Nasze sądy powoli dochodzą do przekonania, że ludzie faktycznie mogą przywiązać się do swoich czworonogów. Do tej pory podejście sądów można było streścić zdaniem „przecież to tylko pies” Jednak coraz częściej przyznają zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznają właściciele po tragicznej śmierci psa. Zadośćuczynienie za śmierć psa.
Jedna z takich spraw miała miejsce w Małopolsce. Pies pana Mateusza został dotkliwie pogryziony przez psa pani Jagody. Nie wiadomo jednak, czy pani jagoda wcześniej zapewniała, że „spokojnie, Puszek nie ugryzie”. Faktem jest, że leczenie psiaka nie przyniosło rezultatów i w wyniku odniesionych obrażeń zdechł. Mężczyzna postanowił dochodzić swoich racji w sądzie. Od właścicielki domagał się zasądzenia ponad 8 tys. złotych.
Na tę kwotę składało się odszkodowanie za śmierć psa, rachunki za leczenie (chociaż pani Jagoda częściowo wcześniej je pokryła) oraz zadośćuczynienie za śmierć psa. Właściciel swoją krzywdę wycenił na 5,5 tys. zł. Podnosił, że całe wydarzenie naruszyło jego dobra osobiste w postaci szczególnej więzi ze zwierzęciem. Nie powinno nikogo zdziwić, że ostatni argument nie przekonał sądu. Sędzia stwierdził, że sam fakt, że mężczyzna domaga się pieniędzy w związku ze śmiercią swojego psa, dowodzi, że traktuje go jak przedmiot.
Mężczyzna nie wykazywał , by jego więź z psem była tak szczególna, że jego utrata wiązała się z wyrządzeniem mu jakiejkolwiek krzywdy. Choć mężczyzna mówił, że psa traktował jak pełnoprawnego członka rodziny, „swoje pierwsze dziecko”, deklaracje te stały w oczywistej sprzeczności z żądaniem pozwu. Domaganie się równowartości ceny nabycia psa wskazuje bowiem na traktowanie go jak rzeczy, przedmiotu, a nie podmiotu.
Zadośćuczynienie za śmierć psa – pies umarł, a nie zdechł
Wtedy do akcji wkroczył Sąd Okręgowy w Krakowie, chciałoby się powiedzieć, że cały na biało. Rozpatrując apelację pana Mateusza, nie pozostawił suchej nitki na orzeczeniu pierwszej instancji. Ten miał skupić się wyłącznie na aspekcie materialnym całej sprawy, a zupełnie nie zauważał aspektu niematerialnego.
Ten pies był pupilem rodziny, w którego wychowanie włożono wiele pracy i uczucia, do którego przywiązana była cała rodzina, i który uważany był za jej członka. Nie można przyjmować, że z faktu dochodzenia także odszkodowania za śmierć psa, odpowiadającego kosztowi nabycia nowego psa, powód nie traktował psa jako istoty żywej, do której był przywiązany, ale wyłącznie jak rzecz, czy przedmiot.
Sąd Okręgowy zwrócił również uwagę na sposób, w jaki mężczyzna wypowiadał się o swoim czworonogu. Załamywał mu się głos, miał trudności z rozwijaniem swoich wypowiedzi, a o psie mówił, że zmarł, a nie zdechł. Nawet weterynarz podkreślał ogromną determinację mężczyzny w uratowanie psa bez względu na koszty. Można z pewnością założyć, że gdyby w Polsce była taka możliwość, mężczyzna wziąłby urlop opiekuńczy na chorego psa.
Bardzo trafnie sąd stwierdził, że katalog dóbr osobistych w kodeksie cywilnym jest katalogiem otwartym i zawsze należy je rozpatrywać w kontekście rozwoju technologicznego, cywilizacyjnego i norm moralnych przyjętych w społeczeństwie za słuszne. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że pies i jakiekolwiek inne zwierze może, a nawet powinno być traktowane jak pełnoprawny członek rodziny. W niektórych miejscach nawet pies w biurze nikogo nie dziwi.
Nie może ulegać wątpliwości, że pies uważany jest w społeczeństwie za zwierze szczególne, które towarzyszy człowiekowi. W potocznym odbiorze pies jest symbolem wierności i bezinteresownej przyjaźni, a lojalność i oddanie, jakie okazuje człowiekowi, stanowią część jego naturalnego instynktu, ściśle związanego z ludzkim poczuciem miłości i przyjaźni. Dlatego nie sposób kwestionować tego, że pomiędzy człowiekiem i psem mogą wytworzyć się szczególne relacje, oparte na wzajemnym przywiązaniu.
W prawomocnym już wyroku sąd przyznał mężczyźnie kwotę 5 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za śmierć psa. Uznał, że ta strata naruszyła jego dobra osobiste w postaci zerwania szczególnych więzi z psem.