Koniec absurdalnych zakazów, pozbycie się kolejek i ruszenie biznesów. Rząd ma okazję naprawić kilka błędów przy okazji zniesienia obostrzeń

Codzienne Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (212)
Koniec absurdalnych zakazów, pozbycie się kolejek i ruszenie biznesów. Rząd ma okazję naprawić kilka błędów przy okazji zniesienia obostrzeń

Jeszcze przed weekendem mamy dowiedzieć się, jaki jest dokładny plan rządu na pierwsze zniesienie obostrzeń. Faza odmrożenia gospodarki ma wejść w życie 19 kwietnia. Będzie to też okazja do naprawienia błędów w tych obostrzeniach, które zostaną z nami na dłużej. Rząd musi także dokładnie zastanowić się nad tym, komu można pozwolić na powrót do zarabiania pieniędzy. Chciałoby się, by ta grupa była jak najliczniejsza, ale tak się niestety nie da.

Zniesienie obostrzeń to kluczowy moment walki z epidemią

Z góry zaznaczam, gdyby ktoś nie wiedział – żaden ze mnie ekspert w dziedzinie epidemiologii (choć dziś co drugi Polak pretenduje do takiego miana) czy w dziedzinie gospodarki. Ale z perspektywy dziennikarza uważnie obserwuję to, co dzieje się na ulicach od początku wprowadzenia obostrzeń (praca pozwala mi być na zewnątrz częściej niż przeciętnemu poddanemu izolacji obywatelowi). I dlatego to, co przeczytacie poniżej, to tylko i wyłącznie moje refleksje i sugestie. Wierzę jednak, że są one zbieżne z głosami ekspertów, w tym ulubieńca wielu z nas, profesora Krzysztofa Simona (wywiad z nim oglądam w trakcie pisania tego tekstu, profesor jest zwolennikiem rozsądnego luzowania restrykcji).

Zniesienie obostrzeń w sklepach

To, nad czym powinien pochylić się minister zdrowia, to sytuacja w sklepach. Chodzi dokładnie o algorytm pozwalający na wpuszczanie tylu ludzi, ile wynosi trzykrotność liczby kas w sklepie. Przez ostatnie kilkanaście dni prowadziło to do kuriozalnych sytuacji. Przed ogromnymi marketami stały nawet kilkusetosobowe kolejki, bo niektóre wielkopowierzchniowe sklepy mają nominalnie mało kas. Z kolei w niewielkich marketach z niedużymi, kompaktowymi kasami były niemalże tłumy. Warto zatem zastanowić się nad dostosowaniem maksymalnej liczby osób w sklepie do jego powierzchni. Być może rozwiąże to problem zarówno za dużych tłumów w środku, jak i za dużych kolejek na zewnątrz.

Godziny dla seniorów do zmiany

Przy okazji tej zmiany warto zastanowić się czy na pewno godziny dla seniorów spełniają swoją rolę. Pisaliśmy już na łamach Bezprawnika, że często zmieniają się one w godziny stania na zimnie, bo nie likwidują kolejek, zapraszając do sklepów wszystkich emerytów o jednej porze dnia. Poza tym chyba każdy z nas doświadczył pozbawionej sensu sytuacji, gdy na przykład osiedlowa piekarnia, choć o 11:30 stoi pusta, to nie wpuszcza do siebie klientów na półminutową wizytę po bułki, bo jest zarezerwowana dla seniorów. Wyobrażam sobie zachowanie zasady faworyzowania seniorów, ale przerobienia jej na przykład w priorytet dla osób 65+ w ustawionej przed sklepem kolejce.

Znieście bzdurne zakazy!

19 kwietnia będzie idealnym momentem na to, by znieść wreszcie zakaz wstępu do lasu. I przy okazji pozwolić ludziom na to, by codzienny jogging nie wiązał się z ryzykiem dostania mandatu. Spacery i rekreacja powinny być, tak jak w wielu krajach Zachodu, nieodłącznym elementem powrotu do normalności. Oczywiście wciąż trzeba pilnować by ludzie nie gromadzili się w grupach i by rozrzedzać tłum w najbardziej obleganych miejscach. Ale musimy skończyć z nasyłaniem policjantów na Bogu ducha winne osoby, których jedynym grzechem jest chęć przewietrzenia się i kontaktu z naturą.

Co otwierać? A czego nie otwierać?

I tu przechodzimy do sprawy najtrudniejszej. Bo jeśli otworzymy zbyt wiele miejsc, ryzykujemy nawrotem dużego przyrostu zachorowań. Z drugiej strony – im mniej otwartych lokali i sklepów, tym trudniej odbudowywać gospodarkę. Dlatego najłatwiej chyba zacząć od tego co na pewno nie może jeszcze do nas wrócić. A więc z pewnością nie wracają puby, kluby muzyczne, a także restauracje w innej formie niż jedzenie na dowóz/na wynos. Nie mogą wrócić do normalnej działalności hotele (o turystyce więcej napiszę później). Nie ma na razie szans na kina, teatry, galerie sztuki i inne formy rozrywki. Za bliski kontakt. Co więc zostaje?

Do pracy musi wrócić wiele sklepów. Odzieżowych, sportowych, z akcesoriami dla dzieci. Oczywiście przy zachowaniu limitu osób wewnątrz sklepu, z obowiązkiem dezynfekcji rąk i używania rękawiczek. Mówi się też o powrocie punktów usługowych. Fryzjer, kosmetyczka, fizjoterapeuta – oni być może też doczekają się zielonego światła od rządu. Ale wizyta u fryzjera na pewno będzie inna od tych, do jakich się przyzwyczailiśmy, trzeba będzie przecież zastosować mnóstwo wymogów sanitarnych. Jednak to wciąż lepsze rozwiązanie niż wytworzenie się fryzjerskiego podziemia. A strzyc trzeba, w końcu ludziom włosy wchodzą już do oczu.

Turystyka – największa niewiadoma

Minister zdrowia Łukasz Szumowski już nastawia nas na to, że nie ma co spodziewać się wakacji w takiej formie, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni. Co to oznacza? Nie wiadomo, minister mówi tylko że nie ma co liczyć na letnie kolonie dla młodzieży. Ale co z rodzinnymi wyjazdami nad morze i w góry? Zakaz działalności turystycznej trwający cały rok zniszczy branżę, której nie pomoże żadna tarcza antykryzysowa. Dlatego moim zdaniem rząd powinien zacząć myśleć nad zezwoleniem na działalność podmiotom prowadzącym na początek ośrodki z domkami letniskowymi, pensjonaty czy kwatery prywatne (nikt z nich nie utrzyma się na jedynym dziś dozwolonym biznesie, czyli mieszkaniu na kwarantannę). Z hotelami może być większy problem, ale i one – po wprowadzeniu odpowiednich zasad sanitarnych – mogłyby spróbować nadrobić latem choć część utraconych zysków. Jedno jest pewne: to nad turystyką rządzący będą dumać najdłużej.

Tyle moich pomysłów i podpowiedzi. Czekamy oczywiście na wasze, wpisywane poniżej w komentarzach. Spokojnie, jak znam nasz rząd, to po zniesieniu obostrzeń powychodzą jakieś kwiatki i szybko będzie trzeba coś modyfikować.

Aha, zostawiłem jedną, niesamowicie ważną kwestię: granice i ruch lotniczy. To jednak sprawa o wiele większa i trudniejsza niż nasze krajowe kłopoty. Fizycznie do Europy wrócimy bowiem dopiero wtedy, gdy nasi sąsiedzi wirusa rozłożą na łopatki.