Sprzedaż darów oddanych z dobroci serca nosi wszelkie znamiona przestępstwa oszustwa – tylko że udowodnienie jego popełnienia może być trudne

Prawo Społeczeństwo Zakupy Dołącz do dyskusji (256)
Sprzedaż darów oddanych z dobroci serca nosi wszelkie znamiona przestępstwa oszustwa – tylko że udowodnienie jego popełnienia może być trudne

Cwaniactwo i bezczelność w internecie nie są niczym nadzwyczajnym. Żerowanie na ludzkich odruchach bliźnich również. Późniejsza sprzedaż darów otrzymanych po roztaczaniu przed ich właścicielem wizji biedy i nieszczęścia wcale nie należy do rzadkości. Tylko czy taki proceder jest w ogóle zgodny z prawem? Najprawdopodobniej nie.

Nasze społeczeństwo nie od dzisiaj trapi plaga cwaniactwa – teraz jednak tacy osobnicy mają do dyspozycji również internet

W naszym społeczeństwie w ciągu ostatniej dekady pojawiło się bardzo specyficzne i generalnie potępiane zjawisko. Mowa o roszczeniowych młodych rodzicach, czy w ogóle młodych ludziach. Część z nich domaga się od innych rozmaitych form pomocy. Nie tylko w mediach społecznościowych.

Niektórzy przybierają inną taktykę. Takie osoby potrafią wyprosić od innych darmowe rzeczy. W końcu mają tak ciężko – za małe mieszkanie, zbyt niskie zarobki, słynna „chora córka”, brak partnera, niewłaściwy partner, brak określonych sprzętów w gospodarstwie domowym. Jeśli już otrzymają jakąś pomoc materialną, momentalnie trafia ona na rozmaite serwisy z ogłoszeniami. Jako towar na sprzedaż.

Sprzedaż darów mających po prostu służyć obdarowanemu to działanie nieetyczne – ale czy sprzeczne z prawem?

Podobną historią podzielił się z nami jeden z czytelników Bezprawnika. Młoda kobieta z Zakopanego przekonała pewną kobietę o swojej trudnej sytuacji. Biedna, potrzebująca pomocy – w tym przypadku pralki. Kobieta chciała pomóc, z dobroci serca. Jakież było jej zdziwienie, gdy po czasie zobaczyła swoją pralkę wystawioną na sprzedaż za 200 złotych.

Internauci z facebookowej grupy „Dej, mam horom curke” w komentarzach dzielili się często bardzo podobnymi historiami. Cwaniacy na czysto ludzkiej chęci pomocy bliźnim robią sobie interes. Samo zjawisko wydaje się być wręcz powszechne.

Nasz czytelnik zastanawia się przy tym, czy taka sprzedaż darów jest w ogóle zgodna z prawem. Wiele wskazuje na to, że taka działalność wyczerpuje znamiona przestępstwa oszustwa.

Zarabianie na cudzej dobroczynności może wypełniać znamiona przestępstwa oszustwa

Zgodnie z treścią art. 286 kodeksu karnego, sprzedaż darów mających stanowić formę darmowej pomocy dla danej osoby może stanowić wprowadzenie w błąd darczyńcy. Bez tego błędu najprawdopodobniej oddanie komuś takiej rzeczy nie byłoby możliwe. Kto w końcu przekazuje innym na swój koszt rzeczy, żeby sobie mogły sprzedać i na tym zarobić? Oczywistym jest także, że sprawca działa w celu uzyskania korzyści majątkowej.

Art. 286 kk. przewiduje za oszustwo nawet karę nawet ośmiu lat pozbawienia wolności. Warto jednak pamiętać, że stosunkowo niewielka wartość tego typu pomocy mogłaby stanowić przesłankę do zastosowania §3 tego przepisu. W przypadkach mniejszej wagi sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności jedynie do lat 2.

Można także się zastanowić, czy wyjątkowo cwani wyłudzacze zarabiający czyniący sobie z tego procederu stałe źródło dochodu nie wypełniają znamion art. 65 kk. Przepis ten pozwala zastosować surowszą karę względem między innymi takich właśnie zawodowych przestępców.

Obdarowany może się tłumaczyć zmianą zdania – jednak częsta sprzedaż darów w internecie będzie świadczyć przeciwko niemu

O ile chyba wszyscy intuicyjnie zdajemy sobie sprawę z faktu popełniania oszustwa przez tego typu osobników, o tyle faktyczne pociągnięcie ich do odpowiedzialności najpewniej nie będzie łatwe. Samo wypełnienie znamion czynu zabronionego niekoniecznie musi wystarczyć. Pozostaje kwestia umyślnej winy sprawcy.

Organa ścigania muszą wciąż udowodnić, że oskarżony od początku chciał popełnić przestępstwo. Sama sprzedaż darów, które otrzymał, niekoniecznie musi wystarczyć. Problem w tym, że najbardziej oczywistą linią obrony w takim przypadku jest stwierdzenie, że obdarowany zwyczajnie zmienił zdanie już po otrzymaniu danej rzeczy. Trzeba przyznać, że nie jest to zupełnie niemożliwe.

Udowodnienie że jest inaczej może być trudne. Przynajmniej w sytuacji, gdy sprzedaż darów to jednorazowy przypadek. Sąd jest w końcu zobowiązany do tłumaczenia każdej wątpliwości na korzyść oskarżonego. Jeżeli jednak sprawca postępuje tak raz za razem, trudno o jakiekolwiek wątpliwości. Sprzedaż darów dokonywana przez obdarowanego wielokrotnie jest już całkiem mocną przesłanką świadczącą o umyślnym działaniu.

Także kodeks cywilny chroni interesy darczyńcy przed cwaniactwem ze strony obdarowanego

Niezależnie od prawnokarnej klasyfikacji takiego procederu, trzeba pamiętać że sprzedaż darów w takim przypadku stanowi zachowanie sprzeczne z normami współżycia społecznego. Nasze społeczeństwo nie akceptuje zarabiania na cudzej chęci niesienia pomocy. Polacy często patrzą krzywo nawet na jakiekolwiek wynagrodzenia za udział w działalności dobroczynnej.

Można się zastanawiać, czy takie zachowanie nie stanowi także rażącej niewdzięczności względem darczyńcy. To z kolei pozwala, zgodnie z art. 898 kodeksu cywilnego na zwyczajne odwołanie darowizny. Jeżeli dostrzeżemy ofiarowany przez nas przedmiot wystawiony na sprzedaż, możemy zażądać jego zwrotu.

Biorąc pod uwagę, że art. 898 §2 zrównuje rażącą niewdzięczność obdarowanego z bezpodstawnym wzbogaceniem się, darczyńca ma prawo domagać się także zwrotu wartości już sprzedanego daru.