„Solidarność” uważa, że ratuje małe sklepy. Bo gdyby nie zakaz handlu, to upadałoby ich jeszcze więcej

Gorące tematy Biznes Państwo Zakupy Dołącz do dyskusji (876)
„Solidarność” uważa, że ratuje małe sklepy. Bo gdyby nie zakaz handlu, to upadałoby ich jeszcze więcej

Tylko w grudniu zamknęło się 10 tys. małych sklepów i naprawdę trudno nie wiązać tej tendencji z niedzielnym zakazem handlu. Co na to Alfred Bujara z NSZZ „Solidarność”? Uważa, że tendencja upadków małych sklepów została wyhamowana właśnie dzięki… zakazowi handlu.

Niedzielny zakaz handlu miał „wyrównać szanse” pomiędzy małymi podmiotami z branży a wielkimi sieciami. A jak wyglądają jego skutki w praktyce?

Cóż, Żabka i dyskonty notują rekordowe wyniki, tymczasem jeśli chodzi o małe sklepy, to mamy rekordową falę zamknięć i bankructw.

Z tego punktu widzenia więc zakaz handlu w niedzielę okazał się totalną porażką. Można by się więc spodziewać, że związkowcy po ludzku wyjdą i przeproszą za zamieszanie oraz zapewnią, że będą teraz robić wszystko, by zmienić prawo.

Jednak dzieje się coś zupełnie odwrotnego. Związkowcy próbują nas zapewnić, że… zakaz działa świetnie, pomaga niedużym firmom i „zatrzymuje tendencje zamykania sklepów”.

NSZZ Solidarność o zakazie handlu

W programie „Money. To się liczy” wystąpił właśnie Alfred Bujara, szef sekcji handlu w NSZZ Solidarność. Tak, ten sam, który chciał kiedyś zamykać internet w niedzielę.

Jak Bujara skomentował upadki tysięcy sklepów?

– Tendencja zamykania się małych sklepów została szczęśliwie zahamowana i to dzięki ustawie o zakazie handlu. Gdyby nie wolna niedziela, sklepików, które upadły, byłoby znacznie więcej – stwierdził.

Nie podał oczywiście na potwierdzenie swoich tez żadnych danych. Zresztą, nie podał nawet żadnych argumentów. Zaczął tylko pokracznie twiedzić, że wszystkiemu winna jest zagranica.

– One [małe sklepy] upadają, bo zaopatrują się w zagranicznych hurtowniach i muszą mierzyć się z wysokimi cenami. Oddajemy hurt i logistykę zachodniemu kapitałowi – mówił związkowiec.

NSZZ Solidarność o zakazie handlu. Jest jeden optymistyczny aspekt…

Jednym słowem: zagraniczne hurtownie chcą wykończyć małego polskiego sklepikarza, więc proponują im wysokie ceny, które nie są opłacalne dla ich biznesów? Na pewno tak właśnie jest – mamy do czynienia z gigantycznym spiskiem przeciwko małemu sklepikarzowi, w którym uczestniczy z jednej strony Lidl i Biedronka, z drugiej hurtownicy, a z trzeciej – zapewne Angela Merkel. Na szczęście jest Alfred Bujara, który „zatrzymuje tendencje”.

Jasne – nic w tych wypowiedziach nie ma sensu. Dobrze tylko, że pan Bujara nie mówił nic o zamykaniu internetu w niedziele. Ciekawe czemu. Może związkowcy w tym przypadku zrozumieli, że tak się po prostu nie da? To i tak optymistyczna konstatacja. Bo to znaczy, że jednak od czasu do czasu polscy związkowcy potrafią pogodzić się z rzeczywistością.