Radosław Sikorski wspiera inicjatywę próbującą zredukować liczbę siedzib Parlamentu Europejskiego. Dla dobra UE

Gorące tematy Państwo Zagranica Dołącz do dyskusji (347)
Radosław Sikorski wspiera inicjatywę próbującą zredukować liczbę siedzib Parlamentu Europejskiego. Dla dobra UE

Europosłowie nie chcą bez przerwy podróżować między Strasburgiem a Brukselą. Podróże między siedzibami Parlamentu Europejskiego to marnowanie pieniędzy, czasu i szkoda dla środowiska. Koszty liczone są w milionach euro, a emisja CO2 do atmosfery w setkach tysięcy ton rocznie. Czy wszystkie trzy siedziby Parlamentu Europejskiego i ich utrzymywanie jeszcze czemukolwiek służy?

Siedziby Parlamentu Europejskiego są trzy, ale parlamentarzyści podróżują tylko między dwoma

W roku 1992 państwa członkowskie określiły w Traktacie o Unii Europejskiej, że siedzibami Parlamentu są Strasburg, Bruksela i Luksemburg. W ciągu roku dwanaście posiedzeń plenarnych parlamentu odbywa się w Strasburgu we Francji. Posiedzenia komisji parlamentarnych (tam, gdzie odbywają się m.in. prace nad treścią uchwalanych później aktów prawnych) odbywaj się w Brukseli w Belgii, a sekretariat i urzędnicy, którzy obsługują parlament od strony technicznej, urzędują w Luksemburgu.

Powyższe sprawia, że posłowie, którzy biorą udział w sesjach plenarnych i posiedzeniach komisji często muszą podróżować, głównie między Strasburgiem a Brukselą.

Siedziby Parlamentu Europejskiego i podróże posłów Parlamentu Europejskiego – ile to kosztuje?

Przy okazji każdej sesji plenarnej parlamentu przewozi się z Brukseli do Strasburga tony dokumentów. Europosłowie korzystają z przedziwnych połączeń lotniczych do Strasburga, bo na lotnisku w tym mieście lądują maszyny jedynie z niewielu miast europejskich. Większość z parlamentarzystów potrzebuje aż dwóch połączeń z ich kraju, aby dotrzeć do Strasburga. Budynki Parlamentu Europejskiego w Strasburgu stoją przez około 317 dni w roku puste. Przez ten czas w środku utrzymywane są windy, ogrzewanie i klimatyzacja.

Badanie przeprowadzone przez Parlament Europejski w 2013 r. pokazało, że przeniesienie całej działalności ze Strasburga do Brukseli pozwoliłoby rocznie zaoszczędzić 103 mln euro. Kwota ta stanowi co prawda jedynie 6% budżetu Parlamentu, 1% budżetu całej administracji UE i tylko 0,1% całego budżetu UE, ale i tak robi wrażenie. Europejskiego Trybunału Obrachunkowy wyliczył swojego czasu, że Unię kosztuje to co najmniej 114 milionów euro rocznie. Dane pochodzące ze strony signleseat.eu wskazują na koszt rzędu 180 milionów rocznie.

Siedziby Parlamentu Europejskiego i koszty ich utrzymania nie kończą się na pieniądzach. Podróże powodują także emisję około 228 tysięcy ton CO2 do atmosfery rocznie. Miesięczny ślad węglowy (ok. 19 tyś. ton)  porównywalny jest do tego emitowanego na skutek prawie 5 tysięcy lotów między Berlinem a Nowym Jorkiem albo rocznej emisji 11,300 tysiąca samochodów rodzinnych. Oczywiście liczba ta w porównaniu z ilością CO2 emitowanego np. przez Polskę (327 milionów ton rocznie – dane z 2017r.) nie jest wielka. Nie mniej sprawność działania Parlamentu Europejskiego i zmiana w tym zakresie w dobie globalnego ocieplenia na pewno mogłaby mieć wymiar symboliczny.

Przeniesienie Parlamentu Europejskiego do Brukseli popierają prawie wszyscy

Taka sytuacja nie podoba się nikomu i to od wielu lat. Posłowie otrzymują zwrot kosztów bezsensownych podróży, a to obciąża przecież budżet wspólnoty. Nie podoba się to też samym parlamentarzystom, którzy muszą marnować wiele godzin na podróże, może z wyjątkiem tych, którzy nadużywają systemu zwrotu kosztów podróży, żeby zarobić.

