Co robili zamknięci w domach Polacy? Zakupy! Internetowe zamówienia artykułów spożywczych wzrosły o prawie 400 proc., do tego powstało przynajmniej 1,7 tys. nowych e-sklepów. I wszyscy się zastanawiają – sklepy internetowe rosną tylko przez pandemię, czy może tradycyjne zakupy odchodzą właśnie do lamusa?
Dane nie pozostawiają wątpliwości – podczas epidemii w polskim handlu dokonała się prawdziwa rewolucja. Sklepy internetowe rosną jak na drożdżach.
Jak szacuje w „Rzeczpospolitej” platforma Shoper, w kwietniu liczba transakcji w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 w sklepach spożywczych wzrosła o 374 proc., a w drogeriach o 126 proc. O 173 proc. wzrosła natomiast sprzedaż online artykułów z kategorii „dom i ogród”. Dodatkowo, w kwietniu pojawiło się aż 1,7 tys. nowych sklepów internetowych.
Kto mógł, inwestował w e-sklepy i przenosił swoje budżety marketingowe do sieci. Również wielkie korporacje, jak LPP czy CCC. Szef spółki VRG, właściciela marek Vistula czy W.Kruk, powiedział w „Rz”, że w czasach koronawirusa e-sprzedaż mu się podwoiła.
Zwiększony ruch widać też na serwisach internetowych, na przykład w Allegro. W czasie pandemii na platformie sprzedawać zaczęło kilkanaście tysięcy firm.
Sklepy internetowe rosną. A co z tymi tradycyjnymi?
Widać więc jasno i wyraźnie, że odcięci od tradycyjnych sklepów Polacy robili zakupy w sieci. Pytanie jednak, czy teraz sytuacja będzie wracać do tej sprzed epidemii, czy jednak trend jeśli chodzi o e-sprzedaż się utrzyma.
Eksperci są zgodni, że na to pytanie będzie można odpowiedzieć mniej więcej pod koniec roku. Gospodarka dopiero jest odmrażana, część osób jeszcze nie chce wracać do dawnych zwyczajów. Więc korzystają z internetowej alternatywy.
Może jednak jest tak, że Polacy w czasie tych trudnych miesięcy po prostu przekonali się do zakupów online. Z badań wynikało, że przed pandemią ok. 40 proc. kupowania w sieci unikało. Często wynikało to po prostu z obaw. Teraz nawet jednak sporo starszych konsumentów się przekonało, że przy zachowaniu zdrowego rozsądku bać się wcale nie trzeba.
Wcale nie jest więc wykluczone, że symbole zakupów, czyli centra handlowe, wielkie hipermarkety czy nawet dyskonty, będą w najbliższym czasie w odwrocie. A zyskiwać będą sklepy internetowe oraz aplikacje, przez które będziemy już kupowali nie tylko elektronikę, książki czy ubrania – ale nawet pieczywo, owoce czy mleko.