Wzięli ze schroniska kundelka, wycięli mu nerkę, przeszczepili swojemu rasowemu psu, a kundelka zwrócili. Warszawski sąd się nie popisał…

Prawo Dołącz do dyskusji
Wzięli ze schroniska kundelka, wycięli mu nerkę, przeszczepili swojemu rasowemu psu, a kundelka zwrócili. Warszawski sąd się nie popisał…

Sąd Najwyższy już w marcu ma pochylić się nad sprawą psa Saturna, który przekonał się, że nazywanie ludzi zwierzętami, jest dla zwierząt krzywdzące. Pies został zabrany ze schroniska tylko po to… aby zostać dawcą nerki dla psa rasowego.

Pies Saturn przebywał w 2013 roku w schronisku dla zwierząt. Został adoptowany, jednak po dwóch miesiącach opiekunowie oddali zwierzę. Nikt jeszcze wtedy nie spodziewał się, że pies w rzeczywistości był dawcą nerki dla rasowego pupila rodziny, która zdecydowała się na adopcję bezdomniaka.

Smutna historia kundelka

Historia psa z podwarszawskiego schroniska budzi grozę. Zwierzę zostało potraktowane instrumentalnie i przekonało się, że ludziom nie można ufać. Kundelek najpierw stracił dom i trafił do schroniska dla zwierząt. Stamtąd został zabrany przez rodzinę, która miała zapewnić mu dom, pełną miskę i mnóstwo miłości. Niestety, zamiast pełnej miski i codziennych zabaw z opiekunami, pies trafił na stół operacyjny.

Po dwóch miesiącach od adopcji zwierzę znów trafiło do schroniska. Tam nikt nie podejrzewał, że zwierzak mógł zostać potraktowany, jako dawca, więc sprawa nie ujrzała światła dziennego. Saturn trafił jednak na kochającą rodzinę, która w 2015 roku zdecydowała się przeprowadzić u niego badania. Tam okazało się, że pies ma tylko jedną nerkę. Nowa rodzina kundelka zdecydowała się opowiedzieć o sprawie jednak dopiero w 2018 roku, kiedy media obiegły informacje o procederze nielegalnego przeszczepiania organów pobranych od bezdomnych psów rasowcom.

Sądowa batalia o prawa bezdomnych zwierząt

Sprawą zainteresowała się Fundacja Viva!, która złożyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzęciem. Saturn nie był jedynym pokrzywdzonym zwierzakiem – zawiadomienie obejmowało również przypadek bezdomnej Tosi, która była dawcą nerki dla psa domowego. W wyniku działań prokuratora postawiono zarzuty lekarzowi weterynarii, który miał przeprowadzić te zabiegi.

Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa uniewinnił jednak weterynarza, argumentując tę decyzję rzekomym stanem wyższej konieczności. Zdaniem sądu, ratowanie jednego zwierzaka, uzasadnia narażenie na śmierć innego (tak, takie zabiegi u zwierząt mogą kończyć się śmiercią). Wyrok sądu był dosyć odważny, ponieważ zgodnie z art. 26 kodeksu karnego:

Nie popełnia przestępstwa, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego jakiemukolwiek dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego.

Warszawski sąd chyba nad wyrokiem się nie zastanowił

Tak więc zdaniem warszawskiego sądu, życie psa bezdomnego przestawia wartość niższą od życia psa rasowego, czy też domowego. Ciężko się zgodzić z taką opinią, chociaż zwierzęta zgodnie z kodeksem cywilnym są rzeczami (m.in. obejmuje je prawo własności itp.) to wciąż mówimy o życiu. Na zasadzie analogii, to tak jakby ktoś stwierdził, że można wyciąć nerkę osobie bezdomnej, aby przeszczepić je przedstawicielowi klasy średniej (tak, może to wyolbrzymienie, jednak zasada jest taka sama).

Gdyby lekarz weterynarii odpowiadał za wykroczenie, decyzję sądu można by było jeszcze logicznie uzasadnić. Zgodnie z art. 16 kodeksu wykroczeń stan wyższej konieczności ma nieco inną definicję:

Nie popełnia wykroczenia, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone nie przedstawia wartości oczywiście większej niż dobro ratowane.

To jeszcze by się broniło. Życia nie da się wartościować, tak więc życie bezdomniaka nie przedstawia wartości oczywiście większej niż życie rasowca (działa to w dwie strony). Jednak znęcanie się nad zwierzętami jest przestępstwem, tak więc należy zastosować definicję z kodeksu karnego. Dla tego wyroku nie ma więc wytłumaczenia. Tę kwestię podnosiła również mecenas Katarzyna Topczewska, reprezentująca Fundację Viva!:

Nie zgodziliśmy się z taką oceną i złożyliśmy apelację. Pies, który nie ma domu ani człowieka, który będzie go chronił, nie może być źródłem „części zamiennych” dla innych, kochanych i zaopiekowanych zwierząt tylko dlatego, że jego los nikogo nie obchodzi. Nie można ratować życia jednego zwierzęcia kosztem zdrowia drugiego. Saturn poniósł ogromne konsekwencje decyzji ludzi i w jej wyniku nie mógł normalnie żyć. Musiał być do końca życia na specjalnej diecie. Regularnie odwiedzał też lekarza weterynarii, co było dla niego stresujące. Niewydolność jedynej nerki powodowała stałe pogorszenie jego stanu komfortu życia. Gdyby miał dwie nerki – być może jego życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Tym bardziej że przeszczepy nerek u psów mają naprawdę niską statystykę przeżywalności.

Pies Saturn dotarł do Sądu Najwyższego

Od wyroku warszawskiego sądu złożona została apelacja – z decyzją sądu nie zgadzał się zarówno prokurator, jak i oskarżyciele posiłkowi, czyli pełnomocnicy reprezentujący organizacje prozwierzęce. Sąd II instancji zgodził się, że uznanie takiego przeszczepu za stan wyższej konieczności jest niedopuszczalne. Skład sędziowski podkreślił, że:

Na zakończenie wskazać należy, iż z dużym dystansem należy podejść do kategorycznego twierdzenia Sądu Rejonowego, że poświęcone dobro prawne w postaci okresowej utraty zdrowia psów Saturn i Tosia oraz ich cierpienie w okresie okołooperacyjnym przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego w postaci życia psa Bubu oraz Jockera. Obecne ustawodawstwo nie daje bowiem bezwzględnych podstaw do przyjęcia, iż życie zwierzęcia stanowi wartość wyższą niż jego ochrona przed cierpieniem. Ustawy o ochronie zwierząt i ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych wskazują bowiem w swej treści szereg okoliczności, w których przyznaje się prymat zakończenia życia zwierzęcia, nad przedłużaniem im życia m.in.: konieczność bezzwłocznego uśmiercenia zwierzęcia (IX Ka 639/23).

Na wyrok sądu II instancji skargę do Sądu Najwyższego złożył obrońca oskarżonego. Sąd Najwyższy przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia, tak więc znów orzekał będzie sąd rejonowy. Jak informuje Fundacja Viva!, pierwsza rozprawa już w marcu.