Praca z domu to formuła, która od czasu epidemii ciągle ewaluuje. Teraz ze względu na wszechobecną drożynę znów może być kuszącą opcją zarówno dla pracowników, jak i ich szefów. Niestety zdaniem wielu pracodawców pensja na pracy zdalnej powinna być zdecydowanie niż ta, którą otrzymują osoby codziennie pojawiające się w biurze.
Praca z domu znów może zyskać na popularności
Praca zdalna to jedno z najsłynniejszych sformułowań używanych w 2020 roku. W czasach kiedy ograniczanie kontaktów było niezbędne, praca z domu bardzo szybko stała się codziennością wielu Polaków. Podobnie mogłoby być teraz. Szalejąca inflacja, która we wrześniu znów biła rekordy, daje się we znaki właściwie wszystkim. W takiej sytuacji każdy myśli o ograniczaniu kosztów, w czym może pomóc właśnie praca z domu.
Dla pracowników możliwość wykonywania zadań sprzed własnego biurka to przede wszystkim oszczędność czasu. Poza tym dzięki takiemu rozwiązaniu można sporo zaoszczędzić na dojazdach. Jest to szczególnie istotne, kiedy ceny paliwa oraz biletów komunikacyjnych w wielu miastach dobiły do niespotkanych dotąd poziomów.
Zyskać mogą także pracodawcy. Możliwość zatrudniania specjalistów z najdalszych zakątków Polski to tylko jeden z plusów. Poza tym wielkie biurowce, w których często mieszczą się siedziby największych firm generują olbrzymie koszty. W czasach wysokich rachunków za energię elektryczną, czy ogrzewanie, przedsiębiorcy mogliby trochę oszczędzić.
Oczywiste jest jednak, że w ich przypadku różnice nie byłyby aż tak odczuwalne. Każdemu pracownikowi należałoby też zapewnić odpowiedni sprzęt i zwrot kosztów. Te kwestie wciąż są przedmiotem sporu pomiędzy pracodawcami a ich podwładnymi, a wśród propozycji pojawia się chociażby 100 zł ryczałtu dla każdego pracownika zdalnego. Sprawę może załatwić wciąż planowana nowelizacja Kodeksu pracy, na którą poczekamy do 2023 roku. Niestety jak pokazują badania przedsiębiorcy chcieliby jeszcze bardziej ciąć koszty na pracy zdalnej.
Pracodawcy nie doceniają pracowników zdalnych
Pomimo tego, że w czasie pandemii praca zdalna okazała się być naprawdę efektywną formą wykonywania zawodowych obowiązków, to wciąż nie jest ona zbyt lubiana przez pracodawców. Z badań przeprowadzonych kilka miesięcy temu przez SW Research na zlecenie platformy rekrutacyjnej Talent Place wynika, że tylko co czwarty pracodawca akceptuje pracę zdalną.
Jeszcze gorsze wnioski płyną z najnowszego raportu Instytutu Badań Strukturalnych. Jak się bowiem okazuje, pracodawcy oczekują, że pensja na pracy zdalnej będzie niższa niż ta otrzymywana za wykonywanie obowiązków w biurze. Pracownicy są gotowi zgodzić się na obniżkę, ale jedynie o około 5%. Ich szefostwo oczekuje aż 40% redukcji wynagrodzeń. Wynika to głównie z faktu, iż pracodawcy nie bardzo wierzą w produktywność pracy z domu. Wskazują też, że zdecydowanie trudniej jest w takim przypadku zarządzać zespołem.
Pensja na pracy zdalnej ostro w dół? Na to nikt się nie zgodzi
Myślenie pracodawców wciąż jest więc bardzo krzywdzące. Badania prowadzone w czasie pandemii wielokrotnie pokazywały, że w dłuższej perspektywie efektywność pracy zdalnej jest równa, a nawet wyższa od tej wykonywanej w siedzibie firmy. Wiele też zależy od indywidualnych preferencji. Niektórzy zdecydowanie lepiej czują się pracując wspólnie w biurze. Inni nie wyobrażają już sobie braku możliwości pracy z domu. I to właśnie tych drugich przybywa.
Według danych zebranych przez portal Pracuj.pl możliwość pracy zdalnej zachęca do aplikowania na dane stanowisko ponad 1/3 pracowników. Nikt jednak nie zgodzi się na wynagrodzenie niższe o 40% od tego, które zarabiają jego koledzy dojeżdżający do miejsca pracy. Takie oczekiwania są tym bardziej niezrozumiałe biorąc pod uwagę fakt, że dla pracodawcy ten model oznacza de facto oszczędności.
Zmian wymaga przede wszystkim wzajemne zaufanie na linii pracodawca-pracownik. Bez tego faktycznie trudno jest pracować na odległość. Mam przeczucie, że to właśnie jest ukryty, a zarazem przeważający powód niechęci przedsiębiorców do pracy z domu.