- Władze Berlina planują zamrożenie cen wynajmu mieszkań. Chodzi o przeciwdziałanie podwyżkom i ochronę interesów najemców, których w niemieckiej stolicy nie brakuje — opisuje Deutsche Welle. Czy takie rozwiązanie byłoby realne w Polsce?
Zamrożenie cen wynajmu
Przepisy, mające na celu zamrożenie cen wynajmu mieszkań w Berlinie, mają wejść w życie od początku 2020 roku. Dotyczyć będą przeszło 1 500 000 mieszkań. W piątek wieczorem, wskutek długich negocjacji, zawiadujący Berlinem socjaldemokraci, Zieloni i Lewica, uzgodnili wszelkie szczegóły planowanego przedsięwzięcia.
Celem wprowadzenia takich regulacji jest postępująca gentryfikacja i sukcesywny wzrost czynszów. W ciągu ostatnich 10 lat średni czynsz wzrósł dwukrotnie i wynosi obecnie (średnio) 11 euro za metr kwadratowy.
Berlińska senator ds. Budownictwa i Rozwoju Miasta, Katrin Lompscher, napisała nawet na swoim Twitterze
Przez kolejne pięć lat już żaden najemca w Berlinie nie będzie musiał obawiać się, że straci dach nad głową z powodu kosmicznego czynszu albo wysokich kosztów modernizacji
Propozycja zakłada zamrożenie cen z 18 czerwca 2019 roku. Uwzględniając inflację, od 2022 roku będzie jednak możliwa podwyżka wysokości czynszów o 1,3%. Warto też zaznaczyć, ze zamrożenie cen za wynajem w Berlinie będzie wprowadzona jedynie terminowo, bo na 5 lat. Co będzie później? Nie wiadomo
Druga strona medalu
Pomysł został skrytykowany przez opozycyjne ugrupowania, wskazując, że zamrożenie cen najmu to nic innego, jak gospodarka centralnie planowana.
Warto tymczasem zwrócić uwagę, że — w momencie, gdy Niemcy dyskutują nad zasadnością zamrażania cen czynszu — wynajem mieszkania w Warszawie jest i tak znacznie droższy, a uwzględniając zarobki i koszty życia, znacznie droższy.
Nawet sobie nie wyobrażam, że takie rozwiązanie mogło funkcjonować w polskiej rzeczywistości. Faktem jest, że nasze ceny wynajmu są niezwykle wysokie, a ich relacja z minimalnymi zarobkami wprost pokazuje, że niezwykle trudne jest samodzielne życie.
Z drugiej strony trzeba pamiętać, że ustalanie odgórnych maksymalnych cen za wynajem budzi pewien niesmak nawet w krajach, w których system socjalny jest nad wyraz rozbudowany.
Ingerowanie w gospodarkę w tym zakresie ma wielu przeciwników, ale i zwolenników. Wszak podwyższanie cen wynajmu mieszkań w jednej z najchętniej odwiedzanych europejskich stolic podyktowane jest – w dużej mierze – popytem i faktem, że dla wielu osób po prostu nie ma alternatywy.