Znowu możemy usłyszeć, że Polsce grozi wprowadzenie powszechnego podatku katastralnego. To ten zły kataster, który przyniósłby niepowetowane szkody polskim rodzinom. O rekomendacjach Międzynarodowego Funduszu Walutowego pisaliśmy na Bezprawniku miesiąc temu. Od tego czasu niewiele się tak naprawdę zmieniło. Rząd robi w końcu to samo, co wszystkie do tej pory: ignoruje kłopotliwe propozycje MFW. Podatek katastralny nie był zresztą jedyny.
Rekomendacje MFW nie są wiążące dla polskiego rządu, więc ten nie musi popełniać politycznych samobójstw
Międzynarodowy Fundusz Walutowy od czasu do czasu miewa dla Polski różnego rodzaju propozycje. W założeniu miałyby one poprawić stan finansów naszego kraju. Nie jest to nic nadzwyczajnego, bo przecież MFW podobne sugestie regularnie podsuwa także innym państwom.
Niektóre z nich są nawet całkiem rozsądne, inne niepopularne. Przykładem mieszczącym się w obydwu kategoriach jest na przykład zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn na poziomie 65 lat. Trafiają się jednak także propozycje, które byłyby prawdziwym samobójstwem. Tak należy bowiem ocenić wprowadzenie powszechnego podatku katastralnego. O samej rekomendacji MFW pisaliśmy już na łamach Bezprawnika miesiąc temu. Podatek katastralny ma jednak to do siebie, że budzi skrajne emocje w społeczeństwie.
Skąd dookreślenie „powszechny”? Nasi stali czytelnicy z pewnością zdają sobie sprawę z tego, że tę konkretną daninę można wprowadzić na dwa sposoby. Jedną z nich jest tzw. mądry podatek katastralny. Sprowadza się on do wprowadzenia karnego opodatkowania spekulantów zarabiających na posiadaniu wielu mieszkań naraz. Kwestią sporną jest tutaj jedynie to, od której nieruchomości należałoby im takim „współczesnym domiarem” przyłożyć.
Powszechny podatek katastralny to z kolei iście demoniczna konstrukcja, która w polskich warunkach przyniosłaby prawdziwą katastrofę. Opodatkowaniu podlegałaby bowiem wartość wszystkich nieruchomości, w tym także tych należących do niezamożnych polskich rodzin i służących wyłącznie do mieszkania. Nawet przy stosunkowo niewysokiej stawce mielibyśmy skokowy wzrost opodatkowania i uderzenie w dorobek całych pokoleń Polaków.
Na szczęście nic takiego się nie stanie. Ministerstwo Rozwoju i Technologii dość szybko odcięło się od tego pomysłu. Także Ministerstwo Finansów wręcz rytualnie zapewnia, że prace nad takim podatkiem nie są prowadzone. Nie ma w tym nic dziwnego.
Wprowadzenie powszechnego podatku katastralnego w Polsce zakończyłoby każdą władzę na tyle bezmyślną, by to zrobić
Powody, dla których wprowadzenie powszechnego podatku katastralnego w Polsce nie następuje, są tak naprawdę trzy. Pierwszy jest banalnie wręcz prosty. Dopóki kondycja polskiej gospodarki znajduje się we względnie dobrym stanie, dopóty nasz rząd może sobie pozwolić na całkowite zignorowanie rekomendacji MFW, które mu nie pasują. Poszczególne partie rządzące robią to przecież z powodzeniem od lat.
Dobrym przykładem może tu być przywołane wyżej zrównanie wieku emerytalnego dla obydwu płci. Sugestie takie pojawiły się w połowie października. Nie da się jednak ukryć, że nie ma wystarczającej społecznej akceptacji dla takiego rozwiązania. Rząd zaś nie chce podpaść obywatelom. Ekipie Donalda Tuska cały czas ciąży nieudolne podwyższenie wieku emerytalnego sprzed ponad dekady. Równocześnie na horyzoncie majaczy kolejne rozstrzygające starcie wyborcze, tym razem o fotel prezydencki.
Kolejny powód ma charakter niejako techniczny. Teoretycznie da się skonstruować podatek katastralny ze stawką luźno odpowiadającą wysokości dzisiejszego podatku od nieruchomości naliczanego od powierzchni. Zapomnijmy na moment o tym, że MFW rekomenduje nam wprowadzenie powszechnego podatku katastralnego właśnie po to, żeby drastycznie zwiększyć opodatkowanie nieruchomości. Jedną z głównych przeszkód stanowi kwestia wyceny. Nie wiadomo, kto miałby wyceniać nasze domy i mieszkania, za czyje pieniądze i jak miałaby wyglądać procedura odwoławcza.
Objęcie podatkiem całego kraju oznaczałoby konieczność dokonania milionów wycen. Biegli rzeczoznawcy byliby dzięki temu zapewne ustawieni na długie dekady. Polska specyfika podpowiada jednak, że właściciele kontestowaliby niekorzystne wyceny do upadłego. Nikt poczytalny nie chce w końcu płacić wielokrotnie wyższych podatków. Podatek od nieruchomości w tym kontekście jest bardzo niedocenianą daniną. Nie jest idealny, za to stanowi swego rodzaju społecznie akceptowalny kompromis.
Trzeci powód, dla którego podatku katastralnego w Polsce nie będzie nigdy, to realne ryzyko niepokojów społecznych. To prawdopodobnie jedna z tych niewielu rzeczy, która mogłaby doprowadzić do wybuchu pełnoprawnych rozruchów, które przyniosłyby bolesny upadek każdej władzy, która zdecydowałaby się „zabranie Polakom dachów nad głową”. Minister, który firmowałby swoim nazwiskiem taką reformę, zostałby zapewne zapamiętany na całe dekady – jeśli nie stulecia – w najgorszy możliwy sposób.
Politycy to wiedzą. Konsekwencje wprowadzenia powszechnego podatku katastralnego słusznie opisał przed laty na przykład Jarosław Kaczyński. Nie ma się co łudzić: żadne rekomendacje MFW nie skłonią polityków do przekreślenia własnych karier.