Propagowanie antynaukowych teorii w społeczeństwie należy ukrócić. Do takiego wniosku doszli prezesi siedmiu okręgowych Izb Lekarskich. Apelują do minister zdrowia, by wreszcie zrobić porządek z internetowymi znachorami, szarlatanami i antyszczepionkowymi guru. Proponują przyjęcie prawa, które sprawiłoby, że propagowanie antynaukowych teorii sprzecznych z wiedzą medyczną byłoby w Polsce zabronione. To świetny pomysł, z kilku powodów.
Propagowanie antynaukowych teorii od dawna stanowi ogólnopolski problem ignorowany przez rząd i ustawodawcę
Nareszcie ktoś nie tylko zauważył, że nachalne propagowanie antynaukowych teorii w polskim społeczeństwie to poważny problem, ale także zaproponował dostatecznie radykalne rozwiązanie. Informuje o tym Telewizja Polska, która przytacza wypowiedź dra n. med. Tadeusza Urbana, prezesa Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach, z wtorkowej konferencji prasowej.
Siedmiu prezesów okręgowych rad lekarskich, zrzeszających w sumie około 50 proc. lekarzy w Polsce, podpisało w miniony weekend apel do minister zdrowia i do parlamentarzystów o to, aby stworzyć prawo, które uniemożliwi szerzenie poglądów sprzecznych z wiedzą medyczną.
Apel podpisali prezesi izb lekarskich w Białymstoku, Kielcach, Krakowie, Rzeszowie, Toruniu, Wrocławiu i w Katowicach. Bezpośrednim impulsem do jego wystosowania jest organizacja konferencji „Czego lekarz ci nie powie”, która odbędzie się w Gliwicach w drugiej połowie kwietnia. Wśród prelegentów znajdziemy lekarzy-renegatów, neuropatów i słynnych internetowych szarlatanów. Wśród tematów: depopulacja, „kryminalne tango medycyny”, amatorski coaching oraz tzw. medycyna alternatywna.
Elementem wspólnym wiążącym całą imprezę wydaje się żerowanie na braku zaufania do prawdziwej medycyny oraz szeroko rozumianego „mainstreamu”, oraz oczywiście chęć zarobku na słuchaczach. Ceny biletów zaczynają się od 299 zł. Nie sposób przy tym nie zauważyć, że tego typu wydarzenia nie są w dzisiejszej Polsce niczym nadzwyczajnym. Państwo polskie jest zaś wobec tego bezradne w takim stopniu, że aż należy się zastanawiać, czy władze w ogóle zamierzają coś z tym faktem zrobić. Dlatego właśnie inicjatywa prezesów Izb Lekarskich wcale mnie nie dziwi. Dr Urban wprost przyznaje:
Uważamy, że protest przeciwko jednemu wydarzeniu w jednym mieście jest tylko pokazaniem problemu. Ten problem musi być odgórnie załatwiony.
Działalność internetowych znachorów stanowi zagrożenie także dla bezpieczeństwa państwa
Warto przy tym wspomnieć, że w styczniu Naczelna Iza Lekarska i Rzecznik Praw Pacjenta zawiązały sojusz. Jego celem jest walka o lepszą jakość opieki medycznej. Przy czym jednym z kluczowych problemów okazuje się właśnie propagowanie antynaukowych teorii. Środowiska medyczne głośno apelują do polityków o zajęcie się sprawą już od jakiegoś czasu.
Czym miałoby być właściwie szerzenie poglądów sprzecznych z wiedzą medyczną? Nie trudno zgadnąć, że w pierwszej kolejności chodzi o antyszczepionkowców. Lekarze wprost alarmują, że wzrost liczby odmów szczepień obowiązkowych w Polsce bije kolejne rekordy. Skutek jest łatwy do przewidzenia: rośnie także liczba przypadków chorób zakaźnych w rodzaju szkarlatyny. Nie byłbym sobą, gdybym nie przypomniał, że środowiska antyszczepionkowe aktywne w mediach społecznościowych zaraz po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę zaczęły masowo powielać kremlowską propagandę.
W grę wchodzi także całkiem sporo osób, dla których pseudonauka, szarlataneria, oraz wzbudzanie we współobywatelach niechęci i nieufności do prawdziwych lekarzy, to po prostu sposób zarabiania na chleb. Niestety homeopatia pozostaje pod parasolem ochronnym Brukseli, bo nią też wypadałoby się wreszcie zająć.
Nie można zabronić ludziom głoszenia bzdur, ale można skutecznie uniemożliwić im działalność zarobkową
Ustawa sprawiająca, że propagowanie antynaukowych teorii byłoby zabronione, wydaje się dość radykalnym postulatem. Co jednak z konstytucyjnie chronioną wolnością słowa? Prezesom Okręgowych Izb Lekarskich nie chodzi na szczęście o całkowity zakaz. Postulują zakazanie organizacji wydarzeń, w których trakcie mogą być prezentowane poglądy sprzeczne z aktualną wiedzą medyczną. Dostrzegam jednak pewien problem w postaci art. 54 ust. 2 Konstytucji RP, który zakazuje cenzury prewencyjnej.
Drugą stronę medalu stanowi art. 68 ust. 4 ustawy zasadniczej, który nakazuje władzom publicznym między innymi zwalczanie chorób epidemicznych. Trzeba także pamiętać, że art. 31 dopuszcza ograniczanie konstytucyjnych praw i wolności. Warunkiem jest regulacja na poziomie ustawowym oraz konieczność jej wprowadzenia w demokratycznym państwie dla chociażby ochrony zdrowia. Wydaje się więc, że ustawodawca ma mocny mandat do uderzenia w zawodowych szarlatanów.
Nie sposób także nie zauważyć, że państwo jak najbardziej może koncesjonować rozmaite formy działalności gospodarczej. Środowiska prawnicze były na przykład w stanie wylobbować prace nad zakazem świadczenia odpłatnych porad prawnych przez nie-prawników. Niby nie jestem zwolennikiem istnienia zawodów regulowanych tam, gdzie nie jest to niezbędne. Być może jednak właśnie w tym tkwi rozwiązanie problemu działalności szarlatanów.
Niech leczeniem zajmują się lekarze. Dodajmy drakońskie kary za zarobkowe propagowanie antynaukowych teorii medycznych bez prawa wykonywania zawodu lekarza i duża część problemu po jakimś czasie zniknie. Specjalne licencje na „znachora” brzmią absurdalnie, ale postawienie przedstawicielom „medycyny alternatywnej” określonych wymagań byłoby krokiem naprzód. Jednym z nich z pewnością powinno być niedezawuowanie w najmniejszym stopniu prawdziwej wiedzy medycznej. Mniej-więcej to samo zrobiliśmy przecież z reklamami suplementów diety.