Rynek lotniczy po koronawirusie odbije się bardzo szybko, przewiduje Michael O’Leary, prezes Ryanaira. W jego samolotach „zachowywania dystansu” nie będzie, bo O’Leary uznaje to za „szaleństwo”. Przekonuje jednak, że po zniesieniu restrykcji będziemy latać znacznie taniej niż teraz.
Obecnie w mediach dominują raczej katastroficzne prognozy gospodarcze. Jednak warto odnotować, że biznesowi optymiści wcale do końca się nie schowali.
Należy do nich z pewnością słynny i kontrowersyjny Michael O’Leary, szef Ryanaira. W wywiadzie dla agencji Reuters stwierdził, że wcale nie boi się o przyszłość swojej firmy, bo jego branża szybko odbije.
Szybko, to znaczy kiedy? O’Leary szacuje, że 2020 r. jest już stracony, jednak prognozuje, że już w 2021 pojawią się zyski.
Czemu? Oczywiście ludzie będą chcieli znów podróżować i „odrobić sobie” miesiące spędzone w domach. Ale nie tylko dlatego. Prezes irlandzkich linii spodziewa się, że będzie „dumping cen” na bilety. Ma być to spowodowane między innymi presją ze strony lotnisk, które będą robiły wszystko, by ruch na nich powrócił.
Poza tym ceny ropy mogą się utrzymać długo na stosunkowo niskim poziomie. – Zatem ceny biletów będą niższe – mówi Michael O’Leary.
Zaznacza jednak, że dużym liniom lotniczym będzie w nowej rzeczywistości trudniej niż taniemu Ryanairowi. Stąd firma nie zamierza wycofywać się z dużych zakupów – na przykład wielkich Boeingów 737 Max. Szef linii tłumaczy, że czasy kryzysu to czasy okazji – i on zamierza te okazje wykorzystywać.
Rynek lotniczy po koronawirusie. Znów będzie tanio?
Słowa kontrowersyjnego biznesmena mogą jednak zaskakiwać, bo przecież do niedawna wydawało się, że era taniego latania powoli się kończy. Z powodów ekologicznych kolejne kraje wprowadzały coraz to nowe podatki lotnicze, a sam Ryanair ciągle podnosił ceny.
Czy więc ten trend sprzed koronawirusa obróci się o 180 stopni? Można przypuszczać, że ludzie będą potrzebowali niebawem podróży i wypoczynku jak nigdy dotąd. A przez kryzys będą mieli mniej pieniędzy na drogie loty – i to faktycznie może wykorzystać Ryanair.
Z drugiej strony, jeśli będziemy mieli teraz naprawdę gigantyczny kryzys gospodarczy, to ludzie pewnie jednak ludzie pozostaną w domach. Tym razem już nie z powodu epidemii, a po prostu ze względu na brak gotówki.
Co ciekawe, w wywiadzie prezes powiedział, że w jego samolotach pozostawiania wolnych środkowych miejsc – w ramach „zachowania dystansu” pomiędzy pasażerami. Irlandczyk uważa, że to „szaleństwo”, które będzie zupełnie nieefektywne w walce z wirusem. Popiera jednak pomysł, by mierzyć temperaturę pasażerom oraz aby wszyscy na pokładzie nosili maseczki ochronne.