Premier ogłosił Program Bezpiecznej Infrastruktury Drogowej. Budowa infrastruktury to jednak tylko połowa sukcesu

Moto Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Premier ogłosił Program Bezpiecznej Infrastruktury Drogowej. Budowa infrastruktury to jednak tylko połowa sukcesu

Podczas ogłaszania Programu Bezpiecznej Infrastruktury Drogowej premier mówił o planowanych działaniach mających na celu poprawę bezpieczeństwa polskich dróg. Niestety – znowu nie padło żadne zdanie o nas, kierowcach.

Program Bezpiecznej Infastruktury Drogowej

Premier podczas exposé przyjęcie Programu Bezpiecznej Infrastruktury Drogowej. Program przewidziany na lata 2021-2024 ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa pieszych poprzez modernizację przejść, budowę chodników i ciągów pieszo-rowerowych. Cele długofalowe są dosyć odważne, bo chodzi o ograniczenie liczby ofiar śmiertelnych o co najmniej 40% i osób rannych o 41% (nie pytajcie skąd ta różnica jednego procenta – nie mam pojęcia).

W ramach kluczowych rozwiązań programu Bezpiecznej Infrastruktury Drogowej pojawia się szereg pomysłów, które szczegółowo opisano na rządowej stronie internetowej. Oprócz budowy chodników i dróg rowerowych, rząd chce doświetlać już istniejącą infrastrukturę, montować więcej znaków, przebudowywać skrzyżowania (poprzez m.in. dodawanie lewoskrętów).

Premier przypomniał także o zmianach legislacyjnych, bowiem niedawno w Sejmie przegłosowano nowelizację prawa drogowego dotyczącą m.in. pierwszeństwa pieszych przed samochodami na przejściu. Senat także ustawę uchwalił przyjmując kosmetyczną poprawkę dotyczącą przechodzenia przez jezdnię z telefonem w ręku. Jeżeli poprawki nie odrzuci Sejm, to ustawa wkrótce trafi na biuro Prezydenta RP, który prawdopodobnie ustawę podpisze. Planowo zmiany wejdą w życie 1 czerwca 2021 roku.

Wprawdzie wypadków na drogach mamy coraz mniej, ale w dalszym ciągu nie są to – na płaszczyźnie unijnej – wymarzone dane. Znajdujemy się w grupie państw o najwyższym współczynniku śmiertelnych ofiar wypadków drogowych w relacji do miliona mieszkańców.

Same – zarówno te zapowiadane, jak i procedowane w parlamencie – zmiany trudno oceniać źle, ale rządzący wydają się nie zauważać większości problemów, które dotyczą polskich dróg. Nie jest przecież tak, że to jedynie zła infrastruktura powoduje, że dochodzi do tragicznych w skutkach wypadków. W 2010 roku zabitych w wypadkach drogowych, według policyjnych statystyk, było 3907 osób, zaś w 2019 roku 2909. Mimo realizacji wielu inwestycji na przestrzeni lat, liczba ta nie maleje w sposób znaczny.

Bezpieczeństwo polskich dróg

Bezpieczeństwo polskich dróg stanowi płaszczyznę dosyć trudną w ocenie. Nie udało się znaleźć jednej, uniwersalnej przyczyny obecnego – niewątpliwie niezadowalającego – stanu rzeczy, co nasuwa dwie konkluzje. Albo osoby badające problem nie potrafią wykonać swojej pracy, albo, co do mnie bardziej przemawia, przyczyn jest wiele, a one same wyrażają się w trudno dostrzegalnych splotach.

Co przychodzi mi na myśl? Raczej co nie przychodzi. W mojej ocenie problemami są: jakość dróg (ściśle związana z samym procesem ich budowy), ogólne podejście do prawa (wynikające także z zaszłości, choćby PRL-u), patologie w zakresie karania za drogowe bezprawie (niskie kary z jednej strony, zbyt duża nadgorliwość z drugiej – jak wysyp fotoradarów za czasów, gdy mogły nimi zawiadywać samorządy).

