Pracownicze Plany Kapitałowe stanowią istotny filar obecnej reformy emerytalnej. Dlatego właśnie rozmaite uchylanie się od realizowania ustawowych obowiązków przez pracodawców miało stanowić czyny zagrożone karą. Tylko co z tego, skoro nakłanianie pracowników do rezygnacji z PPK pozostaje poza zakresem kompetencji Państwowej Inspekcji Pracy?
Pewien przepis karny ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych to świetny przykład legislacyjnego niechlujstwa ustawodawcy
Prawidłowa legislacja jest czymś bardzo ważnym we współczesnych państwach produkujących każdego roku mnóstwo nowych przepisów. Pomyłki mogą być kosztowne. W najlepszym wypadku oznaczają konieczność szybkiej nowelizacji w celu poprawy błędów. Tych niestety nie można po prostu zignorować. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzą kompetencje organów administracji.
Te muszą w końcu działać wyłącznie w granicach obowiązującego prawa. Domniemanie racjonalności ustawodawcy bywa bezwzględne – jeżeli przepis jest skonstruowany w taki a nie inny sposób, to znaczy że ma to czemuś służyć. Nawet jeśli błąd wydaje się być oczywisty. Przykładem może być w tym przypadku regulacja dotycząca kary za nakłanianie pracowników do rezygnacji z PPK przez pracodawcę.
Ustawodawca zapomniał dać Państwowej Inspekcji Prawnej podstawę prawną do ścigania wykroczeń z art. 108 ustawy o PPK
O sprawie informuje serwis Prawo.pl. Zgodnie z art. 108 ustawy o pracowniczych planach kapitałowych, nakłanianie pracowników do rezygnacji z PPK stanowi wykroczenie. Przepis ten przewiduje dla takiego podmiotu karę w wysokości do 1,5% funduszu wynagrodzeń w roku obrotowym poprzedzającym popełnienie czynu zabronionego. Jest jednak bardzo istotna różnica pomiędzy art. 108 a pozostałymi przepisami karnymi, które możemy znaleźć w tej ustawie.
Tego typu czyny powinny znajdować się w zakresie zainteresowań Państwowej Inspekcji Pracy. W końcu teoretycznie popełniane są na szkodę nie tyle abstrakcyjnego systemu emerytalnego co samych pracowników. Nawet, jeśli ci wcale nie garną się od uczestnictwa w Pracowniczych Planach Kapitałowych. Takie właśnie rozwiązanie zastosowano chociażby w przypadku artykułów poprzedzających omawiany przepis.
Tyle tylko, że nakłanianie pracowników do rezygnacji z PPK nie zostało ujęte w nowym brzmieniu art. 10 ust. 1 pkt 14b ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy. To właśnie ten przepis określa jej zadania. Bez umocowania prawnego instytucja nie może podejmować czynności. Siłą rzeczy, przepis decydujący o sposobie orzekania w poszczególnych sprawach – art. 111 ustawy – niewiele tu zmienia.
Legislacyjna biegunka jest już dużo lepsza niż dziurawe prawo
Przepisu kompetencyjnego po prostu nie ma. To z kolei oznacza, że nakłanianie pracowników do rezygnacji z PPK będzie ścigane tak samo, jak każde inne wykroczenie. Ewentualne donosy do Państwowej Inspekcji Pracy w tego typu sprawach tak naprawdę pozostaną bez rozpatrzenia. Jeżeli pracownik postanowi osobiście zawiadomić ten organ o wykroczeniu, urzędnikom nie pozostanie nic innego jak skierować go na policję.
Oczywiście, ustawodawca ma stosunkowo łatwy sposób na rozwiązanie problemu – nowelizację przepisów. Jakkolwiek nasze prawo cierpi od lat na biegunkę legislacyjną, tak wciąż lepsze to niż ewidentnie błędne rozwiązanie. Osobną sprawą pozostaje ocena całego zjawiska. Niechlujstwo przy tworzeniu prawa prowadzi nieubłaganie do tworzenia luk. Te zaś mogą przynieść szkodę konkretnym ludziom, z krwi i kości.
Skoro nakłanianie pracowników do rezygnacji z PPK jest szkodliwe społecznie, to dlaczego Państwowa Inspekcja Pracy nie może go ścigać?
W tym przypadku teoretycznie mogłaby to być jakaś korzyść dla pracodawcy. Zresztą ci i tak znaleźli inne, potencjalnie legalne, sposoby na przekonanie pracowników do rezygnacji z PPK. Traci system emerytalny jako taki, sens całej reformy, oraz potencjalnie pracownik, który miałby być beneficjentem oszczędzania na starość w tej formie. Właśnie dlatego przecież nakłanianie pracowników do rezygnacji z PPK jest wykroczeniem, nieprawdaż?