Tylko w grudniu zamknęło się 10 tys. małych sklepów i naprawdę trudno nie wiązać tej tendencji z niedzielnym zakazem handlu. Co na to Alfred Bujara z NSZZ „Solidarność”? Uważa, że tendencja upadków małych sklepów została wyhamowana właśnie dzięki… zakazowi handlu.
Niedzielny zakaz handlu miał „wyrównać szanse” pomiędzy małymi podmiotami z branży a wielkimi sieciami. A jak wyglądają jego skutki w praktyce?
Cóż, Żabka i dyskonty notują rekordowe wyniki, tymczasem jeśli chodzi o małe sklepy, to mamy rekordową falę zamknięć i bankructw.
Z tego punktu widzenia więc zakaz handlu w niedzielę okazał się totalną porażką. Można by się więc spodziewać, że związkowcy po ludzku wyjdą i przeproszą za zamieszanie oraz zapewnią, że będą teraz robić wszystko, by zmienić prawo.
Jednak dzieje się coś zupełnie odwrotnego. Związkowcy próbują nas zapewnić, że… zakaz działa świetnie, pomaga niedużym firmom i „zatrzymuje tendencje zamykania sklepów”.
NSZZ Solidarność o zakazie handlu
W programie „Money. To się liczy” wystąpił właśnie Alfred Bujara, szef sekcji handlu w NSZZ Solidarność. Tak, ten sam, który chciał kiedyś zamykać internet w niedzielę.
Jak Bujara skomentował upadki tysięcy sklepów?
– Tendencja zamykania się małych sklepów została szczęśliwie zahamowana i to dzięki ustawie o zakazie handlu. Gdyby nie wolna niedziela, sklepików, które upadły, byłoby znacznie więcej – stwierdził.
Nie podał oczywiście na potwierdzenie swoich tez żadnych danych. Zresztą, nie podał nawet żadnych argumentów. Zaczął tylko pokracznie twiedzić, że wszystkiemu winna jest zagranica.
– One [małe sklepy] upadają, bo zaopatrują się w zagranicznych hurtowniach i muszą mierzyć się z wysokimi cenami. Oddajemy hurt i logistykę zachodniemu kapitałowi – mówił związkowiec.
NSZZ Solidarność o zakazie handlu. Jest jeden optymistyczny aspekt…
Jednym słowem: zagraniczne hurtownie chcą wykończyć małego polskiego sklepikarza, więc proponują im wysokie ceny, które nie są opłacalne dla ich biznesów? Na pewno tak właśnie jest – mamy do czynienia z gigantycznym spiskiem przeciwko małemu sklepikarzowi, w którym uczestniczy z jednej strony Lidl i Biedronka, z drugiej hurtownicy, a z trzeciej – zapewne Angela Merkel. Na szczęście jest Alfred Bujara, który „zatrzymuje tendencje”.
Jasne – nic w tych wypowiedziach nie ma sensu. Dobrze tylko, że pan Bujara nie mówił nic o zamykaniu internetu w niedziele. Ciekawe czemu. Może związkowcy w tym przypadku zrozumieli, że tak się po prostu nie da? To i tak optymistyczna konstatacja. Bo to znaczy, że jednak od czasu do czasu polscy związkowcy potrafią pogodzić się z rzeczywistością.