Dobrze jest, jak jest. Że sklepy internetowe nie muszą sprzedawać błędnie wycenionych towarów

Gorące tematy Zakupy Dołącz do dyskusji (307)
Dobrze jest, jak jest. Że sklepy internetowe nie muszą sprzedawać błędnie wycenionych towarów

Z dużym niepokojem obserwuję reakcje internautów na błędne ceny w sklepach internetowych. Mechanizm jest zwykle ten sam. Trzy kroki. 

Krok pierwszy. Internauci znajdują promocję, która z duża dozą prawdopodobieństwa jest błędem sklepu internetowego. Przecena sięga kilkudziesięciu procent. Na towar łaszą się setki, jeśli nie tysiące osób.

Krok drugi. Sklep internetowy zabezpieczony swoim regulaminem nie akceptuje ofert złożonych przez internautów, w rezultacie nie dochodzi do transakcji.

Krok trzeci. Oburzeni internauci twierdzą, że prawo jest po ich stronie, starają się wymusić sprzedaż towaru, grożą sądem, UOKiK-iem, w odniesieniu do sklepu internetowego padają słowa „oszuści” i „złodzieje”.

Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?

Ten artykuł nie jest moją opinią prawną na temat sytuacji, w których sklep internetowy pomyli się w cenie. Myślę, że temat ten wyczerpałem w przypadku wpisu o laptopach za 10 złotych w morele.net. Natomiast fakt, że sprawy mamy poukładane od strony prawnej, nie znaczy jeszcze, że wszystko jest jasne w charakterze moralnym, społecznym.

Po co powstały sklepy internetowe? Żeby zarabiać pieniądze sprzedając różne towary za pośrednictwem sieci.

Kim są klienci sklepów internetowych? To osoby, które chcą kupować produkty w uczciwej cenie, bez wychodzenia z domu.

A więc dość łatwo można wywnioskować, że sklepy internetowe nie istnieją po to, aby internauci wykorzystywali ich błędy w celu wzbogacenia się w sposób oczywiście niewspółmierny do wydatków. Dla mnie i wielu osób te stwierdzenia wydają się dość truistyczne, natomiast przy okazji każdej afery pokroju wczorajszych akcesoriów fotograficznych w RTV Euro AGD odnoszę wrażenie, że w polskim internecie mamy też całą grupę użytkowników pochodzących z zupełnie innej planety.

Prawo jest wspaniałe i bardzo pomaga w codziennym funkcjonowaniu. Ale prawo cywilne powstało po to, żeby określać i pełnić funkcję pomocniczą względem pewnych standardów zachowań (nazywanych przez prawników zasadami współżycia społecznego, przez innych po prostu dobrym wychowaniem). Już art. 5 Kodeksu cywilnego w sposób bardzo czytelny wskazuje jak należy interpretować i wcielać w życie wszystko, na co natkniemy się podczas dalszej lektury.

Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony.

Obecny układ regulaminów sklepów internetowych jest sprawiedliwy

I zdziwiłbym się, gdyby UOKiK próbował forsować abuzywność postanowień regulaminów definiujących szczegółowo moment zawarcia umowy pomiędzy sklepem, a kupującym. Szczególnie w sytuacji, gdy Kodeks cywilny przyznaje przecież sprzedawcy swobodę w zakresie określenia technicznych zasad zawarcia takiej umowy.

Sytuacja jest dla mnie nad wyraz klarowna. Sklepy internetowe istnieją po to, żeby zarabiać. Przedsiębiorca (który i tak nie ma w Polsce lekko) powinien móc liczyć na to, że zwykła pomyłka nie zakończy jego rynkowej obecności. Istotą istnienia sklepów internetowych jest bowiem handel i generowanie zysku, a nie bycie oszukiwanym przez czekających na łatwą okazję drobnych cwaniaczków.

Pewnego rodzaju problemem jest stawiany przez internautów zarzut, że sklepy celowo prowokują takie pomyłki, by zwiększyć swoją bazę klientów. Moim zdaniem jest to jednak dość karkołomna teza, ponieważ na sklep w takiej sytuacji zwykle spada również fala wizerunkowo niepożądanej agresji, a ponadto pojawia się problem ewentualnych sporów sądowych, których rezultatu nigdy nie mogą być w stu procentach pewni. Nie przypominam sobie też, by któryś ze sklepów tego rodzaju pomyłki „stosował” nagminnie. Są to raczej incydenty spowodowane błędem ludzkim lub błędem systemu.