Tysiące firm ma problem, z którego istnienia nawet nie zdają sobie sprawy

Firma Dołącz do dyskusji
Tysiące firm ma problem, z którego istnienia nawet nie zdają sobie sprawy

Mogłoby się wydawać, że przedsiębiorcy, którzy już raz zdecydują się ubezpieczyć swoją firmę, mogą spać spokojnie – bo przecież nawet jeśli dojdzie do najgorszego, czyli np. katastrofy budowlanej czy pożaru zakładu, to środki z ubezpieczenia pozwolą na pokrycie szkody. Sęk w tym, że to niekoniecznie prawda, a tysiące przedsiębiorców jest zwyczajnie niedoubezpieczonych – z czego mogą nawet nie zdawać sobie sprawy.

Wszyscy przedsiębiorcy wiedzą, że suma ubezpieczenia jest istotna, ale…

Dla większości przedsiębiorców oczywiste jest, że suma ubezpieczenia jest jedną z najważniejszych kwestii, jakie należy omówić podczas zawierania umowy z ubezpieczycielem. To właśnie od poprawnej wysokości sumy ubezpieczenia zależy możliwość odtworzenia mienia po szkodzie.

Przedsiębiorcy w głównej mierze ubezpieczają środki trwałe. Zazwyczaj robią to albo według wartości odtworzeniowej, albo – księgowej brutto (możliwe jest również ubezpieczenie według wartości rzeczywistej czy księgowej netto, ale takie umowy stanowią zdecydowaną mniejszość).

Przy wyborze ubezpieczenia według wartości odtworzeniowej ubezpieczyciel wylicza koszty konieczne do naprawy szkody, następnie sprawdza, czy suma ubezpieczenia wskazana w umowie jest zgodna z wartością odtworzeniową ubezpieczanego mienia. Należy pamiętać, że ubezpieczyciel wypłaca odszkodowanie jedynie w granicach zadeklarowanej sumy ubezpieczenia; jeśli koszty odtworzenia są wyższe, to niestety oznacza to, że przedsiębiorca jest stratny. Z kolei przy ubezpieczeniu według wartości księgowej brutto mechanizm jest analogiczny, ale limitem wypłaty odszkodowania jest wartość księgowa brutto każdego środka trwałego. Warto tu zaznaczyć, że jeżeli jakiś środek trwały nie został ujęty w ewidencji, to nie będzie on brany pod uwagę przy wyliczaniu odszkodowania.

O ile jednak przedsiębiorcy raczej pilnują, by suma ubezpieczenia była adekwatna, o tyle często zapominają o czymś innym – czyli o zjawisku niedoubezpieczenia, które pojawiło się stosunkowo niedawno. Chodzi o sytuację, gdy koszty odtworzenia stają się po jakimś czasie od zawarcia umowy znacznie wyższe niż suma ubezpieczenia. Coraz częściej zdarza się, że ubezpieczyciel może wypłacić np. jedynie połowę środków potrzebnych do odtworzenia mienia – bo ogranicza go kwota sumy ubezpieczenia.

Skąd zjawisko niedoubezpieczenia?

Jak to możliwe? Inflacja, rosnące koszty ekip budowlanych, wyższe ceny materiałów budowlanych – z tym wszystkim mierzymy się od około 2-3 lat. Wcześniej wzrosty cen nie były aż tak odczuwalne; począwszy jednak od 2021 r. koszty odtworzenia zaczęły bardzo mocno rosnąć, osiągając niespotykane wcześniej poziomy. Wielu przedsiębiorców zapomina przy tym, że tym samym nieaktualna staje się suma ubezpieczenia w zawartej wcześniej umowie – i w razie np. pożaru lub innej katastrofy za pieniądze, które otrzymają od ubezpieczyciela, nie naprawią poniesionych szkód. To z kolei odbije się nie tylko na nich (często chodzi o miliony złotych, które przedsiębiorca musiałby wyłożyć z własnej kieszeni, a na co zazwyczaj go nie stać), ale też – na całej lokalnej społeczności. W takiej sytuacji pracę może stracić kilkadziesiąt lub nawet kilkaset osób.

