Po pięciu miesiącach od wybuchu pandemii PKP Intercity zorientowało się, że system upycha pasażerów do jednego wagonu

Gorące tematy Codzienne Dołącz do dyskusji (635)
Po pięciu miesiącach od wybuchu pandemii PKP Intercity zorientowało się, że system upycha pasażerów do jednego wagonu

W czasie pandemii koronawirusa wielu z nas obawia się podróżowania komunikacją publiczną. Szczególnie, że przez całe wakacje docierają do nas doniesienia o tym, że zatłoczone wagony PKP Intercity sprzyjają transmisji COVID-19 między ludźmi. Okazuje się jednak, że tłok mógłby być mniejszy gdyby system… nie usadzał automatycznie pasażerów obok siebie. PKP obiecuje naprawić ten błąd, szkoda jednak że dopiero teraz, pod koniec wakacji.

Zatłoczone wagony PKP Intercity

Na problem zwrócił uwagę doktor Maciej Kawecki, dziś dziekan Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie, wcześniej ważny urzędnik resortu cyfryzacji. Opisał on na Twitterze swoją podróż pociągiem Lazur z Warszawy do Gdyni. „Pociąg cały pusty. Wagon, w którym miałem miejsce upchany jak sardynkami. Pytam konduktora: dlaczego? Odpowiedź: Daj Pan spokój, taki system”. Trudno się dziwić, że Kawecki, który koordynował dużą krajową reformę systemu ochrony danych osobowych, informację o tym, że przyczyną zamieszania jest złośliwość rzeczy martwych, przyjął z zażenowaniem.

Na wpis doktora Kaweckiego niemal natychmiast, bo po kilkunastu minutach, zareagowała osoba prowadząca profil PKP Intercity na Twitterze.

Przygotowujemy ze swoimi zewnętrznymi podwykonawcami zmianę algorytmu dotyczącego zasad przydzielania miejsc w systemie sprzedaży biletów.

…odpowiedziało Maciejowi Kaweckiemu PKP Intercity. Dziekan stołecznej WSB skomentował to słowami: „Pół roku od rozpoczęcia pandemii … Lepiej późno niż wcale … Jak wiele to pokazuje”, a dzisiaj wysłał do prezesa spółki list z prośbą o dodanie do listy priorytetów zmianę systemów rezerwacyjnych PKP.

PKP nie działa tak szybko jak polski rząd

Przez ostatnie miesiące przekonaliśmy się, że polski rząd potrafi podejmować błyskawiczne decyzje i natychmiast wdrażać je w życie. Wszyscy pamiętamy 13 marca, kiedy to premier wprowadził nieoficjalny stan wyjątkowy, zapowiadając zamknięcie nie tylko granic państwa, ale też na przykład galerii handlowych. To była kluczowa decyzja, która uchroniła Polskę przed gwałtownym przyrostem zachorowań. Podobnie wyglądała sytuacja z wprowadzaniem kolejnych wytycznych resortu zdrowia, takich jak obowiązkowe zasłanianie ust i nosa w miejscu publicznym. Rządzący błyskawicznie podejmowali też fatalne w skutkach decyzje, takie jak zakup respiratorów od handlarza bronią czy decyzja o drukowaniu kart do głosowania w wyborach, które i tak nie miały się odbyć.

I jak na tle tego wypada informacja PKP Intercity z 23 sierpnia, mówiąca o tym że „przygotowują zmianę algorytmu”, którego dysfunkcja powoduje tak duże zagrożenie dla podróżnych? Algorytm tłoczył ludzi w wagonach jeszcze przed wybuchem pandemii. Po wprowadzeniu lockdownu mało kto jeździł pociągiem. Ale kolejarze doskonale wiedzieli, że w wakacje ruch się znacznie zwiększy i trzeba będzie zrobić wszystko, by pociągi nie stawały się ogniskami koronawirusa. A mimo tego dopiero pod koniec sierpnia zapowiadają zmianę owego algorytmu. Z jednej strony dobrze, że wreszcie przyszła refleksja. Z drugiej, prędkość jej pojawienia się przypomina pociąg z Kołobrzegu do Krakowa, który do celu przyjeżdża z 6-godzinnym opóźnieniem.