III RP nie jest doskonała, ale czy naprawdę jest sens, premierze Morawiecki, porównywać ją do III Rzeszy?

Gorące tematy Państwo Dołącz do dyskusji (164)
III RP nie jest doskonała, ale czy naprawdę jest sens, premierze Morawiecki, porównywać ją do III Rzeszy?

Polska jest krajem mlekiem i miodem płynącym? Nie jest. Czy Polska jest zbrodniczą dyktaturą, mordującą miliony swoich i cudzych obywateli? Również nie jest. Dlaczego zatem wicepremier polskiego rządu, broniąc wypowiedzi swojego ojca, porównuje III RP do III Rzeszy?

Czy Polska to III Rzesza? Nie, czego się nie robi, by dbać o honor rodziny (i partii)

Lead brzmi jak zapowiedź kolejnego fake news, prawda? A stało się to tak: brytyjski dziennikarz Tim Sebastian przeprowadzał wywiad z wicepremierem i Ministrem Rozwoju i Finansów Mateuszem Morawieckim. W pewnym momencie dziennikarz zapytał się interlokutora o wypowiedź jego ojca sprzed roku, która brzmiała (żeby nie było: cytat za prawicowym portalem wPolityce):

Prawo jest ważną rzeczą, ale prawo to nie świętość. Przecież pani pytała o przyzwoitość – nad prawem jest dobro Narodu! Jeśli prawo to dobro zaburza, to nie wolno nam uważać to za coś, czego nie możemy naruszyć i zmienić. To mówię – prawo ma służyć nam! Prawo, które nie służy narodowi to jest bezprawie!

Reakcja wicepremiera? Taka:

W skrócie: wicepremier nie zaprzeczył słuszności słów ojca, ale wziął je w obronę, twierdząc, że de facto stanowią one tylko przywołanie teorii niemieckich prawników (wprost wymienił Udo di Fabio), że – w skrócie – prawo zapisane w ustawach nie jest najważniejsze, a czasami, w sytuacji konfliktu pewnych wartości (np. bezpieczeństwo, ale też „dobro narodu”, jak wskazał Morawiecki) z prawem, to te wartości mają prymat. Jednocześnie, chcąc podać przykład takich sytuacji, wicepremier Morawiecki wskazał na… prawo III Rzeszy, które formalnie było „legalne”, ale z późniejszej perspektywy zostało uznane za sprzeczne z – znowu, w skrócie – „prawem moralnym”.

Niesprawiedliwe prawo to nie prawo

Tak naprawdę minister polskiego rządu odwołał się do znanej każdemu studentowi prawa tzw. formuły Radbrucha. Niemiecki prawnik i filozof Gustaw Radbruch doszedł do wniosku, że prawo stanowione przez państwo, aby było ważne i wiążące obywateli, musi być nie tylko przyjęte zgodnie z formalnymi wymogami, ale musi być również moralne, sprawiedliwe. W gruncie rzeczy było to odwołanie się do tzw. teorii prawa naturalnego, zgodnie z którą ludzi na całym świecie wiąże pewien wspólny system reguł postępowania. Podsumowując powyższe teoria, można je skonstatować prostą, łacińską paremią: lex iniustissima non est lex (niesprawiedliwe prawo nie jest prawem).

Dobrze, tyle teorii (mam nadzieję, że nikt nie przysnął). Jak to się ma do wypowiedzi polskiego ministra?

Bo ja mam wrażenie graniczące z pewnością, że premier Morawiecki po prostu nie jest w stanie pokazać innego przykładu dla obrony tezy posła Kornela Morawieckiego. Tezy, która w obecnej rzeczywistości pasuje jak pięść do nosa. Warto bowiem sobie przypomnieć, że słowa cytowane na początku wpisu zostały wypowiedziane w czasie sejmowej debaty nad uchwałami o braku mocy prawnej uchwał o wyborze 5 sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Czy w ten sposób przedstawiciel polskiego rządu porównuje kontrowersje wokół wyboru członków sądu konstytucyjnego do, na przykład, ustaw norymberskich?

A tak, niestety, należy odbierać te słowa. Formuła Radbrucha w takiej wersji to profanacja, nie teoria filozoficzna. Tu nie chodzi nawet o kwestie wizerunku naszego kraju (choć trzeba przyznać, że porównywanie Polski do nazistowskich Niemiec – przez dyplomowanego historyka – to dość oryginalne podejście do PR-u).

To wstawanie z kolan tylko po to, by spektakularnie paść na twarz.