Rząd chce dorzucić z naszych pieniędzy 300 milionów na PKP, żeby nasze portfele przestały narzekać na ceny biletów

Codzienne Państwo Dołącz do dyskusji
Rząd chce dorzucić z naszych pieniędzy 300 milionów na PKP, żeby nasze portfele przestały narzekać na ceny biletów

Pojawiła się szansa na niższe ceny biletów PKP. Rząd rozważa pokaźny zastrzyk finansowy na rzecz spółek kolejowych. Miałby on skutkować obniżeniem stawek, które od połowy stycznia są szokująco wysokie. Ale rządzący oczekują też od Polskich Kolei Państwowych konkretnych działań – w szczególności znalezienia oszczędności.

Szansa na niższe ceny biletów PKP

Droższe ceny biletów PKP Intercity obowiązują od 11 stycznia. Wielu z nas odczuło już te podwyżki (bezczelnie nazywane „aktualizacją”) na własnej skórze. Sam wczoraj z naprawdę wielkim bólem serca kupowałem bilety na trasie Gdańsk – Berlin. Zapłaciłem za osobę blisko 180 złotych i to korzystając z promocji zakładającej, że bilet nie podlega zwrotowi. Dopiero po zakupie zorientowałem się, że w dwie osoby bardziej opłacałoby się jechać autem. Codziennie dostajemy kolejne przykłady pokazujące, że drożyzna na kolei stała się faktem. – 486,8 zł za podróż czteroosobowej rodziny pociągiem z Warszawy do Zakopanego? I to już po wszystkich zniżkach? W dwie strony to prawie 1000 zł. PKP Intercity: przykro mi, ale mnie nie stać na Wasze usługi. Samochodem wychodzi jakieś 380 zł… – napisał na Twitterze Artur Celiński z Magazynu Miasta.

Rząd zaczął dostrzegać problem i rozważa podjęcie w tej sprawie konkretnych działań. Dziennik Gazeta Prawna pisze o planie dokapitalizowania kolejowych spółek (w szczególności PKP Intercity) kwotą mogącą sięgać nawet 300 milionów złotych. Miałoby to doprowadzić do obniżki cen biletów, a jednocześnie zapewnić Polskim Kolejom Państwowym płynność finansową. Taka państwowa interwencja jest konieczna, bo faktem jest, że prąd zdrożał drastycznie i koszty transportu kolejowego wzrosły gigantycznie. Ale przerzucanie ich na pasażerów, w sytuacji gdy PKP ma monopol na przejazdy i jest przewoźnikiem państwowym, było zagraniem poniżej pasa. Dziwne jednak, że rząd bierze się w tej sprawie do działania dopiero kilkanaście dni po fakcie. Tak jakby decyzja o podwyżkach zapadła bez jakichkolwiek konsultacji z najważniejszymi organami państwa. No chyba że politycy liczyli, że szok wywołany podwyżką będzie mniejszy. No to się przeliczyli.

Zastrzyk gotówki zamiast obniżenia VATu

Opozycja od początku apeluje o to, by wprowadzić radykalną obniżkę VAT na bilety kolejowe. Skoro bowiem udało się to zrobić na początku 2022 roku z paliwem, dlaczego nie można w obecnej sytuacji w podobny sposób nie wyciągnąć ręki do pasażerów kolei? Jednak wiele wskazuje na to, że rząd nie chce powtórzyć casusu Orlenu, który to – by, jak tłumaczy, „uniknąć szoku cenowego” po powrocie starej stawki podatku – sztucznie zawyżał ceny paliwa i finalnie doprowadził do kryzysu wizerunkowego w PiSie. W przypadku PKP rządzący wolą zatem po prostu sięgnąć do budżetowego portfela tak, by ulżyć portfelom pasażerów. W obecnej sytuacji nie ma chyba co wybrzydzać: bilety muszą stanieć i to w bardzo niedalekiej przyszłości. Bo niedługo polskie koleje, paradoksalnie, staną się przywilejem tylko najbogatszych.