W Internecie można znaleźć masę porad dotyczących oszczędzania prądu. W wielu z nich odtwarzane są jednak popularne mity. Pomija się też na ogół prawidłowe korzystanie z bojlera elektrycznego, nazywanego również elektrycznym podgrzewaczem wody. Należy on do urządzeń o bardzo wysokim poborze energii. Jeśli nierozważnie go używamy, możemy za to zapłacić nawet kilkaset złotych miesięcznie.
Porady dotyczące oszczędzania na prądzie rozpowszechniają popularne mity
W znanych zaleceniach dotyczących oszczędzania prądu znajduje się sporo mitów bądź trudnych do wprowadzenia zaleceń. Czytamy więc w nich np. o tym, by wymienić starsze urządzenia na nowsze, by zawsze je wyłączać, gdy ich nie używamy, by zastąpić tradycyjne żarówki ledami itp.
Akurat ten ostatni postulat wydaje się w pełni odpowiadać rzeczywistości. Z pozostałymi jednak można dyskutować. Bo np. wiele działających bez zarzutu sprzętów kupionych 15 lat temu wciąż może nam służyć.
Te bardziej nowoczesne i energooszczędne bywają zaprojektowane tak, że psują się po paru latach. Stąd takie wydatki nie zawsze się amortyzują. A nowe sprzęty warto kupować przede wszystkim wtedy, gdy stare nie spełniają swojej roli.
Także wyłączanie urządzeń, gdy z nich nie korzystamy, czasem nie ma sensu. Dzieje się tak dlatego, że tryb stand-by (nazywany też uśpieniem) przedłuża życie wielu rzeczy. Nie korzystając z tego systemu, trochę oszczędzamy, ale sprawia to, że takie sprzęty mogą się szybciej zepsuć. Dotyczy to np. komputerów.
Niesprawdzone informacje dotyczące bojlerów elektrycznych
Sporo mitów dotyczących oszczędzania na energii narosło wokół używania bojlerów elektrycznych, czyli urządzeń służących do podgrzewania wody. Niezależnie od nowych technologii wciąż często z nich korzystamy.
Znajdują się one w mieszkaniach w starszych blokach, w kamienicach, a także w domach jednorodzinnych bez fotowoltaiki. Spotykamy je również w łazienkach w różnych firmach, w których służą do podgrzewania wody w umywalkach.
W popularnych zaleceniach często mowa jest o tym, że podgrzanie wody wyjdzie najtaniej, gdy takie urządzenie będzie cały czas włączone – z minimalną temperaturą, a więc np. 40 stopni. Jednak niekoniecznie musi się tak stać.
Zależy to od tego, jak często go używamy. Bo jeśli potrzebujemy ciepłej wody tylko raz na jakiś czas (np. do mycia rąk w pracy), ta niewykorzystana będzie się stopniowo wychładzać. To zaś niesie za sobą wznowienie jej podgrzewania i pobór energii.
Gdy nie potrzebujemy dużej ilości wody, to lepiej np. nagrzać ją raz dziennie, a następnie wyłączyć urządzenie (lub pozostawić je w trybie stand-by). Jeśli służy ona do mycia rąk np. kilku pracownikom, to nawet niewielki 15-litrowy bojler powinien w pełni pokryć takie zapotrzebowanie.
Można zaoszczędzić w domu, korzystając z taryfy G12
Nieco inaczej wygląda sprawa korzystania z podgrzewacza wody w gospodarstwach domowych. To, jak go używamy, musi być dostosowane do indywidualnych potrzeb mieszkańców.
Jednak i w tym przypadku pozostawianie takiego urządzenia włączonego cały czas, nawet z minimalną temperaturą, może być bardzo niefortunnym pomysłem i kosztować w skali miesiąca np. kilkaset złotych.
Znacznie lepszym rozwiązaniem może być w tym przypadku zmiana taryfy energii elektrycznej – ze standardowej G11 na G12. Taryfa G12 umożliwia bowiem korzystanie z tańszego prądu w wyznaczonych godzinach (np. od 13:00 do 15:00 i od 22:00 do 6:00).
Efektywnie daje nawet 30-procentowe oszczędności. Bojler sam w sobie stanowi swoisty magazyn energii, gdyż nagrzana na taryfie woda może być użyta później (z niewielką stratą). Dobrą praktyką często okazuje się więc włączanie go wtedy, a następnie wyłączanie urządzenia.
Pamiętajmy przy tym, że elektryczny podgrzewacz jest urządzeniem AGD o dość krótkiej żywotności. Teoretycznie powinien być na bieżąco serwisowany. W praktyce jednak trudno to przeprowadzić, bo jego przegląd może sprawić, że będzie przeciekał.
Duże bojlery są także trudne w demontażu i montażu. Dlatego też lepszym wyjściem wydaje zakup nowego – nawet raz na pięć lat. I właśnie ten sprzęt często wymaga pilnej wymiany w wielu polskich domach i firmach.