Bez wykształcenia, za to z lokalnymi układami. Takich sędziów chce dla nas Kukiz’15

Państwo Prawo Dołącz do dyskusji
Bez wykształcenia, za to z lokalnymi układami. Takich sędziów chce dla nas Kukiz’15

Na tapet wróciła prezydencka ustawa o sędziach pokoju. Wszystko za sprawą partii Kukiz’15, która widzi w tym rozwiązanie problemów wymiaru sprawiedliwości, w tym w szczególności przewlekłości postępowań. Powrót pomysłu wygląda jak kolejny temat zastępczy. Niepokojące jest jednak, że pojawiają się doniesienia o zainteresowaniu tematem ministra sprawiedliwości.

Ustawa o sędziach pokoju

Sędziowie pokoju to pomysł prezydencki sprzed roku. Ustawa została skierowana do prac sejmowych i na wiele miesięcy temat ucichł. Ostatnio niczym z kapelusza wyciągnął go Paweł Kukiz, który z niezrozumiałych powodów widzi w nim rozwiązanie bolączek wymiaru sprawiedliwości. Dla większości prawników jest to oczywiście irracjonalne i przypomina bardziej łatanie dziury w dachu, kiedy potrzebna jest jego wymiana.

Zarzutów kierowanych pod adresem prezydenckiego pomysłu jest naprawdę sporo. Wśród nich pojawia się m.in. dopuszczenie do orzekania osób bez wymaganego wykształcenia czy — chyba najbardziej absurdalny — wybieranie ich w systemie wyborów powszechnych. Po jego hucznym ogłoszeniu w ubiegłym roku wydawało się, że nawet sami pomysłodawcy potraktowali go jako miłe ubarwienie debaty publicznej. Wygląda jednak na to, że temat niebezpiecznie powraca.

Dlaczego sędziowie pokoju to po prostu zły pomysł?

Jeżeli posłużymy się ogólnikami, to wydaje się, że wprowadzenie do naszego systemu sędziów pokoju nie jest złym pomysłem. W końcu tego typu rozwiązania funkcjonują już w wielu krajach, dodatkowo jest to czynnik obywatelski, znany przecież z instytucji ławników. Powody, przez które tego typu rozwiązanie nie jest najlepszym pomysłem, możemy znaleźć np. w Szwajcarii. Jak pokazują badania, Szwajcarzy nie chcą sędziów pokoju. Dlaczego? Z bardzo oczywistych powodów.

Sędziowie pokoju są upolitycznieni, często w wyborach startują z ramienia konkretnej partii. Ponad połowa ich orzeczeń musi być zmieniana przez sąd wyższej instancji, a na sali rozpraw często to protokolant musi pouczać sędziego jak prowadzić postępowanie. Te i inne bolączki z całą pewnością zostaną przeniesione na nasz grunt, mało tego – myślę, że skala tego będzie większa.

Po kilku latach pracy z polskim społeczeństwem stwierdzam, że nasza wiedza i kultura prawna są dość mizerne, odzwierciedleniem tego będą osoby zajmujące stanowisko sędziów pokoju. Przykład zresztą już funkcjonuje w postaci dziwnego tworu doradcy obywatelskiego. Osoby, która bez wykształcenia prawniczego, jedynie po skończonym kursie, może świadczyć porady w Punktach Nieodpłatnych Porad Prawnych i Obywatelskich. Skutek jest opłakany, bo płacimy za pewną fikcję. Takie osoby w praktyce po krótkiej rozmowie odsyłają klientów do dyżurujących prawników, bo nie mają merytorycznej wiedzy pozwalającej im na rozwiązanie problemu, z którym przychodzi dana osoba.

Sąsiad osądzi sąsiada

Jeżeli ktokolwiek myśli, że za pomocą niedoświadczonych osób rozwiąże problemy wymiaru sprawiedliwości, to jest to albo kiełbasa wyborcza, albo kompletny brak wyobraźni. Jest to zresztą bardzo prawdopodobne, bo główną przyczyną porażki kolejnych reform jest tworzenie ich przez osoby, które prace wymiaru sprawiedliwości znają jedynie w teorii. Trudno rozwiązywać problemy, o których nie ma się żadnego pojęcia. Trudno mówić o pracy, którą zna się jedynie z mglistych wyobrażeń albo stronniczych relacji niezadowolonych osób. Wybory sędziów pokoju wprowadzą do polskich sądów festiwal hojności i lokalnych interesów. O naszych sprawach będą orzekali ludzi pokroju radnych gminy, którzy pewnego dnia stwierdzą, że nabyli już dość doświadczenia życiowego (czytaj: gminnych układów), aby grzebać w osobistych sprawach sąsiadów, realizując przy okazji swoje pokręcone wyobrażenie o pięciu się po drabinie sukcesu zawodowego. To się po prostu nie może udać.