Mam wrażenie, że wiele osób odmawiających Reprezentacji Francji prawa do zwycięstwa w Mistrzostwach Świata, 16 lat temu miała nad łóżkiem wielkie plakaty Emmanuela Olisadebe. A Emmanuel Olisadebe, o ile można to stopniować, nigdy nie był Polakiem w takim stopniu, w jakim Kylian Mbappe czy Paul Pogba są Francuzami.
We wczorajszym finale kibicowałem – oczywiście i to z wielu powodów – Chorwatom. Uważam jednak, że tegoroczny Mistrz Świata ani trochę nie jest kontrowersyjny. To finalista Euro 2016, który w eliminacjach do turnieju zebrał 23 punkty w trudnej grupie ze Szwecją i Holandią (obie drużyny po 19). Bez większego wysiłku wyszli z pierwszego miejsca również ze swojej grupy na Mundialu, oszczędnie gospodarując siłami. Następnie w dobrym stylu wyeliminowali Argentynę, która po raz pierwszy postanowiła zagrać przynajmniej na miarę swojego potencjału. Francuzi w tamtym meczu strzelili aż 4 bramki, choć trudno było się oprzeć wrażeniu, że strzelili 4, bo Argentyna strzeliła 3. Gdyby Argentyna nie strzeliła nic, Francuzi strzeliliby jedną, a gdyby Argentyna zdobyła bramek 10, Francuzi sprawiali wrażenie drużyny, która goli zdobyłaby 11.
Wyrachowanie, oszczędność możliwości, racjonalne gospodarowanie siłami. Tak się gra na wielkich turniejach i nie do końca jest winą Francuzów, że wystarczyło 60% możliwości, by w kolejnych meczach ograć zawsze niebezpieczny Urugwaj czy fenomenalną Belgię. Czy wreszcie, w finale, pokonać Chorwację, która może i nie wygrała Mundialu, ale z całą pewnością – grając przez cały turniej na 150% możliwości – wygrała nasze serca.
Zgodnie z przewidywaniami wygrała drużyna wymieniana w gronie 2-3 faworytów i nawet trudno jej zarzucić sprzyjanie sędziów (Boże, błogosław VAR) czy łatwą drabinkę.
Tryumf Francji wywołał skowyt polskiego zaścianka
Wielokrotnie na Bezprawniku wspominałem, że jestem przerażony faktem, iż na południu Europy wspiera się masową, nielegalną imigrację pod pretekstem „pomocy uchodźcom”. Nie, niniejszy artykuł nie jest wyrazem poparcia dla tego zjawiska (zresztą nawet już struktury unijne zaczynają dostrzegać, że jest to realnym problemem naszego kontynentu).
Komentarze polskich internautów wykorzystują je jednak jako argument umniejszający jak najbardziej zasłużonemu sukcesowi sportowemu, co jest niesprawiedliwe wobec bohaterów, którzy właśnie wracają z Rosji ze złotymi medalami. To prawda, że we Francji gra wielu czarnoskórych piłkarzy, jednak z całą pewnością należy podkreślić, że każdy z nich jest Francuzem. Co więcej, nazywanie ich „farbowanymi lisami” jest daleko idącą niesprawiedliwością, ponieważ 20 zawodników spośród 23-osobowej kadry urodziło się na kontynentalnym terytorium Francji. Nie będę dociekał ilu spośród ich rodziców również urodziło się we Francji, ale zapewne takich przypadków też nie brakuje.
To znaczy, że 20 spośród nich jest o wiele „bardziej” Francuzem, niż np. Miroslav Klose i Lukas Podolski Niemcami, że już o Olisadebe i Guerreiro nie wspomnę, a jednak nie przypominam sobie, by to stanowiło aż taki problem 4 lata temu.
