Nieoficjalny „stan wyjątkowy” to dobre decyzje ze strony rządu, ale za mało radykalne. Kwarantanna tylko domowa, zamknięcie granic dopiero w niedzielę…

Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (293)
Nieoficjalny „stan wyjątkowy” to dobre decyzje ze strony rządu, ale za mało radykalne. Kwarantanna tylko domowa, zamknięcie granic dopiero w niedzielę…

Jak widać świat nie jest czarno-biały. Rząd, który oceniam nad wyraz krytycznie, podejmuje w mojej ocenie bardzo sprawne ruchy w sprawie epidemii. 

Dzisiejsze wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego relacjonowane na żywo pod tym adresem, zawiera szereg bardzo dobrych decyzji, w większości postulowanych na łamach Bezprawnika w ostatnich dniach.

Cieszy, że rząd zdecydował się na podjęcie tak radykalnych środków. Zachował się jak grupa dobrych chirurgów, podczas gdy niektóre rządy Europy zachodniej zdają się przypominać grupę szalonych homeopatów, ponosząc już o wiele wyraźniejsze straty w ludziach i liczbę zachorowań.

Spodziewałem się, że rząd wprowadzi stan klęski żywiołowej lub stan wyjątkowy, ostatecznie zdecydowano się na stan zagrożenia epidemiologicznego (epidemicznego). Środki wprowadzone przez rząd mogą wydawać się radykalne, ale przynajmniej zdecydowano się na wprowadzenie ich stosunkowo wcześnie. Za późno, bo być może paranoiczne wprowadzenie ich dwa tygodnie temu mogłoby całkowicie uchronić Polskę od koronawirusa. Ale na tle innych państw Unii Europejskiej – nadal relatywnie dość wcześnie.

Niezależnie od odmiennych poglądów na gospodarkę czy ustrój państwa, nie sposób dziś nie kibicować rządowi – od ich decyzji zależy nasze zdrowie, a może nawet życie. O ile rząd zachowuje się nad wyraz sensownie, tak niestety w bezpośrednim i mniej bezpośrednim otoczeniu można zaobserwować szereg nieodpowiedzialnych decyzji po stronie obywateli. Młodzież tłumnie uznała na przykład, że ma podarowane od losu ferie i zaczęła imprezować czy włóczyć się po galeriach handlowych. Oczywiście nie cała – do tej wbijającej kolejne poziomy doświadczenia w swoich pokojach nie mam zastrzeżeń.

Polacy powinni wiedzieć, że muszą być mądrzy – dziś mają z tym problem

Być może niedostateczne wybrzmienie właśnie tych oczekiwań wobec społeczeństwa, jest największą wadą dzisiejszego wystąpienia rządu. Premier między wierszami wspominał ciepło o akcji „#zostanwdomu”, jednak w mojej ocenie należy temu poświęcić więcej uwagi (co będziemy czynić na łamach Bezprawnika w nadchodzących dniach – wybaczcie, bo to mało związane z prawem czy prowadzeniem firmy, ale dostrzegamy tutaj ważną społecznie potrzebę).

Polacy jako naród nie są pozbawieni wielu dobrych cech i instynktów, jednak naszą narodową wadą jest brak wyobraźni. Widać to na przykład w tym jak rzuciliśmy się do sklepów, a teraz bezmyślnie wysyłamy sobie puste półki w sklepach i straszymy apokalipsą. Dziś rano narzekano, że bankomaty w całym kraju nie działają, ale przecież była to wina nas samych, panicznie i bezsensownie wypłacających z nich gotówkę.

Rząd powinien poświęcić więcej uwagi temu, by edukować społeczeństwo o przyczynach i skutkach naszych decyzji w związku z koronawirusem. Robienie ogromnych kolejek w sklepach to środowisko wymarzone do rozprzestrzeniania się zarazków, a przecież są to kolejki znacząco większe, niż na co dzień. Spotykanie ze znajomymi, organizowanie imprez czy nawet nadmierne kontakty z sąsiadami, to wszystko zbędne ryzyko. Fajnie przeczytał to zresztą InPost, który by zminimalizować kontakty z kurierami, odpalił dzisiaj dostawę do paczkomatów także w weekendy.

Decyzje o kwarantannie czy zamknięciu granic – rewelacja, ale…

Nie podoba mi się również fakt, że obowiązkowa kwarantanna (świetny pomysł) po powrocie do kraju ma się odbywać w warunkach domowych – jest to mimo wszystko ryzyko bardzo nieodpowiedzialnego zachowania ze strony poddanych kwarantannie, zaś możliwości administracyjne w zakresie kontrolowania takiego zachowania są przecież ograniczone. Jestem jednak świadomy, że zorganizowane przymusowej, instytucjonalnej kwarantanny może być zadaniem niemożliwym do spełnienia.

Mój znajomy jest obecnie na urlopie w Azji. Abstrahując od oceny rozsądności takiego pomysłu, zastanawiam się czy będzie w stanie w ogóle wrócić do Polski. Premier zapewnił wszak o wpuszczaniu czarterów z rodakami, ale co z dużymi lotami międzynarodowymi, dla których lotniska będą zamknięte?

Moje wątpliwości wzbudza też bardzo dobra decyzja o wprowadzeniu kontroli na granicach tam, gdzie jej do tej pory nie było. To oczywiście znakomity pomysł, natomiast zostaje ona wprowadzona z opóźnieniem – nie teraz, a od niedzieli 15. marca.

To z kolei oznacza, że setki potencjalnie zarażonych osób mogą teraz wyruszyć w kierunku kraju i nie zostaną sprawdzone na granicy oraz poddane kwarantannie. Jeżeli ktoś spróbuje przekroczyć granicę Niemiec i Polski w sobotę o 23:53, zgodnie z komunikatem rządu zrobi to bez większego problemu. Natomiast w niedzielę o godzinie 00:03 zostanie już potraktowany jako realne zagrożenie ze wszystkimi obostrzeniami. Jest to pozbawione sensu i stanowi moje największe zastrzeżenie dot. działań podjętych przez rząd. Pewnym pocieszeniem jest jednak fakt, że kwarantanna realizowana jest już od dzisiaj.

Dziwiła mnie też trochę niedokończona wypowiedź premiera dot. odpowiedzialności mediów za fake newsy (skądinąd słuszna). Przez chwilę myślałem, że premier odwoła się do instytucji cenzury, którą umożliwia wprowadzenie stanu wyjątkowego, jednak ostatecznie chyba zostawił sobie tutaj grunt pod takie sytuacje w przyszłości.

Od początku kryzysu staramy się możliwie jak najrzetelniej relacjonować sytuację i uspokajać paniczne nastroje na Bezprawniku, co owocuje rekordową dla nas oglądalnością – tylko dziś serwis zanotował około 0,5 mln odsłon. Dziękujemy, że doceniacie nasze podejście do tematu i próbę deeskalacji napięć, zamiast krzykliwych zdjęć opustoszałych marketów.

Nieoficjalny stan wyjątkowy

Generalnie jednak cieszę się, że zostały podjęte działania, które niektórzy komentujący uznają za radykalne. Pozostaje mieć nadzieję, że okażą się one wystarczające w starciu z ułańską fantazją rodaków, ponieważ tak naprawdę to od niej zależy czy uda nam się przejść – przynajmniej zdrowotnie – względnie suchą stopą przez największy kryzys, z którym przyszło się mierzyć mojemu pokoleniu.