Na ogół pracownicy, których prawa są łamane, mogą zgłosić się do Państwowej Inspekcji Pracy, opisać całą sytuację i liczyć na kontrolę, podczas której nieprawidłowości zostaną wykazane. W czasie epidemii jest to jednak praktycznie niemożliwe. PIP wszczyna kontrolę praktycznie tylko wtedy, gdy łamanie prawa przez pracodawcę skutkuje zagrożeniem zdrowia lub życia pracownika.
Kompleksowa kontrola przedsiębiorstwa pod kątem przestrzegania prawa pracy? W czasie epidemii można o tym zapomnieć
Groźba kontroli – i tym samym kar – ma powstrzymywać pracodawców od prób łamania praw pracowników. W czasie epidemii jednak sytuacja jest zupełnie inna. Kompleksowa kontrola przedsiębiorstwa pod względem przestrzegania przepisów pracy i BHP jest praktycznie niemożliwa. I przyznaje to sama Państwowa Inspekcja Pracy. Jest to tym groźniejsze, że kolejne tarcze antykryzysowe w dużym stopniu ograniczyły prawa pracowników. A kolejna ustawa – tarcza 4.0 – wpłynie na urlopy, wysokość odpraw, odszkodowań i pozwoli pracodawcom na niestosowanie się do postanowień zbiorowych układów pracy.
W związku z tym Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się z prośbą o interwencję do Głównego Inspektora Pracy Wiesława Łyszczka. Ten jednak przyznał wprost, że od 16 marca – czyli od czasu ogłoszenia stanu zagrożenia epidemiologicznego – PIP ograniczyła czynności. Kompleksowa kontrola przedsiębiorstwa, jeśli chodzi o przestrzeganie Kodeksu pracy i przepisów BHP ma miejsce tylko wtedy, gdy istnieje bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia pracowników. PIP podejmuje czynności także w sytuacji, gdy w zakładzie miały miejsce ciężkie, zbiorowe lub śmiertelne wypadki. Nie jest to oczywiście wina samej instytucji. Powodem są nie tylko restrykcje, ale także fakt, że często kadrowi czy inne osoby odpowiedzialne w firmie za dokumentację są na zwolnieniu lub zasiłku opiekuńczym. Kontrola mogłaby być w takiej sytuacji niezwykle trudna.
Po odmrożeniu gospodarki ruszą także kontrole. Tyle, że prawa pracowników łamane są tu i teraz
Wielu pracodawców, wiedząc doskonale, że PIP nie zainterweniuje, ogranicza prawa pracowników w swojej firmie. Niektórzy pracodawcy zmuszają np. do intensywnej pracy po godzinach. Oczywiście praca w godzinach nadliczbowych jest dopuszczalna, a Kodeks przewiduje możliwość polecenia pracownikom wzięcia nadgodzin, jednak są to ściśle określone przypadki. Epidemia sprawia jednak, że niektórzy pracodawcy czują się bezkarnie. Przez to liczba nadgodzin nie tylko jest znacznie większa, a ponadto nie są one dodatkowo opłacane. Pracownicy nie mają też możliwości odebrania tych godzin.
Niektórzy pracodawcy drastycznie redukują też pensje lub obiecują ich wypłatę w kolejnym miesiącu. I część pracowników znosi takie traktowanie – głównie dlatego, że znacznie trudniej znaleźć teraz pracę. Pracodawcy niewątpliwie zdają sobie z tego sprawę i będą to wykorzystywać.
Niestety – bezradność PIP to kolejny dowód na to, że rządzący w trakcie epidemii tylko w niewielkim stopniu zadbali o pracowników i ochronę ich praw. Jakby tego było mało – właściwie sami przyczynili się do jej zmniejszenia poprzez przepisy kolejnych tarcz antykryzysowych. PIP wprawdzie zapowiada, że przedmiotem kontroli, które odbędą się już po epidemii, będzie także łamanie praw w trakcie epidemii. Nie zmienia to jednak faktu, że do tego czasu pracodawcy są praktycznie bezkarni.