Kiedy, nie według przepisów prawa, a zdaniem polskiego kibica i patrioty, ktoś nabywa prawo do reprezentowania danego kraju, skoro fakt posiadania obywatelstwa, urodzenie w danym kraju i płynne komunikowanie językiem ojczystym nie są wystarczające? Trzeba mieć w kraju dziadków? Pradziadków?
Może powinniśmy przeanalizować pod tym kątem reprezentację Argentyny? Bo prawdę powiedziawszy ja tam nie dostrzegam zbyt wielu, o ile w ogóle, rdzennych Indian. Leo Messi to nikt inny, jak potomek imigrantów z Włoch i Hiszpanii (Katalonia). Angel Di Maria? Włochy i Hiszpania, może gdzieś tam w tle domieszka lokalnej krwi. Gonzalo Higuain? Hiszpania (Bask). Paolo Dybala? Włochy i Polska. I jakoś nie słyszy się o reprezentacji Europy pod flagą kraju srebra.
To prawda, wśród francuskiej kadry są trzej zawodnicy urodzeni poza Europą. Samuel Umtiti w wieku dwóch lat opuścił Kamerun, by następnie wszystkie kolejne szczeble edukacji ludzkiej i piłkarskiej kontynuować już w pobliżu Lyonu. Steve Mandanda (na Mundialu 90 minut w meczu o pietruszkę z Danią) podobnie w wieku dwóch lat opuścił Demokratyczną Republikę Konga. Od dziecka wychowywany w kulturze francuskiej.
Szczerze mówiąc wciąż komicznie wyglądamy na tym tle ze swoim Olisadebe, którego na tempo robiliśmy Polakiem, bo okazało się, że nikt w 38-milionowym kraju potomków husarzy nie umiał trafiać do bramki.
Osobnym przypadkiem jest Thomas Lemar (90 minut z Danią i tyle z jego występu w Mundialu), który urodził się na Gwadelupie. Gwadelupa, choć położona na Karaibach, to z prawnego punktu widzenia Francja. Czy powoływanie takiego zawodnika do kadry narodowej też jest nieuczciwe? Tak? To wiedzcie, że właśnie pozbawilibyście globalny futbol reprezentacyjny Clarence’a Seedorfa czy Edgara Davidsa (obaj Surinam).
Francja zasłużonym Mistrzem Świata
Reprezentacja narodowa niejako bywa odbiciem danego społeczeństwa. Nie do końca jednak trafne są oceny, że „cała Francja to już ludzie z Afryki”. Po pierwsze, jak dowiodłem powyżej, to są co najwyżej potomkowie, często w dalszym pokoleniu, ludzi z Afryki. Po drugie, jak dowiodłem powyżej, to zupełnie nie znaczy, że drużyny złożone z potomków imigrantów oznaczają upadek piłki, ponieważ takich przypadków na świecie jest więcej i tylko z powodu niewiedzy nie zauważamy tego, gdy w oczywisty sposób nie rzuca się to w oczy.
Warto jednak zrozumieć czemu w przypadku Francuzów jest to aż tak widoczne. Otóż Francuzi różnią się nieco od Polaków, Niemców, Włochów czy Anglików. Oni bezczelnie uważają, że piłka nożna nie jest „najważniejszą z rzeczy nieważnych”. Francuskie elity troszkę pogardliwie spoglądają na futbol, uznając go za sport dla prymitywnych mas i mają swoje własne, odrębne zainteresowania. Z tego też powodu w ostatnich latach tyle tam turniejów – MŚ 1998, Euro 2016 – wszystkim zależy na popularyzacji piłki nożnej we Francji. Tym samym piłka nożna jest sportem, który – podobnie jak ma to miejsce na przykład w Brazylii – wciąż stanowi szansę i nadzieję dla młodych osób z mniej zamożnych środowisk, a te – siłą rzeczy – często idą w parze z imigrantami lub ich potomkami.
To troszkę tak, jakby mieć pretensję, że w reprezentacji Polski nie gra Rafał Trzaskowski, tylko chłopak z podwórka.