Pewien mężczyzna zapłacił za zakupy zabawkowym banknotem. Teraz grozi mu do kilku lat pozbawienia wolności, mimo że nie sfałszował pieniądza. Taki czyn to nie jest niewinny „żart”, a bardzo poważne przestępstwo.
Płacenie zabawkowym banknotem
Komenda Miejska Policji w Suwałkach (woj. podlaskie) informuje o pewnym niecodziennym zdarzeniu. Pewien mężczyzna w jednym ze sklepów na terenie gminy Suwałki zapłacił za zakupy zabawkowym banknotem (imitacją z napisem „souvenir”) o „nominale” 500 złotych.
Osoba obsługująca rzeczonego klienta przyjęła (nie)pieniądz i wydała resztę, już w prawdziwej walucie – ponad 400 złotych. Do zdarzenia doszło w drugi dzień świąt. Policjantom dosyć szybko udało się wytypować sprawcę przestępstwa, którym okazał się 28-latek, mieszkaniec powiatu sokólskiego.
Mimo że domniemany sprawca czynu płacił zabawkowym banknotem, to grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności. Jak to tak – za żart? Przecież to mógł być jedynie dowcip, a sam sprzedawca mógł przeczytać na „banknocie”, że to tylko suwenir, a skoro się pomylił, to jego wina, co nie? Nie do końca, bowiem polskie prawo karne na szczęście przeciwdziała tego rodzaju praktykom.
Na początek warto zwrócić uwagę na fakt, że działanie sprawcy było szalenie skuteczne. Nie dość, że otrzymał towar, to jeszcze zyskał prawie 400 złotych tytułem reszty, której w ogóle nie powinien dostać. Korzyść ogromna, a ryzyko – pozornie, bo przecież banknot nie był fałszywy – nieduże. Na szczęście jest nieco inaczej.
Banknot-suwenir też może służyć do popełnienia przestępstwa
Mężczyźnie rzecz jasna nie przedstawiono zarzutu fałszowania pieniędzy. To przestępstwo penalizowane jest surowo, bowiem za samo wytwarzanie „pieniędzy” grozi do 25 lat pozbawienia wolności, zaś za wprowadzenie do obrotu (art. 310 §2 k.k.) grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Kto pieniądz, inny środek płatniczy lub znak pieniężny albo dokument określone w § 1 puszcza w obieg albo go w takim celu przyjmuje, przechowuje, przewozi, przenosi, przesyła albo pomaga do jego zbycia lub ukrycia,
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10
Wskazałem wcześniej, że podejrzanemu grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Jego czyn nie ma nic wspólnego z fałszowaniem pieniędzy, ale takie działanie (jakkolwiek nazywane żartem) jest niczym innym, jak oszustwem. Oszustwo kryminalizuje i penalizuje art. 286 k.k., który w typie podstawowym (§1) stanowi:
Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania,
podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Przestępstwo niezwykle poważne i niebędące czynem przepołowionym. Wartość „oszustwa” nie ma zatem znaczenia dla zakwalifikowania czynu jako kryminalny. W przeciwieństwie do kradzieży, gdzie wartością graniczną oddzielającą wykroczenie od przestępstwa jest 500 złotych.
Granica „żartu”
Przestępstwo oszustwa zachodzić może w kontekście różnych stanów faktycznych. Rozważałem kiedyś, czy korzystanie z generatora kuponów McDonald’s na darmowego cheeseburgera może być uznane za przestępstwo – prawdopodobnie może. Pamiętamy także historię więzienia za pierogi, gdzie próba zaoszczędzenia nieco ponad złotówki poskutkowała wszczęciem postępowania karnego.
Zachowanie sprawcy, nawet oparte na stwierdzeniu, że skoro na banknocie napisano „souvenir”, to sprzedawca w wypadku pomyłki ponosi „winę”, jest oczywiście oszustwem. Jest próba wprowadzenia w błąd, a fakt przyjęcia reszty, zabrania zakupów i wyjścia ze sklepu sugeruje, iż celem była korzyść majątkowa. Nie padło przecież znamienne „it’s a prank!„.
Prawo karne przeciwdziała tego rodzaju cwaniactwu, a osoba, która da się oszukać nie jest samemu sobie winnym frajerem, a najczęściej osobą pokrzywdzoną przestępstwem. Przestępstwem zasadniczo bardzo poważnym, bo opatrzonym wyjątkowo surową sankcją w postaci pozbawienia wolności do lat 8. Pomijając oczywiście art. 286 §3 k.k. określający tzw. wypadek mniejszej wagi.
Warto o tym pamiętać – jeżeli chęć „zarobienia” wiąże się ze wprowadzeniem kogoś w błąd, to może powstać problem natury prawa karnego. I – powtórzę – wartość przedmiotu przestępstwa nie ma znaczenia dla samego uznania czynu za delikt prawa karnego.