Są też problemy ściśle związane z nami – kierowcami – jak: stosunek do władz państwowych (szacunek do ustawodawcy odzwierciedla szacunek do efektów legislacji), pewne cechy („husaryzm” i kult cwaniactwa), czasem status ekonomiczny (średni wysoki wiek pojazdów, co niestety koreluje ze stanem technicznym), preferencje w zakresie wyboru pojazdów (ekologia i innowacje traktowane jako fanaberie, co także niestety wiąże z brakiem odpowiedniej promocji alternatywnych rozwiązań, często bezpieczniejszych), brak edukacji drogowej (po uzyskaniu prawa jazdy) – wyliczenie mogłoby tak naprawdę trwać przez cały tekst.

Co łączy wszystkie powyższe bolączki? Poza problemami instytucjonalnymi i infrastrukturalnymi – zależą od nas. Nie chcę przyłączać się do grupy nierzadko irracjonalnych w swoich postulatach przeciwników pojazdów samochodowych, ale – także jako kierowca – dostrzegam, że nasze drogi nie są bezpieczne i w większości na ten stan rzeczy wpływ mamy my sami.

To oczywiście dobrze, że rządzący skupiają się na rozbudowie infrastruktury. Niestety, nie padło ani jedno zdanie co do innych problemów współtworzących obecny stan rzeczy. A można temu zaradzić.

Co możemy zrobić?

Wiem, że piszę o czymś, co dla większości kierowców jest nie do przyjęcia, ale działania państwa w zakresie poprawy bezpieczeństwa powinny także opierać się przede wszystkim o edukację i prewencję za pośrednictwem odstraszających sankcji. Edukację poprzez kampanie społeczne oraz dobrowolne – i powszechnie dostępne, na przykład zdalnie – zajęcia przypominające aktualne zasady i reguły ruchu drogowego, także opierające się o kazusy.

Osoby, które uprawnienia uzyskiwały nierzadko w poprzednim ustroju, jeżdżą dzisiaj po drogach czasem nie zdając sobie sprawy z obowiązujących limitów prędkości, a nawet niektórych znaków (jak strefy 30). Warto też przypomnieć zagrożenia wynikające z innych nieodpowiedzialnych zachowań z zakresu ruchu drogowego – jak poruszanie się niesprawnym samochodem. To może wydać się infantylne, ale praktyka pokazuje, że tego rodzaju działania faktycznie mogą być w Polsce potrzebne, co odnosi się na przykład do problematyki przymykania oczu podczas przeglądów technicznych.

Co do sankcji, to nie da się nie zauważyć, że obecne kary za wykroczenia są zdecydowanie za niskie. Zamiast zastępować prawo karne (wykroczeń) prawem administracyjnym lub zabierać obywatelom prawo do odmowy przyjęcia mandatu, kary za wykroczenia powinny być znacznie podwyższone, na przykład dziesięciokrotnie (mandat karny do 5000 zł, grzywna do 50000). Warto też zastanowić się nad szczególnym karaniem niektórych wyjątkowo negatywnych drogowych zachowań – choćby wyrażających się w tzw. agresji drogowej.

Wszyscy chcielibyśmy – czy to z pozycji pieszego, czy też kierowcy – by polskie drogi były jak najbezpieczniejsze. Nie da się tego jednak uczynić jedynie stawiając dodatkowe oświetlenie czy budując drogi rowerowe. Rządzący muszą przyjrzeć się nam – polskim kierowcom. Obawiam się jednak, że jeżeli chodzi o szczere wskazanie pewnych uchybień, to obecna władza – z obawy przed utratą politycznego poparcia – raczej tego nie zrobi. Mogłoby to być odebrane jako atak na obywateli – a przecież chodzi tutaj o bezpieczeństwo polskich dróg.