Ogrzewanie gazem zrujnuje gospodarstwa domowe

Finanse Państwo Dołącz do dyskusji
Ogrzewanie gazem zrujnuje gospodarstwa domowe

Rządzący pochylają się dzisiaj nad gospodarstwami domowymi, w których źródłem ciepła jest węgiel. Obiecują już dodatki dla innych rodzajów paliwa: pelletu, drewna, oleju opałowego i gazu skroplonego. Nieruszony pozostaje coraz bardziej palący problem: ogrzewanie gazem. Tymczasem bez szybkiej reakcji rządu może się okazać, że przyszłoroczne podwyżki taryf zaczną rujnować Polaków.

Gospodarstwa domowe ogrzewające się gazem mogą niedługo podzielić los piekarni

Jest jedno paliwo, które rząd uparcie ignoruje przy konstruowaniu wszelkiej maści świadczeń tworzonych na bazie dodatku węglowego. Chodzi o ogrzewanie gazem. Przypadkiem zupełnym mowa o tym źródle ciepła dla gospodarstw domowych, które może w przyszłym roku podrożeć o jakieś 400 procent. Na ryzyko wystąpienia takiego czarnego scenariusza wskazuje portal WysokieNapiecie.pl. Żeby się nie ziścił potrzeba by drastycznej interwencji po stronie rządu.

Jak to wygląda w praktyce? Obecnie w przypadku domu jednorodzinnego o powierzchni 120 metrów kwadratowych ogrzewanie gazem kosztuje średnio 5 439 zł. Gdyby zastosować te same mechanizmy co w przypadku węgla i innych paliw kwota ta w 2023 r. wzrosłaby do poziomu 7 263 zł. Teoretycznie całym sensem rządowych dodatków i osłon jest to, by ostateczne koszty ogrzewania nie wzrosły w przyszłym roku bardziej niż o 40 proc. Stąd zróżnicowanie kwot w dodatkach: od 500 zł dla gazu skroplonego LPG do 3000 zł w przypadku węgla, pelletu i biomasy.

Jeżeli rząd nie zainterweniuje, to koszty ogrzewania gazem dla takiego samego domu mogą w przyszłym roku wynieść nawet 24 197 zł. Konsekwencji nawet nie trzeba sobie wyobrażać. Wystarczy sobie przypomnieć, jak wyglądała na początku tego roku sytuacja niektórych przedsiębiorstw. Problem drastycznych podwyżek cen gazu dotyczył przede wszystkim piekarni. Rachunki o kilkaset procent wyższe zepchnęły wiele firm na skraj bankructwa. Tymczasem gospodarstw domowych ogrzewających się gazem jest w Polsce ok. 2 milionów.

Tymczasem władza nie kwapi się na razie do zajęcia się problemem. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. WysokieNapiecie.pl słusznie zauważa, że ogrzewanie gazem na razie nie jest dostatecznie medialne. Tym samym nie ma zbyt dużej presji na rządzących, by rzeczywiście cokolwiek w tej kwestii zrobili.

Interwencja w sprawie gazu będzie kosztowna i dla PGNiG i dla budżetu państwa

W grę wchodzi również poważny problem natury wizerunkowej. Zapewniano w końcu Polaków, że mamy ogromne zapasy gazu, że niedługo uruchomimy własny gazociąg. Przedstawiciele Zjednoczonej Prawicy ostentacyjnie krzywili się na samą myśl o podzieleniu się błękitnym paliwem z Niemcami. Tymczasem kontraktów gazowych mających zastąpić rezygnację z importu z Rosji jak nie było, tak nie ma.

Istnieje także inny powód tej bierności. Chodzi o interesy budżetu państwa oraz PGNiG. Tegoroczne zamrożone taryfy gazowe mają kosztować ten koncern 10 mld zł według rządowych założeń. WysokieNapiecie.pl szacuje jednak, że w grę może wchodzić nawet 12,7 mld zł. Koszty te miały zostać rozłożone w czasie na nadchodzące trzy lata. W praktyce jednak zdecydowano o pokryciu deficytu PGNiG z budżetu państwa. Nie przewidziano jednak, że koszt pozyskania surowca w 2023 r. może wzrosnąć jeszcze bardziej.

Kolejna interwencja na rynku gazu może kosztować dużo więcej. Tym razem mowa o nawet 39 mld zł, przy założeniu chęci zrekompensowania gospodarstwom domowych wzrostów cen w takim samym stopniu, jak w przypadku pozostałych paliw. WysokieNapiecie.pl zakłada co prawda, że poziom społecznej akceptacji dla wyższych rachunków może sięgać nawet 100 proc.

Trudno jednak byłoby jednak podzielić ten optymizm. Rosnące koszty życia w Polsce w zestawieniu z poczuciem społecznej niesprawiedliwości mogą być tutaj czynnikiem decydującym. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę wymianę pieca węglowego na zachwalany przez ostatnie lata jako tańszy i bardziej ekologiczny piec gazowy.

Ogrzewanie gazem stanie się ważne wtedy, gdy zbliżą się wybory parlamentarne

Rząd może zdecydować się na ograniczoną interwencję. Trzymając się wspomnianych wyżej podwyżek cen gazu dla gospodarstw domowych rzędu 100 proc., strata PGNiG spada do ok. 33 mld zł. Równocześnie odbiorcy końcowi mogą uzyskać jakąś formę dodatków od państwa, na podobnej zasadzie co podatek węglowy. 3000 zł powinno wystarczyć, by zrekompensować Polakom podwyżki w całości. To jednak generuje kolejne już poważne obciążenie dla budżetu państwa. W grę wchodzi także dalsze rolowanie podwyżek cen gazu na następne lata.

Pojawia się też kolejny problem. Poprzez interwencję rząd pozbawia się dochodów z tytułu VAT. Według szacunków portalu WysokieNapiecie.pl koszt przedłużenia tarczy antyinflacyjnej o kolejny rok wyniósłby 14 miliardów złotych. Łączna strata budżetowa mogłaby sięgnąć nawet 60 mld zł. Warto przy tym wspomnieć, że tego typu wydatków w ostatnim czasie nasze państwo ma naprawdę sporo. Równocześnie trudno o znalezienie jakichś dodatkowych źródeł dochodu.

Jest jednak poważna przesłanka sugerująca, że w 2023 r. rządzący zdecydują się zainterweniować. Mowa oczywiście o wyborach parlamentarnych. Te 2 miliony gospodarstw domowych, które ogrzewają się gazem to jakieś 4 miliony wyborców. Potencjalnie wściekłych wyborców, warto dodać. Biorąc pod uwagę, że następny rok będzie podporządkowany próbom utrzymania władzy przez Zjednoczoną Prawicę, można się spodziewać jakiegoś działania.