Obecna sytuacja na rynku nieruchomości w Polsce wskazuje na kolejne punkty zapalne na rynku mieszkaniowym. Ograniczona dostępność gruntów pod budowę mieszkaniową staje się coraz bardziej palącym problemem dla deweloperów, a ceny działek idą w górę, popyt przewyższa podaż. Analizując aktualne trendy i dane rynkowe, wydaje się, że perspektywy na przyszłość nie są zbyt optymistyczne.
Deweloperzy zmagają się z poważnymi trudnościami w znalezieniu odpowiednich terenów pod budowę nowych mieszkań. Oczekiwania właścicieli działek są często nieproporcjonalne do realnej wartości, co prowadzi do wzrostu kosztów zakupu gruntów. W efekcie, ceny nieruchomości idą w górę, a dostępność mieszkań dla przeciętnego Kowalskiego staje się coraz bardziej ograniczona.
Jednym z głównych czynników wpływających na tę sytuację jest intensywny popyt na mieszkania, który nie maleje pomimo pandemii. Programy rządowe, np. Bezpieczny Kredyt, wspierające sektor mieszkaniowy dodatkowo napędzają tę tendencję. Niestety, ograniczona podaż ziemi przeznaczonej pod budowę mieszkań w atrakcyjnych lokalizacjach sprawia, że deweloperzy borykają się z coraz większymi trudnościami w znalezieniu odpowiednich terenów. Oczywiście nie wszędzie tak jest. Opisywaliśmy kilka dni temu historię Łodzi, w której mieszkań jest chwilowo więcej, niż potrzeba.
Deweloperom brakuje gruntów
Wzrost cen gruntów inwestycyjnych stymulowany jest także przez spadającą podaż ziemi pod duże projekty magazynowe i produkcyjne. Deweloperzy, starając się zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na mieszkania, znajdują się w bezpośredniej konkurencji z innymi sektorami rynku nieruchomości, co dodatkowo pogłębia problem braku dostępności gruntów.
Najbardziej pożądane są tereny zlokalizowane w miejscach z rozwiniętą infrastrukturą, co sprawia, że takie parcele stają się coraz rzadsze. Przykłady transakcji zakupu gruntów o rekordowej wartości pokazują, że ceny nieruchomości osiągają astronomiczne sumy, co utrudnia dostęp do mieszkań dla przeciętnych obywateli.
Niezwykle istotnym czynnikiem wpływającym na rynek nieruchomości są także planowane zmiany w przepisach budowlanych, które mogą dodatkowo ograniczyć dostępność gruntów pod budowę mieszkań. Nowe regulacje mogą zmienić parametry działek, na których inwestycje będą możliwe do zrealizowania, co może skutkować dalszym wzrostem cen gruntów.
Wzrasta liczba alternatywnych form rozliczeń, jak wymiana barterowa, udziały w projektach deweloperskich czy wspólne przedsięwzięcia właścicieli gruntów i deweloperów. Pozwala to właścicielom uzyskać wyższe finalne wartości, a deweloperom umożliwia optymalizację kosztów obsługi długu, który nadal jest bardzo wysoki. Przykładem takiego rozwiązania może być list intencyjny podpisany przez Develię z kontrolowaną przez fundusze emerytalne spółką w celu utworzenia podmiotu, który na działce w Gdyni wybuduje 90 tys. mkw. powierzchni mieszkaniowej i usługowej. Deweloper będzie miał większościowy udział w zamian za wkład pieniężny i odpowiadał będzie za zarządzanie oraz wykonawstwo. Zrealizuje projekt z partnerami, Grupą Semeko i funduszami inwestycyjnymi.
– przytacza Bartłomiej Zagrodnik, Managing Partner, CEO w Walter Herz
Deweloperzy nie mają gdzie budować mieszkań – no to może zaorać ROD-y?
W obliczu tych wyzwań deweloperzy poszukują alternatywnych rozwiązań, takich jak innowacyjne formy rozliczeń czy wspólne przedsięwzięcia z właścicielami gruntów. Niemniej jednak, problem braku dostępności gruntów pod budowę mieszkań pozostaje palącym problemem, który może prowadzić do kolejnego kryzysu mieszkaniowego w Polsce.
W obliczu tych trudności, kluczowe staje się znalezienie zrównoważonego rozwiązania, które umożliwi zaspokojenie rosnącego popytu na mieszkania przy jednoczesnym zachowaniu stabilności rynku nieruchomości. Długoterminowa strategia zarządzania zasobami ziemi oraz współpraca między sektorem publicznym a prywatnym mogą być kluczowe dla rozwiązania tego problemu. Perspektywy na przyszłość rynku mieszkaniowego w Polsce nie są obecnie zbyt optymistyczne. A w tej sytuacji coraz bardziej próżne są nadzieje na nagłe spadki cen.