Mimo że mogłoby się wydawać, że deweloperzy budują mieszkania na potęgę, to okazuje się, że w Polsce średnia powierzchnia mieszkania na jednego obywatela wciąż to tylko nieco ponad 28 m2. Dla porównania – w Danii jest to 60 m2. Co więcej, okazuje się, że gorsza sytuacja niż w Polsce jest tylko w trzech innych krajach Unii Europejskiej.
Powierzchnia mieszkania na jednego obywatela w Polsce wciąż daleko za średnią europejską
Z najnowszych danych GUS wynika, że w 2018 r. średnia powierzchnia mieszkania na jednego obywatela w Polsce wynosi 28,2 m2. W ciągu ostatnich 10 lat zdołaliśmy podnieść ten wynik o 4 m2.
Czy to dużo, czy mało? Być może w skali kraju nie jest to wcale zły wynik, ale należy przecież pamiętać, że deweloperzy masowo budują mieszkania, a Polacy – domy jedno- i wielorodzinne. Mogłoby się zatem wydawać, że tempo przyrostu tej powierzchni powinno być znacznie szybsze.
Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że Polska pod tym względem wypada raczej dość słabo na tle innych krajów z Unii Europejskiej. Średnia powierzchnia mieszkania na jednego obywatela to w UE 39,6 m2, a trzeba zaznaczyć, że wcale nie są to najnowsze dane. Można się więc spodziewać, że średnia europejska jest zatem jeszcze wyższa.
O tym, że średnia powierzchnia mieszkania na jednego obywatela nie jest w Polsce zbyt wysoka może świadczyć też fakt, że wypadamy nie tylko słabo na tle średniej europejskiej, ale… także na tle większości państw. Gorzej jest tylko w trzech krajach – mowa o Litwie, Bułgarii i Rumunii. W tej ostatniej średni wynik to 17 m2 na osobę.
W jakich krajach z kolei przypada najwięcej powierzchni na jedną osobę? Na czele zestawienia znajduje się Dania – średnia powierzchnia mieszkaniowa na obywatela wynosi tam 60 m2. Dobre wyniki można odnotować też na Cyprze, w Luksemburgu, Szwecji czy w Niemczech.
2047 r. Wtedy najwcześniej dogonimy Europę, ale i to raczej jest nierealne
HRE Investments szacuje, że najwcześniej Polska jest w stanie dogonić średnią europejską w 2047 r. Należałoby jednak założyć, że tempo powiększenia się powierzchni mieszkaniowej przypadającej na obywatela byłoby w Polsce stałe i co najmniej na takim sam poziomie jak w ciągu ostatnich 10 lat. Dodatkowo w UE wszystkie budowy musiałyby zostać wstrzymane, a to już jest warunek niemożliwy do spełnienia. Teoretycznie można oczywiście założyć, że np. tempo wzrostu w Polsce znacznie się podniesie, a w dodatku UE zacznie szybciej się zaludniać (choćby za sprawą imigrantów). Prognozy jednak, mimo wszystko, nie są zbyt optymistyczne. Problem polega zresztą też na tym, że w razie kryzysu tempo budowania nowych mieszkań może wyraźnie spaść (podobnie zresztą jak zdolność kredytowa Polaków), co może przełożyć się na wolniejszy przyrost powierzchni mieszkaniowej.