Karp dziwnie smakuje? Nic dziwnego, polski rynek rybny to ponoć Sodoma i Gomora

Zakupy Dołącz do dyskusji (17)
Karp dziwnie smakuje? Nic dziwnego, polski rynek rybny to ponoć Sodoma i Gomora

Boże Narodzenie to okres wzmożonego spożycia ryb wśród Polaków. Są wśród nas zarówno ich smakosze, jak i osoby z poświęceniem podejmujące się zjedzenia symbolicznego “karpika” raz do roku. Dla wszystkich z nich Inspekcja Handlowa, na zlecenie UOKiK, sprawdziła jakość sprzedawanych w rodzimych sklepach produktów rybnych. Płynące wnioski mogą wzbudzić co najmniej spore zaniepokojenie. 

Karp to dla mnie dziecięcy symbol brutalności i bezwzględności świata. Do dziś pamiętam, kiedy w pewne grudniowe popołudnie, jako pięciolatek , obserwowałem ze wzruszeniem przerośniętą rybą w wannie. Pamiętam także moją wewnętrzną pustkę, rankiem 24 grudnia i kłamstwo “wujek wypuścił go do rzeki”. Prawdę poznałem wiele lat później. Dziś, jako miłośnik ryb, nikogo nie zamierzam pouczać w temacie ich jedzenia lub nie. Wegetarianie będą mieli swoje rację, nienawidzący tego charakterystycznego, mułowatego smaku i mało odświętnego plucia ościami też. Bez względu na to co lubimy zjeść w święta, warto potraktować przygotowany przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta krótki raport, jako jeden z przykładów potencjalnej skali niewiedzy, jaką my konsumenci, posiadamy wobec kupowanych przez nas produktów spożywczych.

Karp dziwnie smakuje?

Na warsztat wziętych zostało ponad 1000 partii ryb pochodzących ze 161 sklepów i hurtowni. Nieprawidłowości dotyczące zgłaszanych produktów dopatrzono się aż w 72 proc. sklepach, zgłaszając zastrzeżenia do blisko 40 proc. wszystkich sprawdzanych ryb.

Z przedstawionego raportu  ujawnia się kilka głównych problemów. Przede wszystkim dotyczą one ryb mrożonych i zawartości lodu, przekraczającej o kilkanaście procent deklarowaną. Zastrzeżenia te dotyczyły aż 6 na 10 sprawdzonych produktów Jednym słowem – kupujemy więcej wody, niż informują nas w sklepie. Oszustwa dotyczą także oznaczenia produktów. W komunikacje zwraca się uwagę na sytuacje w których kupujący byli wprowadzani w błąd kupując czarniaka, zamiast dorsza czy tańszą limandę, oznaczoną na regale, jako sola.

Uwagi zgłoszone w raporcie dotyczyły niestety także ryb świeżych, gdzie pracownicy Inspekcji zakwestionowali połowę przebadanych produktów (52%).

Wśród spryciarzy, chcących ominąć konsumencki bum na karpia, wybierając w jego miejsce egzotyczne alternatywy, dokument także nie wzbudzi entuzjazmu. W raporcie niewiele lepiej wpadły owoce morza ( zastrzeżenia do 43,5 proc), a także ryby wędzone (37,3 proc.). Co ciekawe, najlepiej na tle reszty stawki wypadły produkty przetworzone – konserwy i marynaty (ok 20 proc. wadliwych produktów). Uwagi odnośnie tych ostatnich dotyczyły przede wszystkim wyższej zawartości tłuszczu od deklarowanej czy ilości ryby w opakowaniu.

Niestety, we wszystkich podanych produktach problemem była także jakość sprzedawanego klientom towaru . Osobom, jedzącym jakiś posiłek w trakcie czytania daruję podawanie tutaj konkretnych przykładów “niewłaściwych cech organoleptycznych”.  Zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z załącznikiem raportu.

Co możemy zrobić?

UOKiK sugeruje zachowanie podstawowych, konsumenckich zachowań, takich jak sprawdzanie daty ważności, ilości śluzu na świeżym produkcie czy lodu na już zamrożonym. Osobiście przede wszystkim rekomendowałbym brutalne egzekwowanie swoich praw wobec sprzedającego. W przypadku wystąpienia niezgodności kupionego towaru ze sprzedawanym, konsument ma prawo zawiadomić o tym fakcie sprzedawcę w terminie 2 miesięcy od jej zauważenia, a termin odpowiedzialności sprzedawcy wobec kupującego wynosi 2 lata. Zasada “po co się fatygować, i tak mi nie oddadzą kasy”, jest niczym innym, jak przyzwoleniem na robienie nas w konia.