Jak już macie nosić maseczki na brodzie, to noście na tyłku – przynajmniej będzie zabawnie

Społeczeństwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (1405)
Jak już macie nosić maseczki na brodzie, to noście na tyłku – przynajmniej będzie zabawnie

Okazuje się, że obowiązek noszenia maseczek na świeżym powietrzu zniknie szybciej, niż jeszcze niedawno przekonywał minister Łukasz Szumowski. To chyba dobra wiadomość. Już wcześniej wielu Polaków postanowiło nosić maseczki na brodzie zamiast na ustach. Może w koronawirusowej modzie nadszedł czas na pośladki?

Już niedługo odetchniemy świeżym powietrzem bez maseczki na twarzy

Jednak nie będziemy nosić maseczek ochronnych aż do wynalezienia skutecznej szczepionki czy lekarstwa na COVID-19. Wystarczy, że Polakom ograniczenia jednak nie w smak, zwłaszcza zaś perspektywa życia z nimi przez dwa lata. Koronawirus nie jest jednak taki straszny jak go malują. Nakaz zakrywania twarzy wkrótce może, niestety, zupełnie przestać zaprzątać nam głowy.

Można się spodziewać, że jeśli sytuacja będzie stabilna trochę dłużej, to minister zdrowia wróci do stanowiska prezentowanego pod koniec lutego. Wtedy Łukasz Szumowski przekonywał, że „maseczki nie pomagają, nie zabezpieczają przed wirusem, nie zabezpieczają przed zachorowaniem„. Opierał się przy tym oczywiście na danych WHO, ta z kolei na tym co organizacji kazali Chińczycy.

Pewne w tym wszystkim jest to, że z całą pewnością nie pomagają maseczki na brodzie. Tak właśnie wielu Polaków postanowiło je nosić. Także w okresie, w którym nie było jeszcze pewności czy czeka nas scenariusz włosko-amerykański, czy w miarę szybki powrót do normalności.

Głównym celem noszenia maseczek ochronnych jest niezarażanie innych a nie ochrona siebie

Z pewnością wielu rodaków odetchnie z ulgą, że na świeżym powietrzu już na dniach nie trzeba będzie nosić maseczek w ogóle. Nie oznacza to jednak, że zupełnie znikną z naszego życia. Ograniczenia wciąż będą dotyczyć chociażby w komunikacji zbiorowych i zamkniętych przestrzeniach. Koniec maseczek okazuje się więc mocno przesadzony. Pytanie o to jak właściwie je nosić pozostaje wciąż aktualne.

Przede wszystkim, warto się zastanowić, po co właściwie nosić maseczki ochronne. Jeśli ktoś myśli, że ich celem jest przede wszystkim ochrona noszącego przed koronawirusem, to jest troszeczkę w błędzie. Chyba, że był szczęściarzem, który zdołał się w porę zaopatrzyć w maseczki spełniające standard FFP3. Wówczas przenikalność wynosi ledwie 5% i jest spora szansa, że w jakimś stopniu to pomoże. Pod warunkiem, że wirus nie znajdzie lepszej drogi do organizmu, na przykład przez oczy.

Zasadniczym celem noszenia maseczki w trakcie epidemii koronawirusa jest to, by dzięki niej nie zarażać innych. Zatrzymuje większość wydzielin naszych dróg oddechowych po naszej stronie. To oznacza, że noszenie maseczki na brodzie, zasłaniającej tylko usta, czy wystającej z tylnej kieszeni spodni daje efekt co do swojej istoty podobny.

Noszenie maseczki na brodzie, na samej twarzy czy na pośladkach ma niestety dokładnie taki sam sens – czyli żaden

Przeciwko noszeniu maseczek przemawia oczywiście niewygoda. Z początku jest trochę duszno. Niekiedy nawet źle dopasowana maseczka utrudnia oddychanie przez nos. Po jakichś dwóch godzinach użytkowania robi się wilgotna i już nawet nie tylko nie chroni a wręcz stanowi wylęgarnię dla drobnoustrojów. Na domiar złego czasem zbytnio uciska uszy.

Trzeba również przyznać, że istnieją sytuacje, w których noszenie maseczki faktycznie nie jest najlepszym pomysłem. Są osoby z konkretnymi przeciwwskazaniami medycznymi. Także wysiłek fizyczny w maseczce może oznaczać poważne obciążenie dla układu krążenia. Nie wspominając już chociażby o noszeniu maseczek w restauracjach, gdzie zasadniczym celem jest zjedzenie czegoś. Tego bez dostępu do ust zrobić się w zasadzie nie da.

Noszenie maseczki na brodzie teoretycznie pomaga na przynajmniej część z tych problemów, to prawda. Niestety, jednocześnie psuje cały sens wprowadzenia jakichkolwiek nakazów ich noszenia. Wbrew pozorom, rządzący wcale nie wprowadzili ich po to, żeby zrobić Polakom na złość albo w imię jakiegoś swojego widzi-mi-się. To samo dotyczy chociażby zasad dystansowania społecznego.

Chodzi po prostu o to, żebyśmy nie kasłali, smarkali czy pluli na współobywateli i żeby ci nie zarażali się koronawirusem. A potem nie umierali. Oby zniesienie obostrzeń nie zasłoniło nam tego celu do reszty.