O tym, jak dramatyczne skutki może mieć niedoubezpieczenie, niemal przekonali się członkowie jednej ze wspólnot mieszkaniowych. Jak opowiada nam Krzysztof Grelewicz, dyrektor Biura Ubezpieczeń Korporacyjnych ERGO Hestii, dzięki przytomności underwitera (zajmującego się analizą ryzyka ubezpieczeniowego) wspólnota uniknęła zawarcia umowy na znacznie zaniżoną kwotę. We wrześniu zeszłego roku do underwitera Hestii zwrócił się bowiem broker ubezpieczeniowy, reprezentujący wspólnotę mieszkaniową, z prośbą o ofertę. Underwiter zwrócił niemal od razu uwagę na to, że suma ubezpieczenia jest co najmniej dwukrotnie niższa niż powinna; broker z kolei twierdził, że nie ma możliwości podniesienia sumy ubezpieczenia ze względu na fakt, że wspólnota zmaga się z dodatkowymi opłatami (mimo że kwota składki na całą wspólnotę miała wzrosnąć jedynie z ok. 150 do 300 zł rocznie). Underwiter ostatecznie odmówił przedstawienia oferty na znacznie zaniżoną sumę ubezpieczenia.

Jak się okazało, właśnie to uratowało członków wspólnoty przed podwójnym dramatem. Wspólnota, po odmowie underwritera, ostatecznie ubezpieczyła się prawidłowo, a dosłownie kilka tygodni po zawarciu umowy na prawidłową sumę ubezpieczenia, w budynku wybuchł ogromny pożar. Gdyby nie zmiana zdania (właściwie w ostatniej chwili), wspólnota otrzymałaby od ubezpieczyciela środki, które tylko w niewielkiej części pokryłyby koszty odtworzenia.

Oczywiście zrozumiałe jest, że wspólnota chciała oszczędzać – i z tego względu pierwotnie nie miała zamiaru podwyższać sumy ubezpieczenia, co wiąże się oczywiście z nieco wyższą składką. Z drugiej strony tego rodzaju „oszczędności” są marginalne – zwłaszcza jeśli w grę wchodzi rzeczywista szkoda i wypłata ubezpieczenia o połowę lub nawet o połowę niższa niż koszty odtworzenia.

W Polsce z problemem niedoubezpieczenia mogą zmagać się tysiące firm. I nawet nie mają o tym pojęcia

Większość przedsiębiorców na co dzień raczej nie zastanawia się, czy w ich przypadku istnieje ryzyko niedoubezpieczenia – ale statystyki wskazują na to, że z problemem mogą zmagać się tysiące firm. Jak mówi nam Krzysztof Grelewicz,

Mówiąc o procentach, myślę, że po tym roku ok.  75-80 proc. ubezpieczonych nie ma urealnionej sumy ubezpieczenia. Z kolei u klientów, u których suma ubezpieczenia jednak wzrosła, to wzrosła ona najczęściej jedynie o mniej niż 10 proc.

Co jednak przedsiębiorca powinien zrobić, by sprawdzić, czy jest niedoubezpieczony? Jak tłumaczy ekspert,

Każdy profesjonalny pośrednik jest w stanie dosłownie w ciągu pół godziny określić, czy mamy problem z ryzykiem niedoubezpieczenia, czy nie. Można to (przyp. red. – ustalić, czy istnieje ryzyko niedoubezpieczenia) zrobić albo przez pośrednika, albo sprawdzić któryś z kalkulatorów udostępnianych przez ubezpieczycieli, choćby przez Ergo Hestię. Trzecia opcja to zapytanie np. administratora czy jego zdaniem aktualna suma ubezpieczenia chociaż mniej więcej odpowiada wartości odtworzenia.

Wystarczy zatem niewiele – skorzystanie z gotowego kalkulatora, porady pośrednika czy zwykła rozmowa z osobami, które powinny nieco lepiej orientować się w temacie rosnących kosztów. Zdaniem eksperta wystarczy, by przedsiębiorca sprawdził ryzyko niedoubezpieczenia raz w roku. Może to zatem dobry moment, by to zrobić – zwłaszcza, jeśli ktoś zawarł umowę ubezpieczeniowa już kilka lat temu. W innym wypadku, w razie jakiejkolwiek dużej szkody, przedsiębiorca prawdopodobnie nie dostanie od ubezpieczyciela środków w wysokości pozwalającej na całkowite sfinansowanie naprawy zniszczeń. To z kolei może oznaczać całkowity koniec przedsiębiorstwa – na którego sukces właściciel pracował często nawet kilkanaście czy kilkadziesiąt lat.

Tym samym ze względu na „oszczędności” na składkach (mimo że zazwyczaj mowa o niewielkich kwotach) przedsiębiorca może stracić łatwo dorobek życia – i sam fakt posiadania umowy z ubezpieczycielem niewiele tu pomoże.