Urzędnik bezkarny, gdy „dobro poświęcone przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego”. Dziwaczna poprawka w Bezkarność+

Państwo Prawo Zdrowie Dołącz do dyskusji (287)
Urzędnik bezkarny, gdy „dobro poświęcone przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego”. Dziwaczna poprawka w Bezkarność+

PiS robi co może, by przepchnąć kontrowersyjną ustawę nazywaną „Bezkarność plus”. Dlatego postanowił wprowadzić poprawkę, która ma nieco ucywilizować planowany przepis. Znosił on odpowiedzialność karną osób, które naruszyły obowiązki służbowe w celu przeciwdziałania COVID-19. Zmieniony przepis teoretycznie wygląda lepiej, ale zawiera w sobie kuriozalną przesłankę o wartości dobra poświęcanego i ratowanego.

Bezkarność plus – co mówi poprawka?

Chodzi tu o artykuł 10d ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych.

źródło: sejm.gov.pl
źródło: sejm.gov.pl

Poprawka po pierwsze znacznie ogranicza liczbę przestępstw objętych tym kontratypem. Bezkarność w czasie epidemii ma objąć art. 231 k.k., czyli nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego i art. 296 k.k., czyli nadużycie zaufania. Czyli zwykły Kowalski „Bezkarnością plus” się nie zasłoni. Dodano też przesłankę mówiącą o tym, że dana osoba uniknie odpowiedzialności tylko wtedy, gdy „dobro poświęcone przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego”.

Jak prokurator będzie analizował wartość dobra?

Wyobraźmy sobie teraz, jak prokuratura będzie uzasadniała decyzje o umorzeniu śledztwa wobec urzędników, którzy nadużyli swoich uprawnień „bo Covid”. Za przykład niech posłużą bohaterowie z pierwszych stron gazet.

Janusz Cieszyński, były już wiceminister zdrowia. To jego podpis widnieje pod słynnymi umowami o zakupie maseczek od instruktora narciarstwa czy respiratorów za 200 milionów od handlarza bronią. Maseczki są do niczego, respiratorów nie ma, prokuratura prowadzi śledztwo. Czy Janusz Cieszyński dostaje zarzuty? No nie. Bo przecież przeciwdziałał skutkom pandemii COVID-19 próbując kupić cokolwiek od kogokolwiek, byleby polski rząd miał do dyspozycji sprzęt tak potrzebny szczególnie na początku medycznego kryzysu. Czy powinno mu się zapalić światełko gdy dowiedział się, że maseczkami handluje kolega szefa i jednocześnie instruktor narciarstwa? Czy to samo światełko powinno zapalić się gdy pojawiła się informacja, że respiratory sprzedaje handlarz bronią? „Pewnie powinna”, pomyślałby prokurator umarzając śledztwo. Ale przecież czym są miliony złotych przy chociaż jednym ludzkim życiu, które przecież „przedstawia wartość wyższą” od poświęconych pieniędzy? Decyzja: umorzenie. „Bo Covid”.

Mateusz Morawiecki, premier RP. Wiemy już, że jego decyzja, by Poczta Polska zorganizowała wybory 10 maja była bezprawna (stwierdził to WSA w Warszawie). Czyli 70 milionów złotych, rękoma Jacka Sasina, zostało wyrzuconych w błoto. Materiał na śledztwo? No raczej. Ale wyobraźmy sobie podległego Zbigniewowi Ziobrze prokuratora, który pochyla się nad tą sprawą. Przecież nie można premierowi postawić zarzutów, bo w końcu korespondencyjne wybory prezydenckie miały na celu przeciwdziałanie COVID-19! Bo kopertowe głosowanie w czasie lockdownu miało być bezpieczniejsze niż głosowanie osobiste. Czyli znów na szali mamy dwa dobra – 70 baniek i ludzkie życie. Co wybierze prokurator? Decyzja: umorzenie. „Bo Covid”.

Łukasz Szumowski, były minister zdrowia. Nie wiem czy wiecie, ale już w maju Światowa Organizacja Zdrowia wydała dyspozycje mówiące o tym, że kwarantanna zakażonych osób nie powinna trwać w nieskończoność, nawet jeśli ich badania dają cały czas wynik pozytywny (choć są już całkowicie zdrowi). Ale minister Szumowski wytycznych nie wdrożył, przez co setki Polaków spędziły całe wakacje w areszcie domowym, bo chyba już tak trzeba nazwać trwającą, dajmy na to, dwa miesiące kwarantannę. Wyobraźmy sobie, że te osoby zdecydują się powiadomić prokuraturę o tym, że na skutek zaniechania ministra zostały bezprawnie pozbawione wolności. Czy prokurator przyjrzy się sprawie? A skąd! W końcu Łukasz Szumowski dbał o to, by osoby z pozytywnym wynikiem testu nie chodziły po ulicach i nie zarażały innych. A że wytyczne WHO mówiły co innego? W końcu to tylko wytyczne… Decyzja: umorzenie. „Bo Covid”.

I tak to się będzie kręcić, zapewne przez lata, bo w takim porządku prawnym rządowi nie będzie się opłacać ogłaszać końca pandemii.