Cztery dni pracy w tygodniu to obecnie mrzonka. Ponad połowa pracodawców nie widzi możliwości zmian

Biznes Praca Dołącz do dyskusji
Cztery dni pracy w tygodniu to obecnie mrzonka. Ponad połowa pracodawców nie widzi możliwości zmian

Cztery dni pracy w tygodniu to pomysł, który na razie nie zdobył uznania wśród pracodawców. Aż 51% firm stoi na stanowisku, że wprowadzenie takiego rozwiązania w ich branży nie jest możliwe. W czasie kiedy Nowa Lewica forsuje procedowanie przez parlamentarzystów projektu dotyczącego obniżenia tygodniowej normy czasu pracy, przedsiębiorcy domagają się szerokich analiz.

Cztery dni pracy w tygodniu? Zdaniem pracodawców nie ma na to szans

Choć temat czterodniowego tygodnia pracy nie jest nowy i pojawia się na radarze polityków od kilku lat, to w ostatnich tygodniach dyskusja w tym zakresie przybrała na sile. Swoje podłoże ma ona nie tylko w obietnicach parlamentarzystów składanych w trakcie kampanii, ale także w propracowniczych rozwiązaniach regularnie wprowadzanych przez europejską wspólnotę. W świadomości Polaków dużą rolę odgrywają chociażby cele dyrektywy work-life balance, czy też klasyfikacje ukazujące nas jako jedno z najbardziej zapracowanych społeczeństw.

Do tej pory rozwiązanie dotyczące przejścia na czterodniowy tryb pracy stosowane jest w Polsce raczej niechętnie. Z wprowadzenia tego pomysłu zasłynął poznański Herbapol, jednak jego wdrożenie zaplanowano dopiero na 2025 roku, co oznacza, że efekty poznamy dopiero za jakiś czas. 36-godzinny tydzień pracy od jakiegoś czasu testuje też Deloitte.

Ogółem jednak przedsiębiorcy do tematu skrócenia tygodniowej normy czasu pracy podchodzą bardzo sceptycznie. Z przeprowadzonych przez Polski Instytut Ekonomiczny badań wynika, że aż 51% pracodawców nie widzi możliwości przejścia na cztery dni w pracy w ich branży. Z kolei ponad 1/3 respondentów nie planuje wdrożenia takiego rozwiązania, choć specyfika pracy nie sto na przeszkodzie takim zmianom. Tylko 5% średnich i 8% dużych firm rozważa skrócenie normy tygodniowego czasu pracy. Plan ich wdrożenia posiada z kolei co dwunaste średnia i co dziesiąte duże przedsiębiorstwo.

Najmniejsze chęci do wprowadzania nowych rozwiązań prezentował sektor administracji. W tym przypadku aż 46% stanowiła bowiem odpowiedź wskazująca na możliwość zmian, ale brak planów w zakresie ich wdrożenia. Największe szanse na czterodniowy tydzień wykonywania obowiązków mają z kolei pracownicy zatrudnieni w branżach profesjonalnych i przemyśle lekkim.

Nowa Lewica chce obniżenia normy do 35 godzin w tygodniu

Jeszcze kilkanaście dni temu temu minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wskazywała, że jej resort nie prowadzi jakichkolwiek prac w zakresie wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy. Tym samym wydawało się, że przynajmniej na jakiś czas temat jest zamknięty. Tymczasem niedługo później wrócił do niego Robert Biedroń zapowiadając, że Nowa Lewica złoży w Sejmie projekt zmian w przepisach obniżający tygodniową normę czasu pracy do 35 godzin.

Tuż potem resort pracy w odpowiedzi na pytania „Dziennika Gazety Prawnej” nie wykluczył wprowadzenia reformy. To oznacza, że rządzący chcą przynajmniej dać sobie szansę na rozważenie przyjęcia pracowniczej rewolucji. To z pewnością nie spodobało się pracodawcom, którzy oczekują rzetelnej dyskusji i analizy skutków społeczno-gospodarczych takiej inicjatywy. Nie trudno się im dziwić. Można bowiem odnieść wrażenie, że w dyskusji o czterodniowym tygodniu pracy do przestrzeni publicznej przedostają się jedynie pozytywne informacje o korzyściach takiej reformy. Tych niezaprzeczalnie jest cała masa. Na razie jednak nikt nie pokusił się o realną ocenę potencjalnych zagrożeń.

Zagrożeń wcale nie jest mniej niż korzyści

Tymczasem przedsiębiorcy podnoszą, że trudno jest oceniać wydajność pracy w momencie, gdy pracownik zdaje sobie sprawę z brania udziału w testach. W tym przypadku bardzo zależy mu bowiem na wprowadzeniu zmian, co może przełożyć się na wyższą niż normalnie efektywność wykonywanych zadań. Ten stan potrwa jednak przez chwilę. Na ten moment brakuje nam informacji jak długo od momentu rozpoczęcia pilotażu utrzymywane były lepsze wyniki.

Eksperci zwracają także uwagę na fakt, że nie wszędzie da się wprowadzić krótszą normę czasu pracy. To z kolei rodzić będzie konflikty pomiędzy pracownikami objętymi zmianami a tymi, których przez wzgląd na wykonywany zawód rewolucje ominęły. Co więcej, specjaliści z branży budowlanej już teraz sygnalizują, że skrócenie czasu pracy dla ich przedsiębiorstw wydłuży czas realizacji budowy, co przełoży się na wyższe koszty. Te ostatecznie znów będą przenoszone na konsumenta.

Z drugiej strony cztery dni w pracy sprawdzają się w niektórych zagranicznych przedsiębiorstwach. Jak wskazuje PIE 51% firm, które brały udział w pilotażu wprowadzenia zmian na terenie Wielkiej Brytanii postanowiło dobrowolnie zastosować to rozwiązanie w swoim zakładzie pracy. Ponadto pojawiają się też głosy o planowanych zmianach w Japonii, Islandii, Szkocji, Belgii czy Hiszpanii. Niektórzy wskazują także, że obawy towarzyszyły nam również około 50 lat temu, gdy przechodziliśmy na pięciodniowy tryb wykonywania obowiązków zawodowych. Trudno jednak przełożyć tamten krajobraz na obecne realia zwłaszcza społeczne.

Czy zatem cztery dni pracy w Polsce to prawdopodobny scenariusz? Obecnie raczej nie, ale nie można wykluczyć tego typu zmian w przyszłości. W mojej ocenie zdecydowanie bardziej realne jest jednak zaproponowanie przez rząd przejścia na 7 godzinny dzień pracy. Tego typu rozwiązanie ma większą szansę na akceptację pracodawców, a jednocześnie przyczyni się do dalszego promowania idei równoważenia życia zawodowego i osobistego.