ZUS się poddaje i przyznaje, że źle zinterpretował przepisy dotyczące ulgi na start. Ulga to ulga, a nie przerzucenie obowiązku

Gorące tematy Firma Podatki Dołącz do dyskusji (334)
ZUS się poddaje i przyznaje, że źle zinterpretował przepisy dotyczące ulgi na start. Ulga to ulga, a nie przerzucenie obowiązku

Gertruda Uścińska przyznaje, że kontrowersyjna interpretacja gdańskiego oddziału ZUS w sprawie ulgi na start była błędna. Zapowiada kontrolę, która ma wyjaśnić kto i dlaczego wydał interpretację sprzeczną z duchem rządowych reform.

Spór pomiędzy ZUS a ministerialnymi urzędnikami właśnie dobiegł końca. Głos w sprawie zabrała sama prezes tej instytucji, czyli Gertruda Uścińska. W rozmowie z Rzeczpospolitą przyznała, że kontrowersyjna interpretacja gdańskiego oddziału ZUS w sprawie ulgi na start była błędna. Przypomnijmy, że chodziło o decyzję, w której ZUS stwierdził, że osoby korzystające z ulgi na start nie mogą być traktowani jako przedsiębiorcy.

To stało w oczywistej sprzeczności intencjami ustawodawcy, ponieważ oznaczało, że współpracujący z takimi podmiotami przedsiębiorcy musieli za nich odprowadzać należne składki. Tymczasem intencją wprowadzenia ulgi na start było zniesienie obowiązku. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że tego zamieszania można było uniknąć, bardziej przykładając się do procesu legislacyjnego i odpowiedniej redakcji przepisów.

Decyzja gdańskiego oddziału ZUS wywołała niemałe zamieszanie. Ulga na start a kontrowersje były tak żywe, że głos w sprawie zabrało samo ministerstwo. Jednoznacznie zapewniano, ze zleceniodawcy nie mają obowiązku odprowadzania składek na ubezpieczenia społeczne za kontrahentów, którzy korzystają z ulgi na start. Kolejny raz przedsiębiorcy padli ofiarą niezdecydowania i sprzecznych opinii urzędników. Z jednej strony ZUS stwierdził, ze składki odprowadzać trzeba, a ministerstwo, czyli autor tych przepisów twierdzi, że jest zupełnie inaczej. Konsekwencje takiego przerzucania się piłeczką poniosą oczywiście sami przedsiębiorcy.

Głos zabrała prezes ZUS – ulga na start ma być interpretowana tak, jak chce tego ministerstwo

Dyskusję ostatecznie przecięła prezes ZUS, która przyznaje, że interpretacja ZUS była błędna i stała w oczywistej sprzeczności z duchem prawa. Zapewniła, że przedsiębiorcy korzystający z ulgi na start nie mogą zostać potraktowani jak zleceniobiorcy i że ta interpretacja już się nie zmieni.

Z przepisów jasno wynika, że jeśli osoba prowadząca działalność gospodarczą i korzystająca z ulgi na start zawiera w tym czasie umowy cywilne w ramach prowadzonej działalności, nie musi się obawiać, że zostanie potraktowana jako zleceniobiorca. Zapewniam, że ta interpretacja przepisów się już nie zmieni, bo zależy nam na stabilności i pewności prawa w tym zakresie. Sprawdzamy, jak doszło do wydania w sprawie indywidualnej interpretacji, przeczącej duchowi tych przepisów. Te osoby muszą jednak pamiętać, że skoro nie płacą w tym okresie składek na ubezpieczenia społeczne, nie nabywają prawa do świadczeń z tych ubezpieczeń. Inaczej jest z osobami, które nie rejestrują swojej działalności, gdy ich przychody nie przekraczają połowy minimalnego wynagrodzenia. Skoro nie prowadzą działalności gospodarczej, będziemy ich traktować jako osoby fizyczne zawierające umowy cywilnoprawne z wszelkimi tego konsekwencjami.

To oczywiście bardzo dobrze, że ten dziwny spór właśnie został zakończony i to poziomie samego prezesa ZUS. Szkoda jednak, że urzędnicy ciągle zapominają, że prawem jest tekst ustawy, a nie wypowiedź urzędnika w mediach. Dopóki proces legislacyjny wygląda tak, jak wygląda, takie sytuacje będą miały miejsce coraz częściej. Ulga na start ZUS jest kolejnym przykładem tego, jakie skutki niesie za sobą legislacyjny sprint.