Idą duże zmiany w Narodowym Programie Szczepień. Dawek z tygodnia na tydzień będzie w Polsce coraz więcej, a to oznacza coraz więcej możliwości ich przyjęcia. Prawo do takiego zabiegu dostaną coraz młodsze osoby, będzie też większy wybór miejsca, w którym wykonany będzie zastrzyk. A niewykluczone, że już w maju zapisać się będzie mógł każdy z nas.
Zmiany w Narodowym Programie Szczepień
Narodowy Program Szczepień przyspiesza tak naprawdę z dwóch powodów. O jednym pisałem wcześniej – szczepionek dostajemy coraz więcej, również dlatego że Europejska Agencja Leków zatwierdziła już jednodawkowy preparat Johnson & Johnson. Ale jest też drugi powód: bardzo wiele osób odmówiło swojej dawki szczepionki AstraZeneca w czasie, gdy narosły wokół niej kontrowersje. Dziś wiadomo, że AstraZeneca jest bezpieczna, ale ci którzy z niej zrezygnowali już wylądowali na końcu kolejki, przez co na chętnych czeka mnóstwo dawek.
Dlatego już 12 kwietnia ruszają zapisy na szczepienia dla osób z rocznika 1962. Potrwają one… jeden dzień. A to dlatego, że już następnego dnia zapisywać się będzie mógł rocznik 1963 i tak dalej, i tak dalej. Rządowy plan zakłada, że 24 kwietnia zapisywać się będą już naprawdę młodzi ludzie z rocznika 1973. Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk przewiduje, że jeśli nie stanie się nic nieprzewidzianego, to w maju będzie można otworzyć zapisy populacyjne. Czyli takie, w których nie będzie już liczył się rok urodzenia.
https://twitter.com/PremierRP/status/1376890161947103235?s=20
Plan na kwiecień to też zmiany w organizacji samych zabiegów szczepień. Więcej osób będzie mogło kwalifikować nas na taki zabieg, a także wykonywać zastrzyk. Są wśród nich między innymi ratownicy medyczni, stomatolodzy, felczerzy, farmaceuci czy studenci ostatniego roku studiów medycznych. Pojawi się też wkrótce opcja na szczepienie przeciw Covid-19 w pracy. Takie prawo będzie przysługiwać przedsiębiorcom zatrudniającym co najmniej 500 osób, będącym w stanie zapewnić w swoim zakładzie zespół wykonujący szczepienia. Wkrótce mają też zacząć działać szczepieniowe punkty drive-thru, wzorowane na tych chociażby ze Stanów Zjednoczonych. Dziś zresztą Polacy masowo testują się w samochodach na obecność koronawirusa.
Optymistyczne wieści
Rządzący przekonują, że są w stanie wykonywać 10 milionów szczepień miesięcznie. Na razie nie będzie jak tego sprawdzić, bo producenci zapewniają że w kwietniu dotrze do nas 5 milionów dawek. Być może, w optymistycznym wariancie będzie ich 7, ale lepiej tego nie zakładać, bo do tej pory głównie mieliśmy opóźnienia, a nie przyspieszenia w dostawach. Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja będzie się z dnia na dzień polepszać. Miejmy nadzieję, że trzecia fala epidemii wyhamuje, a przy równoległych coraz bardziej masowych szczepieniach będziemy w stanie w maju zacząć myśleć o prawdziwym, a nie „na pół gwizdka”, powrocie do normalności.
Przykład chociażby Izraela pokazuje bowiem, że wyszczepienie dużej części społeczeństwa oznacza zniesienie obostrzeń. Lada moment podobne obrazki będziemy oglądać w Wielkiej Brytanii. Pamiętajmy jednak, że bardzo ważne jest to by przeciwko koronawirusowi zaszczepiło się jak najwięcej chętnych. Z jednej strony więc cieszy to, że coraz szybciej kwalifikują się kolejne roczniki. Z drugiej – pytanie co zrobić z tymi, którzy z różnych powodów odmówili otrzymania swojej dawki. Miejmy nadzieję, że wielu z nich już zmieniło zdanie i kiedy tylko w Polsce będzie swobodny dostęp do szczepionek, to tym razem bez obaw zgłoszą się na zabieg.