Jak (nie) dać się nabrać na nigeryjski przekręt?

Gorące tematy Zakupy Dołącz do dyskusji (91)
Jak (nie) dać się nabrać na nigeryjski przekręt?

Jeśli korzystacie z e-maila to zapewniam, że choć raz natknęliście się na nigeryjski przekręt. Napisał ktoś kiedyś do Was z informacją, że możecie zarobić górę pieniędzy? Wystarczy, że pomożecie w upłynnieniu masy spadkowej po zmarłym nagle nigeryjskim księciu lub innej, bogatej personie. 

Oczywiście, nie za darmo, w końcu odpowiednie procedury kosztują, nawet całkiem niemało – ale przecież warto zainwestować nieco grosza, by zostać milionerem, i to dolarowym, czyż nie? Nie powinno jednak nikogo dziwić, że pisane łamaną polszczyzną rodem z Google Translatora maile nie znajdują wielkiego odzewu. Okazuje się jednak, że wizja szybkich i dużych pieniędzy niekiedy zabija resztki zdrowego rozsądku.

Nigeryjski przekręt działa nawet w 2016 roku

W programie „Interwencja” telewizji Polsat przedstawiono historię małżeństwa, które dało się nabrać na odmianę nigeryjskiego przekrętu (odcinek programu obejrzycie tutaj). Do pana Jerzego i pani Jadwigi zgłosił się listownie p. Jacob Pedro Rodriguez, hiszpański adwokat, który poinformował wyżej wymienionych, że zmarły krewny pozostawił im spadek w wysokości 11,7 mln dolarów. Od tego momentu dalsza korespondencja przyjęła formę mailową.

Iberyjski mecenas walczył dzielnie z kolejnymi instytucjami, od których uzyskiwał certyfikaty niezbędne do nabycia spadku. Oczywiście, certyfikatów nie dostaje się za darmo. Polskie małżeństwo, których nie zmyliła nawet waluta, w której podano wartość majątku rzekomego zmarłego (w końcu w Hiszpanii obowiązuje przecież euro), na przesyłane pocztą elektroniczną „certyfikaty” wydało blisko 400 000 zł. Słownie: czterysta tysięcy złotych polskich. Pan Jerzy, przedsiębiorca, zapożyczył się na ponad 100 000 zł, a zamiast ogromnego spadku ma komorników na głowie. I smutek na twarzy.

Jak nie dać się nabrać na nigeryjski przekręt? Tajemnica jest prosta – myśleć

Wydaje się więc zasadne, by przypomnieć kilka podstawowych zasad, dzięki którym nie zostaniemy oszukani w internecie (i nie tylko):

Po pierwsze: nie ufaj. Nowoczesne środki komunikacji dają olbrzymie pole manewru wszelkiej maści oszustom żerującym na ludzkiej niewiedzy i naiwności. Jeśli nie wiesz, czy kontrahent jest godny zaufania (np. czy naprawdę jest hiszpańskim adwokatem), to poszukaj o nim informacji. Jeśli nie potrafisz tego zrobić, poproś kogoś bardziej doświadczonego o pomoc.

Po drugie: sprawdzaj. Jeśli płacisz pieniądze za coś (np. za certyfikaty w formacie jpg albo kosmiczne garnki), czego wartości nie jesteś pewien, zwróć się do specjalisty, najlepiej przed zakupem. Nikt nie zna się na wszystkim

Po trzecie: nie wierz w szybkie pieniądze albo coś za darmo. Darmowych obiadów nie ma: zawsze ktoś za nie płaci. Życie to nie bajka Disneya, gdzie od bogactwa i sławy każdego dzieli jeden krok. Jeśli dostajesz elektroniczną ofertę od nieznajomej osoby, dzięki której miałbyś szybko się wzbogacić, po prostu ją zignoruj. Szczególną ostrożność warto też zachować przy różnego rodzaju aukcjach internetowych, gdzie cena jest podejrzanie niska.