tyle szczęścia.
Trudna sytuacja w Grupie InPost i konieczność pozyskania nowego inwestora dla spółki Bezpieczny List jest bezpośrednio spowodowana sytuacją, w jakiej InPost został postawiony przez administrację publiczną i monopolistyczne praktyki państwa polskiego.

To właśnie brak podpisania umowy przez zamawiającego był bezpośrednią przyczyną zmian w całej Grupie Kapitałowej InPost S.A, które poskutkowały decyzją o sprzedaży udziałów w spółce Bezpieczny List. Miała ona być motywowana chęcią ochrony jej pracowników przed utratą pracy poprzez przekazanie ich potencjału nowemu inwestorowi.

Dziś, choć formalnie InPost nie jest odpowiedzialny za niewypłacone przez obecnego właściciela spółki świadczenia dla byłych pracowników, firma w pierwszym możliwym finansowo momencie podejmuje inicjatywę mającą na celu wsparcie ich w trudnej sytuacji. Dobrowolnie, z odpowiedzialności za ludzi, ponosi kolejny koszt, którego powodem jest nieudolność administracji i monopolistyczne praktyki stosowane wobec konkurentów Poczty Polskiej.