Odszkodowanie za nieudane wakacje należy się każdemu – pod warunkiem, że wakacje rzeczywiście były nieudane (logiczne, prawda?). Przekonało się o tym małżeństwo, które pozwało biuro podróży za safari, które… sami określili na Facebooku jako „zajefajne”.
Pojechałeś na wakacje. Chciałeś odpocząć i zrelaksować się w egzotycznej lokalizacji. Wydałeś na to całkiem sporą sumę pieniędzy, bo łącznie za 3 osoby (rodzice z dzieckiem) zapłaciłeś 16 000 zł. Jedziecie więc wszyscy na safari do Kenii, licząc na wakacje życia.
Niestety, na miejscu okazuje się, że nie wszystko jest tak, jak biuro podróży obiecywało, że będzie. Łazienka była brudna, ilość robactwa przekraczała standardy przyzwoitości, a może i lokalnego Sanepidu. Wyżywienie było monotonne, a animacji dla dzieci – wbrew ofercie – nie było wcale. To tego brakowało baru przy plaży. Jednym słowem – dramat.
Odszkodowanie za nieudane wakacje – tak, ale jeśli naprawdę były nieudane
Tak przynajmniej wynikało z treści pozwu, jaki małżeństwo wytoczyło biuru podróży. Małżonkowie domagali się odszkodowania (w wysokości połowy ceny wycieczki) oraz dodatkowo zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych w wysokości 3 tysięcy złotych.
Sąd Rejonowy Poznań-Stare Miasto, który rozpatrywał pozew, częściowo przychylił się do żądania odszkodowania. Jak ustalono w toku procesu, faktycznie stan sanitarny pokoju i łazienki odbiegał od oferty biura podróży, a do tego ani przy plaży, ani na dachu hotelu nie było baru. To uzasadnia roszczenie powodów, z uwagi na naruszenie art. 11a ustawy o usługach turystycznych:
1. Organizator turystyki odpowiada za niewykonanie lub nienależyte wykonanie umowy o świadczenie usług turystycznych, chyba że niewykonanie lub nienależyte wykonanie jest spowodowane wyłącznie:
1) działaniem lub zaniechaniem klienta;
2) działaniem lub zaniechaniem osób trzecich, nieuczestniczących w wykonywaniu usług przewidzianych w umowie, jeżeli tych działań lub zaniechań nie można było przewidzieć ani uniknąć, albo
3) siłą wyższą.
Sąd uznał natomiast, że dochodzona przez powodów kwota odszkodowania – 8 tysięcy złotych – jest zbyt wysoka, i przyznał odszkodowanie w wysokości 15% ceny wycieczki.
Uważaj, co wrzucasz na Facebooka – posty na portalach społecznościowych są już dowodami w sądzie
Interesujące jest natomiast stanowisko sądu przy ocenie wniosku o zadośćuczynienie. Choć w pozwie małżeństwo twierdziło, że zmarnowany urlop wyrządził im krzywdę (pozostaje mieć nadzieję, że wyłącznie duchową), to rzeczywistość wyglądała nieco inaczej. Jak się bowiem okazało, na Facebooku małżeństwo oficjalnie prezentowało nieco inne stanowisko (cytat za Rzeczpospolitą), co stanowiło podstawę oddalenia pozwu w tym zakresie:
Istotne dla oceny przeżyć powodów były zapisy na portalu Facebook, w tym zdjęcia zamieszczone przez powódkę. Wynikało z nich, że w trakcie wyjazdu powódka przyjemnie spędzała czas na safari, a już po wycieczce posumowała ją krótkim, aczkolwiek zwięzłym wpisem „Było zajefanie”; treść tej informacji wskazuje na dwie istotne okoliczności: po pierwsze ewidentnie wyraża zadowolenie z ww. pobytu w Kenii, a po drugie zawiera określenie jednoznacznie zaznaczające, że w ten sposób oceniono cały wyjazd jako sprawiający przyjemność.
To pouczająca historia pokazująca, że pozywając kogokolwiek warto zadbać o to, aby treść żądania znajdowała odzwierciedlenie w rzeczywistości. No i również – a może nawet przede wszystkim – warto się zastanowić nad tym, jakie treści udostępniamy w internecie (choćby po to, aby nie podzielić losów wuefisty, który stanie przed komisją dyscyplinarną za udostępnienie odcinka Ucha Prezesa na Facebooku).