W Ministerstwie Rozwoju i Technologii trwają prace nad narzędziami, które mają zahamować wzrost cen mieszkań. Uwagę urzędników skupili flipperzy i pustostany. Ich zdaniem mieszkanie służy do mieszkania – kto je kupuje powinien w nim zamieszkać albo je wynająć. Jak nie, to niech płaci podatek. Nie wiemy, jaki jest efekt analizowania skali pustostanów przez ministerstwo. Urzędników w analizie zjawiska uprzedziło Forum Obywatelskiego Rozwoju. FOR ustalił gdzie są pustostany i do kogo należą. No i niespodzianka – właścicielem większości pustostanów jest państwo.
Właścicielem większości pustostanów jest państwo
Jak się zastanowić, to odkrycie FOR nie powinno dziwić. Prywatny właściciel, jak już zainwestuje swoje ciężko zarobione pieniądze, to oczekuje, że na tej inwestycji zarobi. Raport FOR pokazuje ile prawdy jest w tezie rządzących, że ważnym czynnikiem odpowiadającym za wysokie ceny mieszkań jest zjawisko kupowania ich „spekulacyjnie” czy „inwestycyjnie” i trzymanie pustych w oczekiwaniu na wzrost cen nieruchomości. Miałby to ukrócić podatek od zysku ze spekulacji. Jak pisze Rafał Trzeciakowski, ekonomista FOR,
Teza ta jest jednak bezsensowna, bo zakłada, że właściciel dobrowolnie rezygnuje z dochodu z najmu na poziomie kilku procent rocznie, który nie koliduje z korzyściami czerpanymi ze wzrostu cen nieruchomości. Dane pokazują zależność dokładnie odwrotną. Im w danym powiecie ceny mieszkań są wyższe, tym mniejsze w nim udziały pustostanów we wspólnotach mieszkaniowych i spółdzielniach. Dlatego tam, gdzie ceny są wysokie (Sopot, Warszawa, powiat tatrzański, Gdańsk), odsetki pustostanów są niskie. A tam, gdzie pustostanów jest wiele (powiat radomszczański, augustowski, otwocki), ceny są niskie albo umiarkowane.
Czyje te pustostany?
Raport FOR pokazuje, że aż 58 proc. wszystkich pustostanów pozostaje w zasobie państwowym: komunalnym, zakładów pracy, Skarbu Państwa i TBS. Czyli ewentualny podatek od pustostanów dotknąłby głównie samorządy (połowa pustostanów jest komunalna) i Skarb Państwa. Rafał Trzeciakowski podsumowując zebrane dane nie ma wątpliwości, że pustostany nie mają wpływu na wzrost cen mieszkań. Są, w jego ocenie, zjawiskiem marginalnym i szczególnie rzadkim w
powiatach, w których mieszkania są najbardziej wartościowe. Jak podsumowuje ekspert FOR,
Nie ma w tym zresztą nic dziwnego. Tam gdzie mieszkania są najdroższe, pozostawianie mieszkań pustych i pozbawianie się z tego tytuł strumienia dochodu jest najmniej racjonalne ekonomicznie. Tym, co w przeciwieństwie do pustostanów rzeczywiście determinuje ceny mieszkań, są płace. Im wyższa cena metra kwadratowego mieszkania, tym wyższe średnie płace brutto w sektorze przedsiębiorstw w powiecie.
FOR „uniewinnił” zatem prywatnych właścicieli pustych mieszkań. Ceny mieszkań nie zależą od nich. Inną zupełnie sprawą jest, jakim właścicielem nieruchomości jest gmina czy Skarb Państwa. FOR broni samorządów, że pobierane przez nich czynsze są tak niskie, że nie starczają na utrzymanie nieruchomości w dobrym stanie. Dlatego popadają w ruinę i – jak rozumiem – puste pozostają te lokale, w których nikt już nie chce mieszkać. Te ruiny stoją często w bardzo dobrych lokalizacjach. Niektóre można byłoby sprzedać i stąd pozyskać pieniądze na remonty pozostałych. Choć z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że przeszkodą są czasem choćby kwestie objęte nadzorem konserwatorów zabytków. Ale to już całkiem inna historia.