Poczty Polskiej można nie lubić, ale nie da się uniknąć korzystania z jej usług. W praktyce oznacza to, że nasz krajowy operator pocztowy może dyktować ceny z kosmosu – a te już urosły o kilkadziesiąt procent w jeden rok.
Choć nowoczesność powoli dociera do każdej dziedziny życia, a są nawet kraje, gdzie i pozew może zostać doręczony przez Twittera, to wciąż tradycyjna poczta ma się dobrze. Na przykład prawnicy nie mogą się bez nich obejść – tylko w ten sposób można wysłać apelację, a i sąd nie doręczy nakazu zapłaty z pomocą firmy kurierskiej.
Nie pozostaje zatem nic innego, jak płakać i płacić. Brak konkurencji – jaką jeszcze do niedawna był InPost, a dokładnie jego spółka-córka Bezpieczny List – prowadzi na naturalnej konsekwencji monopolizacji rynku: windowania cen do granic absurdu.
Poczta Polska podnosi ceny – i nic z tym nie możemy zrobić
Poseł Krzysztof Brejza wystosował do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa interpelację w sprawie cen usług pocztowych świadczonych przez Pocztę Polską. Liczby są bezlitosne. Przesyłka krajowa nierejestrowana (zwykły list) w listopadzie 2015 roku kosztowała 1,75 zł. Obecnie cena takiej przesyłki wynosi 2,60 zł, co oznacza wzrost o 50%. Przesyłka polecona priorytetowa kosztowała półtora roku temu (gabaryt A, waga do 350g) 5,50 zł, obecnie cena ta wynosi 6,80 zł, co oznacza wzrost o jedną czwartą.
https://twitter.com/KrzysztofBrejza/status/875384791474065408
W odpowiedzi na interpelację czytamy, że Poczta Polska podnosi ceny nieprzypadkowo. Powodować to mają wyższe koszty pracy przy jednoczesnym spadku liczby dostarczanych przesyłek. Jak wprost wskazano w dokumencie, w istotny sposób na wzrost kosztów operatora pocztowego wpłynęły… decyzje kolejnych rządów w przedmiocie wysokości płacy minimalnej, co z kolei prowadzi do smutnej konstatacji, że trudna praca listonosza nie była do tej pory zbyt wysoko ceniona przez Pocztą Polską.
A to z pewnością nie koniec zmian. Raptem kilka dni temu miałem wątpliwą przyjemność zapoznania się z nowym cennikiem usług pocztowych świadczonych dla mojego pracodawcy w ramach umowy zawartej z Pocztą Polską. Dość powiedzieć, że cena listu poleconego priorytetowego z Elektronicznym Potwierdzeniem Odbioru w moim wypadku wzrośnie o… 35%. Przy tysiącach listów wysyłanych każdego roku tak znaczny i nagły wzrost ceny za świadczone usługi trudno uznać za coś innego niż cios poniżej pasa – bo przecież nie pójdę do konkurencji, której nie ma.
Swoją drogą, wciąż fascynuje mnie w Poczcie Polskiej to, że EPO (Elektroniczne Potwierdzenie Odbioru) jest raptem kilka groszy tańsze od tradycyjnego, papierowego potwierdzenia. Czy rzeczywiście koszty tabletów, łączy i serwerów są porównywalne do przesyłania przez całą Polskę kawałka papieru?
Poczta Polska podnosi ceny i trzeba się do tego przyzwyczaić
Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć: lepiej juz było. Nie dlatego, że był InPost (choć konkurencja prawie zawsze jest dobra), ale dlatego, że tradycyjne listy coraz bardziej przestają być nam potrzebne. Poza sprawami sądowo-urzędowymi, w codziennym życiu środki komunikacji elektronicznej są po prostu wygodniejsze i zazwyczaj darmowe. A z darmochą ciężko wygrać.
Choć przyznam, że gdybym miał wybrać, czy w ramach jakiegokolwiek abonamentu wolałbym wspierać Pocztą Polską (jak w wielu krajach, gdzie usługi pocztowe są dotowane przez państwo), czy TVP – zdecydowanie wybieram listonoszy.