„Policja, proszę przyjechać na Facebooka”. Trafiłem na internetowy przekręt – czy muszę zawiadomić organy ścigania?

Gorące tematy Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (131)
„Policja, proszę przyjechać na Facebooka”. Trafiłem na internetowy przekręt – czy muszę zawiadomić organy ścigania?

Internet to wspaniała rzecz – przynajmniej do momentu, w którym trafimy na wirtualny szwindel. Czy zwykły obywatel ma obowiązek zawiadomienia organów ścigania o internetowym przekręcie – na przykład takim jak ten fałszywy profil Lotto na Facebooku? Czy zawiadomienie o przestępstwie to obowiązek, czy tylko dobry uczynek?

Przekręty internetowe są tak stare, jak internet (być może dlatego, że same przekręty są prawdopodobnie tak stare, jak cywilizacja). Mimo to wciąż znajdują się ludzie, którzy dają się złapać w sidła zastawione przez cyberprzestępców – nieraz tracąc fortuny, jak pan Jerzy, o którym pisaliśmy na Bezprawniku jakiś czas temu:

W programie „Interwencja” telewizji Polsat przedstawiono historię małżeństwa, które dało się nabrać na odmianę nigeryjskiego przekrętu (odcinek programu obejrzycie tutaj). Do pana Jerzego i pani Jadwigi zgłosił się listownie p. Jacob Pedro Rodriguez, hiszpański adwokat, który poinformował wyżej wymienionych, że zmarły krewny pozostawił im spadek w wysokości 11,7 mln dolarów. Od tego momentu dalsza korespondencja przyjęła formę mailową. (…)

Iberyjski mecenas walczył dzielnie z kolejnymi instytucjami, od których uzyskiwał certyfikaty niezbędne do nabycia spadku. Oczywiście, certyfikatów nie dostaje się za darmo. Polskie małżeństwo, których nie zmyliła nawet waluta, w której podano wartość majątku rzekomego zmarłego (w końcu w Hiszpanii obowiązuje przecież euro), na przesyłane pocztą elektroniczną „certyfikaty” wydało blisko 400 000 zł. Słownie: czterysta tysięcy złotych polskich. Pan Jerzy, przedsiębiorca, zapożyczył się na ponad 100 000 zł, a zamiast ogromnego spadku ma komorników na głowie. I smutek na twarzy.

Świadomość zagrożeń czyhających na internautów jest jednak wciąż niska, o czym świadczy liczba osób, które każdego dnia nabierają się na fałszywe profile na Facebooku. Na Bezprawniku walczymy z nieuczciwymi podmiotami, które z wykorzystywania niewiedzy i naiwności Polaków uczyniły sobie źródło dochodu.

Ale co ma zrobić internauta, który zorientuje się, że ktoś próbował go oszukać? Czy zawiadomienie o przestępstwie to obowiązek? Czy internetowe szwindle należy gdzieś zgłaszać? Co (jeśli w ogóle) grozi za niezawiadomienie o przestępstwie?

Zawiadomienie o przestępstwie – obowiązek fakultatywny

Artykuł 304 §1 kodeksu postępowania karnego jasno stanowi:

Każdy, dowiedziawszy się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuratora lub Policję. (…)

Kluczowy jest tu zwrot „społeczny obowiązek”. Najogólniej rzecz ujmując, można to przetłumaczyć w ten sposób: „obywatelu, byłoby nam niezmiernie miło, gdybyś raczył nas, organy ścigania, poinformować o tym, że bliźni twój źle czyni – ale jeśli tego nie zrobisz, to nic złego się nie stanie. PS. Płać podatki”.

Bezwzględny obowiązek zawiadamiania o podejrzeniu popełniania przestępstwa mają natomiast instytucje państwowe i samorządowe, które w związku ze swą działalnością dowiedziały się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu (jeśli tego nie uczynią, funkcjonariuszowi może grozić zarzut niedopełnienia obowiązków).

Obowiązek zawiadomienia dotyczy tylko przestępstw ściganych z urzędu. Jeśli zatem kodeks karny (lub inna ustawa) przewiduje, że

ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego

wówczas ani społeczny, ani „urzędowy” obowiązek zawiadomienia prokuratury lub Policji o przestępstwie nie ma miejsca.

Przestępstwo oszustwa z art. 286 kodeksu karnego (którego znamiona może wyczerpywać fałszywy profil Lotto, opisywany przez Maję Werner) jest ścigane z urzędu, o ile nie zostało popełnione na szkodę osoby najbliższej – zatem nie ma przeszkód, by zatroskany o praworządność obywatel zgłosił stosowne zawiadomienie o przestępstwie organom ścigania.