W debacie często pojawia się argument, że historycznie siedziba Parlamentu Europejskiego w Strasburgu jest symbolem niemiecko-francuskiego pojednania. Obecnie jednak oba państwa o siedzibę w Strasburgu toczą spór. Ostatnie głosowanie za przeniesieniem siedziby do Brukseli obyło się w 2013 r., a reformę poparło 76% parlamentarzystów. Temat wrócił na wokandę za sprawą wypowiedzi niemieckich polityków przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2019  w tym kandydata EPL na stanowisko przewodniczącego Komisjii Europejskiej. W reakcji na tę inicjatywę, francuscy politycy z partii prezydenta Macrona wyrazili zdecydowany sprzeciw. W tle ma też toczyć się jałowy spór o to, żeby uniemożliwić niemieckiemu kandydatowi EPL przewodniczeniu Komisjii Europejskiej.

Dlatego właśnie, jeden z naszych eurodeputowanych Radosław Sikorski, który niedawno poruszył ten temat na Twitterze, wskazując na to, że sposobem na przekonanie Francuzów jest zaproponowanie im hojnej rekompensaty. Dane wskazują na to, że Strasburg zyskuje około 20 milionów euro rocznie na tym, że siedziba parlamentu jest właśnie tam. Na czas posiedzeń Parlamentu Europejskiego, ceny w hotelach skaczą o 150%. Kwota ta byłaby jednak na pewno zdecydowanie większa, gdyby w Strasburgu miał siedzibę jeden z organów Unii, który okupowałby budynek trochę częściej niż około 48 dni w roku.

Czy przeniesienie parlamentu do Brukseli mogłoby się stać symbolem zwrotu w polityce Unii?

Wybory do Parlamentu Europejskiego cieszyły się w tym roku w naszym kraju wyjątkowo dużą frekwencją. Niestety, petycja na stronie singleseat.eu, o której wspomina Radosław Sikorski, nie jest już aktywna.

Unia Europejska to 28 państw członkowskich, 24 języki urzędowe, 751 parlamentarzystów pochodzących z każdego państwa członkowskiego i setki zatrudnionych dla nich tłumaczy. Wszystko to po to, żeby zapewnić każdemu z ponad 500 milionów obywateli Unii prawo do zrozumienia tego, co się w niej dzieje. Rozrośnięta administracja Unii to często konieczność, ale nie potrzeba znać żadnego z 24 urzędowych języków Unii, żeby na wiadomość o tym, że 751 parlamentarzystów wraz z tonami dokumentów musi co chwila krążyć między dwoma siedzibami Parlamentu Europejskiego, znacząco popukać się w czoło.

Unia Europejska realizuje więc dość trudne zadanie stworzenia administracji, która może obsłużyć unię 28 państw. Flagowym argumentem krytyków Unii Europejskiej jest duży aparat administracyjny tej instytucji i koszty związane z jego obsługą. Sama Unia i jej wartości są ostatnimi czasy mocno w kryzysie. Niezależnie od tego, czy krytykom Unii Europejskiej brakuje wyobraźni co do rozmiaru środków koniecznych do obsłużenia organizacji zrzeszającej tyle państw, Unia sama dolewa oliwy do ognia, utrzymując stan rzeczy, w którym parlamentarzyści muszą zupełnie niepotrzebnie naprzemiennie stawiać się w oddalonych o ponad 409 km siedzibach parlamentu.

Wszelkie modyfikacje obecnego systemu wymagają wprowadzenia zmian do Traktatu o Unii Europejskiej, a zatem jednomyślnej zgody wszystkich rządów państw członkowskich, i ratyfikowania tych zmian przez wszystkie parlamenty narodowe. Opór Francuzów w tej sprawie może się więc okazać przeszkodą nie do pokonania. W czasach gdy poziom emisji CO2 będzie coraz bardziej ograniczany, przydałby się jasny sygnał, że Unia to nie tylko rozrośnięty aparat administracyjny, ukrócenie jałowych sporów politycznych i konkretne zmiany w kierunku polepszenia sytuacji.

/dane pochodzą ze strony singleseat.eu oraz europarl.europa.eu